PM jest ciężkim przypadkiem jeśli chodzi o dzianinę, owszem lubi, chodzi ale zanim się dopasuje, zanim dokładnie wyłuszczy czego chce lub nie chce to ja zdążę zrobić trzy rzeczy. Czapkę jedyną słuszną jak chodził do liceum zrobiła PT i chodził tak długo, że się rozpadła. Później był okres kupowania różnych mniej udanych wersji - bardzo długi okres. Kilka lat temu postanowiłam czapkę mu zrobić - nie żeby konkurować z jedyną słuszną ale rozpadłą - tylko te plastikowe mnie drażniły.
Czapkę zrobiłam i jakimś sposobem utrafiłam w gusta PM-skie, czapka noszona intensywnie zimową porą od prawie ośmiu lat. Pewnie, że były próby obdarowania PM następnymi nic to nie dało, pierwsza była dobra to po co następne. Mam jeszcze jedne podejrzenie co do odrzuconych następnych wersji czapek ale o tym napiszę następnym razem pisząc czemu nie zrobiłam dla siebie swetra :)
Kupując książkę o skarpetach PM zauważył grafiki Eschera stwierdził, że skarpet nie chce ale czapkę w taki wzór to i owszem.
Przez osiem lat nawet jak dzianina jeszcze dobrze wygląda to ma prawo się znudzić więc przystałam na to, że czapkę uczynię. Przyjrzałam się dokładnie starej, policzyłam oczka, narysowałam wzór, uprzędłam wełnę i czapkę zrobiłam. Jest dokładną repliką kształtu pierwowzoru, jedynie wzór inny i zamiast brązowego Corriedale jest beżowy merynos, Bfl w brązie bez zmian. Czapka ma tak samo podwinięty brzeg, tak samo zbierane oczka na górze (7 części) takie same wymiary, jedynie jest nieco grubsza bo merynos ma swoje prawa i pęcznieje.
Zdjęcia na sztucznej za małej głowie, jedyne które mam na głowie właściciela to to poniżej. PM nie dość, że wykazał zerowe zainteresowanie pozowaniem do zdjęć to jak zwykle w biegu. Udało mi się zrobić jedno przyzwoitej jasności zdjęcie ukazujące, że czapka okala głowę zgodnie z życzeniem właściciela.
Na manekinie przypomina trochę jurtę ale to moje subiektywne odczucie :) sam wzór aż się prosił by rozwijać się jeszcze trochę, zaistnieć większym nagromadzeniem gekonów ale czapka musiała być idealnie na wymiar. Pomimo mizernych rozmiarów ma w obwodzie 175 oczek, mogłam drobić z nitki typu lace ale taki lace to miałby chyba z 300.
Z danych technicznych to: włóczka moja 3-nitka tradycyjna w 50 g / 250 m (trochę cieniej niż włóczka na skarpety) oczka spodu 160 na drutach nr 2, góra 175 oczek na drutach 2,5.
Nie mogłam znaleźć rozpiski dotyczącej tej pierwszej czapki a w blogu zapisałam dość ogólnie, więc teraz spisuję bo a nuż za 10 lat PM zapragnie następnej jedynie słusznej czapki.
Włóczki zostało, nie wiadomo co zrobić z takimi resztkami więc robię jeszcze jedną czapkę ale góra będzie inna i pewnie PM czapkę zignoruje, może jakieś dziecko sobie przysposobi lub będzie leżakować.
Dla siebie zaczęłam skarpety z ostatnio pokazywanych motków, miały być całkiem proste ale wkradł się drobny szlaczek, jednak całkiem proste jest nudne.
Przędę siedząc na nowym stołku, jak uprzędę to opiszę, bo może coś z tych nitek trafi do sklepiku.
Pozdrawiam Was niedzielnie, zimowo z sypiącym śniegiem.
Cudna historia, na niedzielny poranek zwłaszcza :) Czapka bardzo mi się podoba. U nas deszcz.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńSuper czapka w gekony! A wiesz, że mieszkają z nami te małe stworzonka? Teraz piszę z rozczuleniem, ale pierwsze nasze spotkanie, było pełne wrzasku z mojej strony. A żeby było ciekawej, to spotkanie miało miejsce podczas posiedzenia w toalecie.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się korona czapki. Super rozrysowana:)))
No tak, w takim miejscu jak toaleta to raczej nie życzymy sobie niespodzianek w postaci jakichkolwiek żyjątek :D
UsuńZ tego co pamiętam to gekony są pożyteczne bo zjadają komary i inne insekty ale do takich żywych środków owadobójczych trzeba się przyzwyczaić :)
Pozdrawiam serdecznie
Podziwiam kunszt wykonania, pomysł i fantazję. Rewelacyjna czapka.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :)
UsuńCzapka jest rewelacyjna. Gratuluję niezwykłego talentu.
OdpowiedzUsuńMiło mi czytać taki komentarz - dziękuję i pozdrawiam.
Usuń