To, że internet zżera czas odkryciem nie jest, więc ograniczam ile mogę, bo ciągle czasu mi brak ale z drugiej strony jest miejscem inspiracji oraz szalonych pomysłów. Przez przypadek trafiłam na dyskusję na FB na temat farbowania przędzy przy pomocy odżywki do włosów. Ja z braku wyżej wymienionego czasu w dyskusji nie uczestniczyłam ale sam temat mnie zaintrygował a jeszcze bardziej efekt takiego farbowania - było zdjęcie motka poddanego takiemu zabiegowi. Motek wyglądał bardzo interesująco nazwałabym to "omszały kolorem". Wyglądało to tak, że rdzeń nitki był nadal prawie biały tylko delikatne włoski wokół były pokryte kolorem - a przynajmniej ja to tak widziałam, na bardzo małym zdjęciu.
Oczywiście nikt dokładnie nie wiedział jak takie coś ufarbować więc prób będzie kilka no i jak się domyślacie musiałam spróbować bo "omszały" kolor to coś dla mnie. Miałam motek wełny do farbowania w wymiarze i składzie skarpetkowym, intuicyjnie zamoczyłam w wodzie z octem bo czymś trzeba utrwalić ten barwnik na włóczce.
Marzył mi się motek w takim szałwiowym kolorze ale przędza była dość żółta, odpuściłam na rzecz łososiowego i delikatnie kasztanowego w podwójnym eksperymencie - farba na sucho i mokro. Odżywkę do włosów kupuję w wielkich puszkach bo często nią myję włosy, przy takiej ilości nie ma się co martwić, że braknie.
Do jednej miseczki wsypałam farbę w proszku a do drugiej dodałam ją w płynie tzn. rozpuściłam proszek w odrobinie wody.
Później już poszło tradycyjnie, no prawie bo farbę nakładałam pędzlem do farbowania włosów.
Całość zawinęłam w folię i wrzuciłam do garnka nad parę, następne etapy jak przy zwykłym farbowaniu jedynie co, to płukanie tego motka zajęło wieki zanim spłukałam odżywkę no i niestety farbę, jednak ta odrobina octu w wodzie to stanowczo za mało by utrwalić barwnik.
Intensywniej złapał kolor w proszku (łosoś) ale jego było też znacznie więcej niż kasztanowego brązu po którym pozostało tylko wspomnienie.
Mam sobie motek w delikatnie łososiowym kolorze, trochę w cętki z farbowania proszkiem, z delikatnym przejściem w beż za to o bogatym zapachu odżywki, w sam raz na jakieś romantyczne dziewczęce skarpetki :)
I dokładnie wiem, że nie tędy droga farbowanie musi odbywać się inaczej, przede wszystkim trwałość koloru jest do niczego, ten ocet jest jak najbardziej konieczny. No i moczenie motka jednak pozwoliło na dogłębną penetrację koloru w nitce, chociaż odżywka teoretycznie powinna utrzymywać go na powierzchni.
Mój wniosek, trzeba spróbować z suchą przędzą a farbę (dużo farby) rozpuścić w gorącym occie i połączyć z odżywką i taka papkę nanieść na nitki - chyba będzie następny eksperyment :)
A, że intryguje mnie wszystko co nowe i uwielbiam sprawdzać wszystkie pomysły to pewne, że się o tym dowiecie.
Jak widać na załączonych zdjęciach mieszanki są u mnie na porządku dziennym, bardzo mnie wciąga ta zabawa a i możliwości jest tak wiele. Częściami składowymi powyższego batt'a jest wszystko co czarne czyli: alpaka, jedwab (farbowany), bambus, finnish, merynos, jedynie co kolorowe to drobinki wełniane w bieli, czerwieni, fiolecie i niebieskim. Tym razem przepuściłam czesanki dwa razy przez grępel by skład nitki i drobiny koloru były bardziej równomierne. Batt jest niewyobrażalnie delikatny, tweed to nie będzie ale na pewno będzie artystycznie.
Druga mieszanka to bfl z jedwabiem i moherem w kolorze wisterii i petrolu z przejściem tonalnym po środku ze sporą dawką angeliny - taka błyskotka.
Trzecie mieszanie to niegdyś ufarbowany Kent Romney w kilku czerwieniach, których tu nie widać i beżo- brązach wzbogacony brązowym naturalnym merynosem, jedwabiem i odrobiną angeliny.
Myślałam, że chociaż na jednym zdjęciu uda mi się uchwycić to przechodzenie barw ale niestety widać tylko przejście pomiędzy brązem a czerwienią :(
Eksperyment farbiarski nie daje mi spokoju, znalazłam pół motka tej samej przędzy i od ufarbowania go powstrzymuje mnie tylko odkryty brak octu - nawet nie wyobrażam sobie jakim sposobem mógł się skończyć tak pokaźny zapas ? Chyba ktoś u mnie w domu jeszcze farbuje wełnę :)
Pozdrawiam Was z tęsknotą za ciepłem bo ponoć lato się zbliża ale ja tego nie czuję.