Trochę wybrzeża na jakiejś wysepce a do tego łodzi, i zacięcia rybackiego jeszcze mi trzeba bo bezrękawnik już mam. Trwało to trochę, bo to jednak dłubanina ale jak ja lubię takie projekty :)) Właściwie to najbardziej kocham, ten typ dzianiny, ma w sobie jakąś zapowiedź trwałości (prędzej się znudzi niż zużyje), już w dotyku sugerowana jest solidność takiego swetra. Nic dziwnego, że swetry w oryginale to robocze ubranka rybaków, ciepłe i solidne.
|
typowe dla projektów "fair isle" drobne wzory w pasach |
Taki tekst znalazłam w internecie reklamujący atrakcje wyspy (oprócz ornitologicznych):
"Nazwa „Fair Isle Knitting” rozpoznawana jest na całym świecie jako określenie kolorowej robótki z horyzontalnymi pasami geometrycznych kształtów. Zwłaszcza w latach 20-stych XX wieku swetry robione na drutach przez kobiety z Fair były niezwykle modne."
Przeczytałam również, że oryginalnie wykorzystywano naturalną kolorystykę runa owiec (Wyspy Szetlandy niedaleko) oraz barwiono naturalnymi barwnikami na czerwono, niebiesko, żółto. Inspiracją do wzorów była tematyka religijna wszelkie krzyże ale również przyroda (rogi baranie, liście paproci, kwiaty) a do tego kotwice, kwadraty, romby itp.
|
pomimo zbieranych oczek bok wygląda dobrze |
|
nie, nie jest za krótki tak miało być :) |
Udało mi się i mam, tym razem zdjęcia własnej osoby w ubranku, żeby nie było, że tylko manekin chodzi w tym co wydziergam.
Charakterystyczną cechą tego typu dziewiarstwa jest praca w okrążeniach, czyli dziergamy cały czas prawą stronę, w tym celu w miejsca na ręce i dekolt wstawiamy obszar oczek roboczych (miejsce cięcia) i przerabiamy dalej pamiętając o zbieraniu oczek na wykroje pod pachami i przy dekolcie. Sama końcówka dziergania gdzie oczek było już naprawdę niewiele odbyła się u mnie na zwykłych drutach skarpetowych.
Zabezpieczone brzegi pomiędzy cięciem podwija się i przyszywa do lewej strony.
Trochę też przesadziłam z wielkością a raczej "małością" drutów, ściągacze na 2,5 a reszta 2,25 spokojnie mogło być więcej do 2, 75 ale jakoś tak odruchowo złapałam za rozmiary, które najlepiej mi leżą w ręce.
|
oryginalnie w dwóch kierunkach na okrętkę u mnie płotek |
W książce pokazują jak przyszyć, ja uczyniłam to tak, wydawało mi się trochę solidniej niż na okrętkę ale czas pokaże czy się sprawdzi.
Zdjęcie na manekinie jeszcze przed wrabianiem plis dekoltu i rękawów, już wtedy czułam, że mi się będzie podobał.
Wprawdzie są głosy, że chodzić w tym będę od "wielkiego dzwonu" bo nie ma rękawów a ja nie chodzę w rzeczach, które nie mają ciepłych rękawów.
Wiem, że to nie mój ostatni tak popełniony "udzierg" następny będzie sweter z długim rękawem myślę, że przy tej technice dziergania można by się pokusić o zrobienie czegoś kurtko-podobnego.
Cieszy mnie, że własnoręcznie przędziona i farbowana wełna wygląda bardzo dobrze a ręczne wykonanie dodaje uroku. Przędza zrobiona z runa South American ale bardziej włochate runo shetland'ów nadaje oryginalnym dzianinom niepowtarzalny urok więc kto wie czy następny projekt nie będzie właśnie z tego runa.
Handlowo ale bez przesady - wełny zostało dokładnie na jeszcze jeden bezrękawnik, jakby ktoś chciał (do rozmiaru 42) to mogę odsprzedać (za 6 motków po 50g - 180 zł ) a wzór do pobrania
tutaj lub mogę przesłać pobrany plik.
W tej chwili muszę czymś zapełnić myśli więc rysuję rękawiczki ale jak tylko opanuję wystarczająco nowy kołowrotek to czuję, że z prawdziwą przyjemnością zabiorę się za następny projekt w tym stylu.