Morskie klimaty mnie nie opuszczają, po skarpetach w kolorze akwamarynu z konikami morskimi przyszła kolej na coś poważniejszego. Same w sobie nitki artystyczne nigdy nie wzbudzały mojego pożądania co innego technika ich powstania to i owszem - czynię z wielką przyjemnością. Za to przędza o nudnym wyglądzie ale z odpowiednimi parametrami zaprząta me myśli stale.
W bardzo odległej przeszłości (jak nie miałam jeszcze mądrej
książki) czyniłam pierwsze próby uczynienia przędzy, która będzie w miarę puszysta ale nie przesadnie z dość zwartym skrętem ( w moim mniemaniu powinien zapobiec "kulkowaniu" się dzianiny - w dodatku o odpowiedniej grubości - wzory strukturalne powinny na niej wyglądać idealnie a nie zacierać się w puszystości przędzy.
"Hawser" (cuma) - tak nazywa się technika przędzenia, którą ostatnio wypróbowałam. Polega ona na uprzędzeniu 4 singli (skręt Z), połączeniu ich w pary z tym samym skrętem (skręt Z) i połączeniu tych 2-nitek, w 4-nitkę z przeciwnym skrętem (skręt S). Muszę jeszcze trochę dopracować równomierność skręcania (chociaż w książce wygląda podobnie), przędza wygląda bardzo obiecująco ,wydaje się być tym czego poszukiwałam.
Długo się zabierałam do tych prób ale poległam na
szalu, który zaczęłam robić z srebrzystego merynosa, zupełnie nie przemawiał do mnie, merynos jest taki miękki, że obawiałam się wiszącej szmatki. Srebrne nitki zmieniłam w motki i czekają na natchnienie chociaż mam wątpliwości czy je znajdę bo to jednak merynos i nawet jedwab mu nie pomoże. Doszłam do wniosku, że wełny kupować nie będę, pomimo że jest to następny wzór, który kupiłam i ma szansę na brak realizacji.
|
hawser i tradycyjne navajo |
Robiąc zakupy uzupełniające do sklepiku przypomniałam sobie, że runo Corriedale, które poprzednio dla mnie wymieszali (pod moje życzenie - 4 części bieli i 1 część szarości) powinno w takim szalu spełnić moje oczekiwania, fakturowe i kolorystyczne - wprawdzie nie będzie blasku jedwabiu ale to szal do płaszcza a nie na ramionka do opery.
Pierwsze próby mam za sobą, w dzianinie nitka trochę się chwieje ale to początki i muszę nabrać wprawy podczas przędzenia, a prana próbka też powinna wyglądać znacznie lepiej, próbka jest mięsista, sprężysta ale wyraźnie czuje się pod palcami ten dodatkowy skręt - chyba mam szansę na wykorzystanie zakupionego wzoru :)
A teraz o zakupach, do sklepiku trafiły trzy nowe rzeczy, bielone runo wielbłąda - bardzo chciałam sprawdzić jak wygląda taka wielbłądzia czesanka, bez dodatków a mam za sobą już zabawę z runem prosto ze zwierza i w mieszankach - został do zapoznania się sam - tylko jeszcze nie wiem kiedy.
Samo runo jest bardzo delikatne i niewiarygodnie miękkie, w dodatku bielone i to tak, że przypomina angorę. Może się okazać alternatywą dla sypiącej się angory tylko trzeba sprawdzić czy dzianina będzie miała ten cudny meszek, za który kochamy angorę.
|
bielony wielbłąd |
Druga "nowość" to raczej runo znane ale w mieszance Merynos 23 mic superwash + nylon, z typowym przeznaczeniem na skarpety, będę testować i mam nadzieję, że tym razem zda egzamin. Prząść powinno się dobrze, do tego jest wzmocnione nylonem więc misterne wzorki w skarpecie powinny cieszyć nas dłużej no i wełna "superwash" nadaje się do pralki - na "wełniany " program, a ja mam cichą nadzieję, że się nie będzie filcowała stopa.
|
merynos 23 mic superwash + nylon |
Trzeciej nowości jest trochę bo zaledwie 300 g - a nawet tego nie do końca jestem pewna bo jest to mieszanka zrobiona z myślą o skarpetach dla mojego ojca, więc jak zaakceptuje to może przerobię więcej. Kończą mi się zapasy przędzy z runa owiec NN (szorstkie runo z naszych terenów) - ojciec stwierdził, że chce skarpety ale nie z tej "niby" wełny - czyli nie z gatunków, które obecnie przerabiam. Mieszanka to Cheviot superwash + nylon, runo Cheviot'ów ma 30-35 mic - powinno prząść się dobrze na cienką nitkę (w skarpecie wielo-nitka jest jak najbardziej pożądana) a w dodatku mieć trochę tego "pazura" :)
|
cheviot superwash + nylon |
Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i zakupiłam sobie moteczki na golf, mam bardzo ciepły w bordowym kolorze ale jest to wełna z dodatkiem akrylu. Do tej pory jakoś mi to nie przeszkadzało ale tej zimy (bez zimy) akryl w golfie zrobił się zupełnie nie do przyjęcia, za to wełna z jedwabiem jest jak najbardziej ok. Zdjęcie motków z kolorem odzwierciedla rzeczywistość ( przynajmniej u mnie na monitorze) - mnie najbardziej podoba się nazwa koloru - "ciepłe przyprawy" - w głowie błyska mi "papryczka chili" - innej "ciepłej" przyprawy w czerwieni nie znam - kolor motków - rozbielona malina. I jak tu kupić włóczkę w kolorze jak na opisie i zdjęciu nijak nie można polegać :))
Pozdrawiam Was serdecznie wyczekując wiosennego ciepła.