Spanie a raczej jego jakość zawsze w jakiejś formie powraca w rozmowach, czy między członkami rodziny, czy przy rozmowach ze znajomymi. O jakości spania się mówi, w sumie nie ma się co dziwić bo na spaniu spędzamy 1/3 życia - no niektórzy mniej. Te poważniejsze zmiany co do jakości mojego łóżka zaistniały już dość dawno, czyli materac ortopedyczno- rehabilitacyjny do tego specjalna poduszka i właściwie to co najważniejsze mam. Z racji tego, że mam letnią garderobę praktycznie całą we lnie a na wielu metkach jest znaczek zakazu prania (czyszczenia chemicznego nie znoszę) szukałam jakiejś informacji jak ten len prać nie robiąc ubraniom krzywdy.
Oczywiście oprócz tego cały ten materiał musiałam zdekatyzować bo wiadomo to len, no i by było prosto a przynajmniej by tak wyglądało, posługiwałam się wyciąganiem nitek, len jest materiałem "lejącym się" więc tradycyjne mierzenie odpada.
Prasowałam stale, mierzyłam, wyciągałam nitki a i tak niektóre fragmenty nie do końca są jak od linijki bo tkanina żyła własnym życiem nawet przypięta szpilkami (fastryga byłaby lepsza ale nie za bardzo mi się chciało).
Moje poszewki ozdobiłam bawełniana koronką, PM ma wstawkę ecru zrobioną z lamówki, która mi została po jakimś szyciu, pościel pierwotnie mała mieć troczki do wiązania ale odpuściłam i mam guziki metalowe obciągane materiałem takie typowo pościelowe.
Poszwy na kołdry uszyłam w miarę sprawnie pomimo łączenia we wszystkich możliwych kierunkach za to na poduszki musiałam materiał kupić i za pierwszym razem kupiłam źle. Drugi kawałek materiału okazał się lepszy chociaż wyraźnie jaśniejszy od gotowych już poszewek na kołdry. Mnie to nie przeszkadza a przypuszczam, że z biegiem czasu i prania kolorystyka i tak się zrówna.
Pierwsze słowa PM : "jak to będziemy w takich workach po kartoflach spać ?" - no będziemy a przynajmniej spróbujemy :) O dziwo przy starych meblach ta pościel wygląda całkiem ładnie, kolorystyką i "klimatem" wpasowuje się w naszą sypialnię. Może jeszcze kiedyś uszyję sobie prześcieradła lniane ale najpierw musimy przetestować o co tyle zamieszania.
A śpi się właściwie normalnie, pościel jest ciężka, lekko drapiąca (ten mój len jest z tych najzwyklejszych) ale się tego nie czuje, wyraźnie inna od bawełny, trochę mi przypomina adamaszek swym chłodem, kiedyś to był mój ulubiony materiał pościelowy. Na razie śpimy, nie mam jakiś konkretnych wniosków, za i przeciw jest w porządku ale nie popadam.
Na pewno nie jest to pościel dla tych co lubią mieć wszystko idealnie uprasowane, len prasuje się źle, szybko się gniecie ale pomimo mojej miłości do idealnych uprasowań zupełnie mi to nie przeszkadza. W mojej świadomości len ma prawo się gnieść, źle prasować gdyby tego nie robił byłby podejrzany o jakiś dodatek, kiedy jest to jedwab czy wiskoza to jest ok gorzej jak dodadzą czegoś sztucznego.
Może za jakiś czas napiszę jeszcze kilka słów o tej pościeli bo widzę, że jest coraz więcej miejsc gdzie taką można kupić więc coś w niej musi być. A ja z prawdziwą przyjemnością powróciłam do przędzenia nitki pod kabelki. A patrząc na to co za oknami jakoś tak ostatnio farbowanie chodzi mi po głowie może już najwyższy czas zająć się wełną :)