niedziela, 28 czerwca 2015

Skarpety

Pomimo, że czerwiec i lato w pełni nie mam żadnych oporów  by pokazać wełniane skarpety, pogodzie do letniej daleko (przynajmniej ja tak uważam) i wełniane skarpety u mnie są w dalszym ciągu w użyciu. Skarpety to część garderoby, której nigdy za wiele obojętnie ile ich mam to i tak następne mi się przydadzą. Dawno temu kupiłam książkę i wracam do niej z prawdziwą przyjemnością, mam już jedne wg tego wzoru ale jeszcze raz założę i się pożegnamy.


 Skarpety a raczej włóczka na nie to eksperyment, skarpety z "sklepowej" włóczki są dla mnie tylko do przyjęcia, godziłam się z używaniem tej włóczki bo bardzo pracochłonne skarpety we wrabiane wzory "żyły" dość długo - własna przędza nie miała szans ze sklepową.


 Teraz kiedy mam możliwość mieszania włókien wedle własnych pomysłów mogę zafundować sobie skarpety nie dość, że miłe to jeszcze mocne i w dodatku z przędzą na tyle cienką, że mogę zrobić je w drobny wzorek. Mieszanka, której użyłam do tych skarpet to Merynos 23 mic superwash + nylon (75 % / 25%) i pomimo, że to merynos to jestem zadowolona bo przędzie się dobrze, nitkę wyciąga się bardzo cienko co ma ogromne znaczenie przy skarpetach.

tło to  wolno rosnący sweter dla PM

 Po prostu nie opłaca się robić skarpet z singla to powinna być jednak wielo- nitka chyba, że ktoś lubi robić jednorazowe skarpety. Niestety popełniłam błąd i zrobiłam navajo bo umyśliłam sobie przejście tonalne tła - nitka z merynosa pod skarpety powinna być 4-nitką ta jest za cienka a co za tym idzie i delikatniejsza. Przy pięcie spanikowałam i pięty mam ze sklepowej włóczki, jakoś nie mam ochoty na cerowanie ich zaraz po zrobieniu skarpet. Te raczej cienkie i super miłe skarpety będą na chłodne letnie dni a ja muszę uprząść nową włóczkę na testowe skarpety z wspomnianej wyżej mieszanki ciekawe ale jakoś specjalnie mnie to nie martwi :)


Dzierganie nudnych kratek wzoru rekompensuje wymagający stałej uwagi wzór wierzchu stopy. Robię skarpety dla siebie od bardzo dawna ale do tej pory nie trafiłam na wzór, który nie byłby za ciasny na wysokości przekroju pięty.


Przy zakupach w pasmanteriach dostaję próbki włóczek i jest to bardzo miłe ale nie do końca jestem pewna czy powinno to spotykać osoby z syndromem uzależnienia. Zwróciłam uwagę na ten jedwab jak tylko się pojawił u nas w sprzedaży ale wytłumaczyłam sobie, że przecież mogę sobie sama uprząść nitkę. Pod wpływem tego chciejstwa powstał ten sweter i jest cudowny, uwielbiam go nienawidząc jednocześnie - angora jest wszędzie i na wszystkim, mam jeden fabryczny z angory i też zostawia kłaki ale ten mój bije go na głowę - jedyna nadzieja, że wyłysieje i będzie można w nim chodzić. 


Te dwie nitki próbki, którą dostałam powiedziały mi wszystko o tym jedwabiu, już nie walczyłam z chęcią posiadania, wiedziałam że to tylko kwestia czasu i funduszy ale jedwab zakupię. Jest to zupełnie inny jedwab nitka prawie pozbawiona blasku trochę przypominająca sznurek, nierówna, guzowata taka zgrzebna ale jakże przez to cudowna. Ponad 15 lat temu kupiłam sobie sukienkę z takiej jedwabnej dzianiny i była to przez długie lata moja ulubiona sukienka. Mam zamiar zrobić z tej nitki podobny sweter do angorowego,  nie golf tylko podkoszulek z zapięciem na guziki, na razie przymierzam się bo bardzo poważnie myślę o zrobieniu rękawiczek :)

Pozdrawiam Was z nadzieją na ciepłe dni bez wełnianych skarpet na nogach.

niedziela, 21 czerwca 2015

W kolorze

 O czesance nowozelandzkiej w wydaniu "soft" (jagnięca) pisałam poprzednio i jest to odkrycie warte polecenia. Jest to jedna z nowości, która ostatnio pojawiła się w sklepiku i chyba zostanie ze mną na dłużej, przędzie się bardzo dobrze, ma piękny połysk a farbę przyjmuje lepiej niż większość mieszańców merynosów. Na dodatek przypomina moje ulubione Bfl co stawia ją wysoko na mojej liście ulubionych run.


Runo ma ok 24 mic, więc jest jak dla mnie runem miłym, przytulone do szyi jest miekkie i nie gryzie, mnie właściwie "gryzą" runa powyżej 32 mic. Podczas przędzenia na szpuli wydawało się, że będzie to bardzo energetyczny motek ale "fraktalowe" wykończenie przędzy nadało mu zupełnie inny wymiar kolorystyczny.


Nie ma nitki, której przędzenie sprawiałoby mi większą radość niż fraktale, to przenikanie kolorów ich łączenie się i wzajemne interakcje w nitce, fascynują mnie bardzo na takie motki mogę patrzeć przez długi czas. Jest to taki typ nitki, którego nie spotkałam w przemysłowej przędzy i to moim zdaniem podkreśla unikatowość tych motków. Nie ma szans by powtórzyć farbowanie, a na dodatek układem poszczególnych pasm podczas przędzenia też można nadać nitce inny charakter - tak to jednorazowe wydania. 

kolory bardziej nasycone niż na zdjęciu

W tym tygodniu oprócz dziergania tego co zawsze czyli skarpety, swetra dla PM i szydełkowania kolejnych elementów do firanki udało mi się ufarbować dwa runa bo po ostatnim fraktalu ciągnie mnie do przędzenia w kolorze. 


Pierwsze runo to Finnish w kolorze moreli, brzoskwiń i ciepłych zieleni całe runo ma w sobie tyle niuansów kolorystycznych, że trudno je wymieniać. Ogólnie jest ufarbowane w ciepłej kolorystyce i mam zamiar zrobić z niego navajo z bardzo długim przejściem tonalnym ale o tym postanowię dopiero za jakiś czas....



...ponieważ runo, które będę przędła w tej chwili to Bfl ufarbowanie w intensywne kolory. Po przędzeniu czesanki nowozelandzkiej, która tak przypominała mi Bfl, znowu zatęskniłam za kontaktem z tym runem, a że układ barw i ich wpływ na siebie w faraktalowej przędzy bardzo mnie fascynuje to mam takie coś do eksperymentów :)


Czesanka upleciona w warkocz prawie obrazuje trochę przyszły wygląd przędzy ale nie do końca jestem w stanie to sobie wyobrazić - niby poszczególnych barwników jest równo ale, który zdominuje przędzę to się okaże jak nitka będzie gotowa.





Nie mogłam się oprzeć umieszczeniu tego zdjęcia z lampą - jak nie kochać tak cudownego runa :) 



Na wełnianym blogu bywają wtręty z innych dziedzin mego życia, nieliczne ale jednak :) - ONZ ogłosiło 21 czerwca międzynarodowym dniem jogi, więc pozwolę sobie zadedykować taką migawkę wszystkim z bólem któregokolwiek odcinka kręgosłupa :)


Przy astmie alergicznej nie mogę rehabilitować się podczas pływania ( za dużo chloru), a same ćwiczenia izometryczne są strasznie nudne, joga jest formą aktywności, który jak najbardziej mi odpowiada :)
Pozdrawiam Was  dzisiaj jak jogini -  namaste :))

niedziela, 14 czerwca 2015

Roztrojenie jaźni czyli nic nowego

Z coraz większą rozpaczą patrzę na rzeczy, które mam zaczęte a nie mam czasu się nimi zająć - jedyne lekarstwo na to zacząć więcej :) 
Nowe runa kuszą mnie stale, a że od czasu do czasu je pakuję w paczki z zamówień sklepikowych tym bardziej trudno mi się oprzeć wszelkim pokusom. Czesanka nowozelandzka z jagniąt bardzo mnie zafascynowała, jest to taki merynos z bfl :) Już wcześniej pisałam, że jest to mieszanka merynosa z Longwool, Romney i Cheviot'em, ta krzyżówka z Longwool jak najbardziej wyszła na dobre tym merynosom.



Czesankę farbuje się dobrze a na dodatek farba wnika w nią dużo lepiej niż w merynosy, nie zauważyłam tendencji do filcowania się wszak to jagnięta, chociaż zachowuję wszelkie zasady przy farbowaniu ale nieprzesadnie. 


 Ta partia ma dość długi włos co ułatwia dzielenie na pasma do przędzenia, a przędzie się cudnie jak już wspomniałam to takie połączenie bfl z merynosem, ma blask, sprężystość, sunie płynnie przez palce i ma wszelkie zalety runa, które da się lubić.
Ostatnio do mojej fascynacji kolorem morskiej zieleni z petrolem dołączyły rudości, stąd ten zestaw barw na czesance, będzie to 2-nitka skręcona w fraktal - co z tego, że nie dziergam z takiej przędzy ale bardzo ją lubię prząść a później na nią patrzeć.
Rudości zostało na jeszcze jedno farbowanie, miałam ok 100 g ufarbowanego kwiatami dali runa Corriedale + nylon ale nie na intensywny pomarańcz (taki sobie wymarzyłam) tylko na żółto. Wykorzystałam tą resztkę farby do podrasowania mało atrakcyjnej dla mnie żółci.


Ostatnio pokazywane single merynosa superwash + nylon przerobiłam na navajo, doprzędłam trochę bieli, która została złamana w farbowaniu na lekki popiel i czyni się skarpeta. Oczywiście w międzyczasie czynię sweter dla PM ale przy obecnej temperaturze preferuję mniej grzejące robótki, a jakiś przerywnik musi być :)


A teraz nie o wełnie.
 Po śmierci pierwszego zielnika z powodu zbyt cienistego miejsca oraz mrozu, po trzech latach opowieści jaki to sobie założę "już niedługo" ogródek ziołowy - nareszcie się udało. Z pomocą PM i dziecięcia mam wyszarpany z a'la trawnika kawałek ziemi, który będzie poletkiem doświadczalnym na mój nowy zielnik.
Ziół posadziłam dość sporo ale używam ich solidnie a nadwyżki suszę na zimę, oczywiście muszę się liczyć z tym, że niektóre gatunki w naszym klimacie nie przetrwają zimy i trzeba będzie sadzić na nowo, rozmaryn zaraz powędrował w donice on to na pewno nie przetrwa. Na zdjęciu dokładnie nie widać trzech donic, bo przesłania je lubczyk i miłorząb japoński ale w nich posadziłam 6 odmian mięty - jest zbyt ekspansywna by sadzić ją do gruntu.


Tydzień upłynął mi dość intensywnie a na dodatek jak to w czerwcu czas na dżem truskawkowo-rabarbarowy. Przerobiłam 6 kg owoców na mieszany dżem ale zrobiłam też 3 słoiczki dżemu z rabarbaru i skórki pomarańczowej - to dla mnie taki lekki "kwasek" :) 



Na słodko pozdrawiam Was :))

niedziela, 7 czerwca 2015

In progress czyli w trakcie

 Angielskie "in progress" brzmi mi jakoś lepiej by odzwierciedlić mój stan,  niż po polsku "w trakcie". W tym "progress" czuję, że coś się dzieje, coś się tworzy, ktoś "tłucze młotkiem",  a w naszym "w trakcie" brzmi jakbym była w okresie zadumy, fazie projektów i fantazji.
A dzieje się dużo i to na raz, nie tylko powstają nowe pomysły i projekty ale jestem też w stanie ciągłego "robienia czegoś". Chyba letnia pogoda tak na mnie działa, że chce mi się więcej.


Za jasna włóczka na sweter PM zyskała towarzyszkę w postaci cudnej nitki na estońskie koronkowe szale, może nie będzie tak piękny jak z samej perłowej szarości ale przynajmniej trochę mniej jasny. Sweter zaczęłam robić po zdjęciu miary z ulubionej bluzy PM, na razie zyskał miano "kolczugi" za sprawą wzoru ryżowego. Bardzo jestem ciekawa wydajności tej włóczki to drugi motek ale robię w okrążeniach.


W trakcie dziergania są też skarpety -  jedne "ohydki" dla mnie, włóczka była w zestawie z beżem, który mi się podobał, od 3 lat ją przekładam ale w tym roku wiele skarpet powędrowało do kosza więc postanowiłam zmierzyć się z tymi motkami. Drugie te w niebieskościach to dla ojca, mój plan zrobienia ich z samego cheviota legł w gruzach, okazało się, że są zbyt cienkie a ojciec preferuje grube, masywne skarpety. Robię je z dwóch nitek wspomnianego cheviota i singla z merynosa - są mięsiste :)


Uprzędłam ok 60 g merynosa superwash + nylon  na moje skarpety, nitka z przejściem tonalnym będzie tłem dla delikatnej szarości z tegoż samego runa, które właśnie jest przędzione. Skarpety będą we wzory wrabiane i będzie to powtórka skarpet, z którymi się ostatnio rozstałam. 
Coś czuję, że to lato będzie pełne skarpet, bardzo mi się podoba ta książka, a raczej jej zawartość. Nie kupię jej bo to jednak 18 funtów i do tego przesyłka, sama coś w tym stylu będę wymyślać, bo ładnie ubrane stopy mi się podobają :) 

aparat kłamie to petrol z zielono-morskim kolorem

Dzięki Asi (JotHa) tajemnicza płytka znajdująca się na wyposażeniu mojej maszyny dostała pasującą do tego stopkę i w tej chwili tylko brak czasu powstrzymuje mnie od solidnego wykorzystania nowego wynalazku. Pierwsze próby już były ale prozaiczne cerowanie dziury i w tej kwestii stopka sprawdza się fantastycznie ale ja mam zamiar pobawić się w pikowanie kilku drobiazgów a to super udogodnienie - Asiu dziękuję za ten post o wynalazkach do maszyny :))


 Próby opanowania własnej dżungli jak na razie bardzo mizerne ale cudownie jest patrzeć na kwitnące rododendrony i pnie sosen otulone bluszczem i tylko wszechobecne chwasty burzą ten sielankowy widok.





Po łagodnej zimie pędy bambusa tworzą własną dżunglę w postaci nowych pędów, wystających z ziemi jak tyczki do fasoli, figa okryła się owocami ale jest ich sporo więc część na pewno zrzuci - oby dały radę dotrwać do jesieni. Pomidory siedzą w wiaderkach a ja planuję rozsadę ziół. 

 PM zrobił mi wizytówki podobają mi się bo widnieją na nich moje własne precelki :)



Pozdrawiam Was ciesząc się ciepłem :)