niedziela, 30 grudnia 2012

Rożki

Nic już nie stało na przeszkodzie by zacząć chustę, która tak mi się spodobała z książki M. Stove. Shetland uprzędziony, kolor mi się podoba, faktura nitki też , projekt wymagający uwagi, co bardzo dla mnie ważne, lubię takie wzory.  No i  Agata uczyniła sama od siebie, bez wzoru chustę w oparciu o ten projekt, więc jak  pokazała swoją,  na nowo zachwycił mnie ten wzór - i zaczęłam dziergać.


to na razie liście, pąki są później

"Pąk róży" bo taki ma tytuł - jest chustą, którą zaczyna się od dołu czyli tytułowych rożków, a żeby było inaczej to nabieramy oczka na cały dół (coś ponad 300) przerabiamy kilka rzędów ściegiem francuskim a potem robimy każdy z 11 rożków osobno.  

lepiej widać na białym  - serwetka też różana :))

Pisałam już kiedyś, że tradycyjna konstrukcja chusty nie za bardzo mi się podoba głównie przez ten środek, po bokach którego dodajemy oczka, tutaj w środku jest motyw wzoru  przez co chusta wydaje mi się atrakcyjna a bogaty koronkowy dół ładnie równoważą proste kawałki robione wzorem francuskim. Muszę jeszcze dodać, że jest to trochę inne dzierganie niż typowych szali estońskich gdzie wyraźnie mamy dwie strony: prawą  (najczęściej oczka prawe) i tu robimy wzór, a na lewej lecimy lewymi. W przypadku tego projektu lewa strona też wymaga od nas uwagi nie jest to typowy dwustronny wzór ale trzeba uważać gdzie są oczka prawe lub lewe albo niekiedy jakiś motyw wzoru.

no jeszcze raz - bardzo mi się te rożki podobają 
Skarpety Pana Męża skończone, trochę marudził ale stwierdził, że będzie chodził. Pan Mąż twierdzi, że ubrania nie nadają się na prezenty, więc pytam go :
- A takie skarpety robione przez 12 dni wieczorami to nie mogą być prezentem ??
W odpowiedzi słyszę : - No cóż to nadal tylko skarpety ...

włóczka z Dropsa - Fabel

Nie mogę odmówić logiki takiemu stwierdzeniu, no bo przecież przeznaczenie ich się nie zmieniło, jakoś specjalnie ich się nie nosi, nie mają magicznych właściwości - w dalszym ciągu to skarpety :)))


Z danych technicznych to wzór rozrysowany na 84 oczka, druty 1,75 i ok. 110 g włóczki. Fabel jest mało sprężysty, nie wiem jak skarpeta będzie wyglądała po praniu ale jest robiona bardzo ściśle więc mam nadzieję, że nie rozwlecze się za bardzo.

skarpety mężowskie nogi moje :))
Jedyną zmianę jaką wprowadziłam to przy zbieraniu palców zostawiłam po bokach 4 a nie jak zawsze 2 oczka, jednak palce potrzebują trochę miejsca. Dwa oczka za bardzo się rozpychały i powstawały takie drobne prześwity.
Skarpety i rękawiczki to rodzaj dziergania, który nie kończy się u mnie na jednej parze, to serie zaraz po 2, 3 lub więcej par - Frasia coś o tym wie :)))
Więc oczywiście teraz kiedy to ja dopasowuję wzory to skarpet a nie tak jak bywało kiedyś, że ja się dopasowywałam do znalezionego wzoru - narysowałam następne skarpety  - dla mnie.
Czerwień malinowa Fabel, szary jakaś niemiecka włóczka, wzór rozrysowany na 72 oczka, już się dzieje.


góra i wierzch skarpety a kwiateczki to spód 
Bardzo lubię rysować takie wzory ale moim noworocznym postanowieniem jest wizyta u okulisty, po dłuższym rysowaniu jakoś tak brak ostrości obrazu i nijak podkręcić :)
Pięknie dziękuję za odwiedziny i życzenia pod świątecznym postem, a że następna okazyjna data się zbliża przyjmijcie moje :
                                         
      Szczęśliwego Nowego Roku,
wszelkiej pomyślności 
i oby nie zabrakło owiec :)))

niedziela, 23 grudnia 2012

Zapach świąt

Choinkę dostałam w prezencie od mamy i siostry, jeszcze lampek brakuje ale do Wigilii zdążę.  W domu lampki na choince zapalaliśmy w Wigilię,  lubię tę tradycję czas adwentu raczej służy do zadumy i oczekiwania na święta, a nie kiedy już przyjdą to jesteśmy nimi zmęczeni - wszak teraz święta zaczynają się pod koniec listopada.    


jeszcze bez lampek ale  ten zapach :))
Zapach świeżej choinki, pościeli i obrusów przywiezionych z magla, pastowanych podłóg, barszczu i smażonej ryby, pomarańczy cudem zdobytych - zawsze będzie kojarzył mi się z świętami mojego dzieciństwa. Jak mogę staram się by w dalszym ciągu święta zaczynały się u mnie w Wigilię, wprawdzie podłóg już nie pastuję, pomarańcze i inne frykasy są cały rok ale choinkę mam pachnącą, barszcz będzie i karp też, obrus wykrochmalony też czeka, a z Panem Mężem zawitały pierogi z kapustą, które wszyscy uwielbiamy :))
Udało mi się jeszcze w trakcie różnych przedświątecznych zajęć zrobić kilka drobiazgów. Reszta "paciatej" włóczki dostała nowy kolor i teraz jest przynajmniej dla  mnie bardziej oglądalna, wiem to tylko na skarpety ale kolor mnie męczył. W oryginale jest jeszcze ciemniejsza więc właściwe widać tylko jakieś niuanse kolorystyczne, włóczka jest dobrej jakości na skarpety więc trochę szkoda by leżała niewykorzystana.

nowy wygląd 
Rozrysowałam skarpetę, miała być dla Pana Męża ale coś marudzi, że za długa góra. Przymierzy jak skończę nie będzie mu się widziała to podstarzałe dziecko dostanie, wszak rozmiar stopy ten sam. Wzory z książek nowych i starych. Górny to Fair Isle a dół to litewskie rękawiczki no i muszę się przyznać teraz dopiero przeczytałam jaką włóczkę i druty używały (i używają) Litwinki. Autorka pisze o wełnie domowo przędzionej (singiel) lub typu "lace" i drutach nr 1,25 - przy takim zestawie to i 90 oczek można przerabiać a rękawiczka wyjdzie na rękę a nie na "łapsko".


Oczywiście w nowym dzierganiu zaistniał Fabel z Dropsa, włóczka w porównaniu z Zitron'em jest trochę tak jakby lnu jej dodano, nie ma w sobie prawie wcale sprężystości. Byłam na to przygotowana bo w komentarzach pod poprzednim postem zostałam o tym uprzedzona, no cóż byleby grzała i pięty wytrwały sezon lub dwa. Następne motki wymieszam z tym co mam i będą pół sprężyste skarpety :))  Drobny rozmiar drutów sprawdza się i dzianina jest ścisła taka jaką lubię w skarpetach.



Dom ogarnięty, ciasto kończy się piec, jeszcze farsz do pierogów, już prawie wszystko.... moje miejsce czeka, pledzik dla ciepła i druty w pobliżu, odpoczynek i spokój ....

Życzę Wam Zdrowych, Radosnych i Spokojnych 
Świąt Bożego Narodzenia 
Spędzonych w gronie Najbliższych 
oraz wszelkiej pomyślności.


niedziela, 16 grudnia 2012

Drobne grzeszki


Jest całkiem spore grono osób, które mnie inspirują.  Zaglądam na ich blogi i choć często z powodu braku czasu nie zostawiam wpisów lub po prostu nie ma co wpisać bo poprzedniczki wypisały już wszystko :)) czytam i oglądam całą sobą. 
Mam na koncie wiele drobnych grzeszków - inspiruje mnie bardzo wiele rzeczy, które pokazujecie - a to wzór zrobię podobny, kolor mnie zachwyci, fason, nitka, sposób przędzenia i farbowania ostatnio nawet przyglądam się szyciu  ot dylematy podglądacza :)) 
Jakiś czas temu  Finextra pisała o swoich zmaganiach z runem North Ronaldsay runo mnie zainteresowało ale jeszcze bardziej kolor. Finextra określiła jako kremowo szary - po prostu idealny do mojego zamysłu.
Lubię zaglądać w to miejsce jestem wielką miłośniczką nie dość, że wzorów autorstwa Alice Starmore to również jej włóczek inspirowanych krajobrazem wysp Szkocji. Ich przędze są wynikiem mieszania kolorów ja raczej nie uzyskam takiego efektu ale mogę spróbować. 

mieszanka Bfl

Z tej podwójnej inspiracji powstała ta mieszanka jest to runo mojej ulubionej (jak do tej pory) rasy BFL ale poprosiłam o mieszankę 4 części białego i 1 część oatmeal (owsianka) - wymieszane bardzo równomiernie, teraz mam bazę do farbowania nitek, które będą miały tą wielowymiarowość koloru - te włosy o kolorze owsianki powinny ją zapewnić.
Sposób farbowania na przejścia tonalne wypatrzyłam u Justyny - pokazała już pierwsze motki farbowane tą techniką mnie zachwyciły a na dodatek jeszcze mi napisała jak mam postępować :))

Kupiłam następną książkę wspomnianej wcześniej Alice Starmore, książka została wydana w 1988 ( to jest wydanie wznowione i uzupełnione). Wzory swetrów trochę trącą myszką ale nie to było dla mnie ważne tylko opis techniki ich tworzenia, tworzenie i projektowanie dzianiny z wzorami typu Fair Isle oraz gotowe wzory do wykorzystania.


Nie jest to pozycja dla kogoś kto chciałby zrobić sweter z tej książki (a jest tych pozycji sporo) chyba, że ta osoba jest miłośniczką mody z lat osiemdziesiątych - ale jest to całkiem niezły zbiór porad do samodzielnego projektowania i tworzenia dzianin.
Po tak długim dzierganiu niby wiem wiele ale ciągle odkrywam, że jeszcze jest więcej tego czego nie wiem :))
opis projektowania czapki
Książka nie jest tania bo ok 100 zł ale jestem z niej zadowolona, mam na oku jeszcze jedną tej autorki no cóż drobne grzeszki chciejstwa też mnie nie omijają.

mnogość wzorów
Po ostatnim włóczkowym niewypale pocieszyłam się motkami na skarpety to moje pierwsze spotkanie z włóczką Fabel z Dropsa oczywiście napiszę o moich wrażeniach z dziergania jak również pojawi się wzmianka o trwałości tej włóczki - będą skarpety :))



Frasia zapytała ostatnio czy ja wymyślam te wzory - w rękawiczkach już mi się zdarzało ale skarpet jeszcze nie rozrysowałam (tak skomplikowanych bo tych o prostych wzorkach to nie zliczę) i myślę, że najwyższy czas by to zrobić :))

Pokazuję robocze zdjęcia skarpet i innych nie będzie (w poprzednim wpisie uzasadnienie:) wzór z Ravelry nazywa się "Water for the elephants" jest darmowy do ściągnięcia w PDF.


Skarpety są rozpisane na 72 oczka przy drutach 2 wychodziły mi za szerokie - druty 1,75 są w rozmiarze idealne i za to i tylko za to je lubię. Skarpeta ładnie przylega i o to chodziło :))


 Jak widać drugą powinnam skończyć dzisiaj no i chyba następne narysuję sama no bo właściwie czemu nie.


Pozdrawiam niedzielnie i dziękuję za inspiracje :)

niedziela, 9 grudnia 2012

Wodorosty

Jakiś czas temu zafarbowałam mieszankę BFL z Seacell ( włókno z wodorostów) nie do końca podoba mi się sposób połączenia dwóch czesanek. Jednak lepiej czesanka wygląda gdy są połączone bardziej równomiernie, no ale na tym etapie to już wiele zmienić nie można.


lawendowe fiolety z oliwkową zielenią

lawenda z przytłumionym niebieskim i odrobiną szarości
 Lekko adwentowa kolorystyka trafiła na właściwy okres przedświąteczny więc bardzo wolno zmienia się w nitkę. Może uda mi się jeszcze trochę uprząść przed świętami ale raczej nie robię sobie wielkich nadziei, nawał różnych spraw skutecznie niweluje wolne chwile z kołowrotkiem.

prosto z motowidła
Tak z ciekawości i w ramach odpoczynku, uprzędłam 50 g metodą fraktali, włókno wodorostów przypomina jedwab ale nie ma szans by je z nim pomylić. Od razu wiemy, że jest to coś innego, jest jakby sztywniejsze w palcach czuje się, że nie jest to włókno pochodzenia zwierzęcego, nawet blask jest taki bardziej zimno metaliczny. Nitka w dotyku jest miła lejąca, ciepła ( nie ma uczucia chłodu jaki daje jedwab). Oczywiście seacell jako włókno pochodzenia roślinnego pozostało obojętne na barwnik do wełny. Jedwab będzie u mnie zajmował zawsze pierwsze miejsce ale jeżeli chcemy nitki z srebrzystą poświatą to wodorosty podobnie jak tencel zdają egzamin.

blask wodorostów :))
 W ostatnim poście napisałam o zakupach dziewiarskich, no i oto prezentuję zestaw "zaćmienia umysłowego"  - no przecież mogłam napisać maila lub zadzwonić i uzyskałabym odpowiedź ale po obejrzeniu zdjęć w sklepiku stwierdziłam, że włóczka powinna mieć przejście tonalne na 2 - 3 rzędy w skarpecie. Jak wygląda widać poniżej. Miałam ochotę na cieniowane tło w skarpecie, mam swój największy koszmar - łatki, ciapki, paćki bez jakiegoś składu i ładu - w ramach nauczki na przyszłość czynię skarpety. Wykorzystam około 50g więc resztę mam nadzieję ufarbować na jakiś sensowny -  czarny kolor :(


 Gdyby nie wzór wrabiany, który dość skutecznie rzuca się w oczy "paciata" skarpeta byłaby nie do przyjęcia przynajmniej dla mnie. Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie zaniechałam tego dziergania są nim nowe druty. Kupiłam nowy wytwór KP druty z włókna węglowego z niklowymi końcami - kupiłam dla rozmiaru i jest to jedyny powód, dla którego warto je kupić. Robię dużo więc poszukuję narzędzia idealnego, prawie są nimi  (dla mnie) druty drewniane z KP  - ciepłe, lekkie, ciche, z ostrymi końcami ale dostępne od nr 2 a ja chciałam cieńszych. Włókno węglowe oferuje 1,5 i 1,75 bez specjalnego strachu o to, że drut się złamie. Na drutach robi się dobrze ale nie idealnie - połączenie jest wyraźnie wyczuwalne podczas dziergania, więc nie idzie gładko i słyszymy "chrupanie" z towarzyszącym hamowaniem przy łączeniu. Dla mnie rozmiar był ważny i z tego jestem bardzo zadowolona ale gdyby jakimś cudem udało się zrobić w takim rozmiarze drewniane - o tych węglowych bym nawet nie pomyślała.


 Dzierganie skarpety z wrabianym wzorem jest relaksem w porównaniu z tym co właśnie skończyłam, rękawiczki, o sposobie dziergania pisałam tu. To było nawet dla mnie za dużo szczęścia, trwało do znudzenia, tego nie dało się zrobić szybko, jeden palec robiłam 3-4 godziny ale zrobiłam i jestem zadowolona. Rękawiczki po wypraniu i uformowaniu nabrały oczekiwanego kształtu a na dodatek są bardziej przylegające do ręki, nie straciły nic z mięsistości są bardzo ciepłe.


 Podwójne dzierganie jest efektowne szczególnie gdy zależy nam na ładnym dwustronnym wyglądzie co w rękawiczkach nie do końca jest wykorzystane ale mnie chodziło bardziej o podwójne ciepło :)) Trochę upłynie czasu zanim zrobię coś tą techniką ( nawet wiem co) ale jak na razie stanowczo muszę od tego sposobu odpocząć więc chyba będą zwykłe wrabiane skarpety :))


Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli :))

sobota, 1 grudnia 2012

Core czyli owijanie

Długo nie wytrzymałam :)) Piękne batty (jeszcze nie wszystkie) - zmieniły się w nitkę. Prosiłam o takie śmieciowe czyli zróżnicowanie fakturowo, Beata  napisała mi, że ich specjalnie długo nie czesała by zachować tą różnorodność materiału, koloru i faktury. Od dłuższego czasu miałam zamiar wypróbować jedną z technik przędzenia artystycznej nitki -  z tej książki. Książka Jacey Boggs podoba mi się nie tylko ze względu na proste przekazanie wiedzy ale co dla mnie cenniejsze autorka pokazuje próbki dzianiny powstałej z takich nitek. 


zachowana równowaga w nitce

 Do wypróbowania techniki "core" brakowało mi battów, są luźniejsze od czesanki a na dodatek Beata zadbała o to by były pod każdym względem różnorodne. Przędzenie takiej nitki wymaga trochę wprawy i odpowiednich materiałów. Skrzydełko "Jumbo"  okazało się pomocne :))
Jestem bardzo zadowolona bo wyszło książkowo tzn. : nitka jest puszysta i całkowicie "zbalansowana", a na dodatek widać wszystkie części składowe batta.


"Core" - w tłumaczeniu - rdzeń, jądro, sedno sprawy i jeszcze klika bardziej wymyślnych znaczeń - czyli coś co jest w środku - nazwa właściwie oddaje całą istotę tego przędzenia. 
Przędzenie nitek typu "core" polega na prostopadłym owijaniu czesanki o nitkę podstawową (rdzeń), która musi być najpierw bezwzględnie odkręcona, by nie dodawać skrętu przy owijaniu.  Jeżeli tego nie zrobimy powstanie sztywna i przekręcona nitka. Jako nitki podstawowej użyłam nici wełniano-poliestrowej z firmy Madeira, są to nici do haftu maszynowego ale ja ich nie wykorzystuję więc jako podstawa pod moje "owijanie" były idealne. 


Na zdjęciach nie widać całego bogactwa użytych materiałów ale jest w tych battach bardzo wiele składników: różnobarwne czesanki wełniane, alpaka, nitki jedwabiu i pięknie połyskująca przy sztucznym świetle angelina, filcowe kulki - no wszystko :))

bogactwo składników :))

Uprzędłam ten ostry pomarańcz, którego wcale nie było tak wiele, wnętrze okazało się bogate w alpakę i połyskliwą angelinę oraz wiele innych materiałów. Taka nitka nie ma sprężystości (tyle co nitka podstawowa) ale układ kolorów jest całkowicie inny niż przy tradycyjnym przędzeniu.  



Na razie jeszcze nie wiem do czego wykorzystam takie nitki, może po prostu nimi zostaną ale jako dodatek do  dzianiny na jakiś motyw, dekor  wydają się wręcz idealne.

W minionym tygodniu przyszło trochę paczek, uzupełniłam stany w sklepiku oraz dodałam trochę nowości, przyszła książka (napiszę o niej później). Miałam też plan nie wydawania pieniędzy na włóczkę, tak dla tortury przeglądam pasmanterie w internecie no i wypatrzyłam druty nr 1,75 i 1,5.
Pierwsze druty do skarpet jakie miałam dostałam od babci były to metalowe druty z niemożebnie ostrymi końcami, były  również cieńsze niż zwyczajowe nr 2 - kochałam je pomimo dziury w palcu ale jak zaczęły rdzewieć nie było rady trzeba było wymienić. Mam ich wiele bambusy, drewniane, akryle i metalowe (za metalowymi i akrylami nie przepadam) teraz mam jeszcze włókno węglowe - kupiłam 1,75 i jak zdają egzamin to kupię jeszcze te 1,5 - bardzo lubię takie cienkie druty. Oczywiście nowy nabytek trzeba wypróbować a na takich drutach to idealnie robi się skarpety z wrabianymi wzorami,  no a jak skarpety to do pokaźnej ceny za druty dodałam jeszcze dwa motki skarpetkowej włóczki firmy Zitron.

będą skarpety :)


Wiem, że jest chłodno, dzień kurczy się tak szybko ale dopiero wieniec adwentowy, wspólne dzieło mojej Mamy i Siostry uświadomił mi, że za chwilę Święta i koniec roku. Zaczynam podejrzewać, że ktoś majstruje przy czasie może trzeba coś naprawić, jakieś tarcie włączyć by choć trochę wyhamował. 


Miłego weekendu :))

niedziela, 25 listopada 2012

Bajka

Miało być nudno to znaczy tak normalnie jak to u mnie. Miałam się chwalić nitką Shetland'a uprzędzionego w cieniznę na koronkowy szal  (106 g - ponad 770 m 2-ply).   

Shetland
Miałam napisać, że na szybko robię "wdzięcznościowe" skarpety za koszyk grzybów, który nota bene dostałam w październiku. Ten czas jakoś tak pomyka zbyt szybko.
Miałam napisać, że farbowałam troszeczkę ale schnie więc pokażę później. 

szybkie skarpety
A napisze tak :
W piątek  nie spodziewając się niczego zadzwonił listonosz i twierdzi, że paczkę ma dla mnie - ja, że nic nie zamawiałam - on twardo, że jednak chyba tak - nazwisko nadawcy wyjaśniło wszystko :)))
Jakiś czas temu zrobiłam projekt hafciarski róż, spodobał się Beacie więc chciała kupić, a że nie był na sprzedaż to go dostała. Musiał jej się spodobać bo zapytała co bym chciała - a ja zauroczona jej batami z pracownianych resztek poprosiłam by takie dla mnie uczyniła, nie dużo tyci tyci - z resztek, śmieci po innych projektach takie ostatki z ostatków. Sama drumka nie posiadam więc dla mnie to super okazja poznać coś nowego. 
To tyci , tyci w przypadku Beaty przybrało formę uczty - dostałam kwint esencję jej stylu, poczucia humoru, wszystkiego co tworzy  - to po prostu Ona :))


Najpierw wydłubałam kartonik, który okazał się cudnym kolażem , Beata nazwała od "Trudne lato" - a ja myślę, że wielu chciałoby mieć tak twórcze lato, pod spodem to piękne ceramiczne guziki też w prezencie.
Będzie wisiał u mnie w moim "najmojszym" miejscu :)) 
Później to tytułowa "bajka" - na pięknych ręcznie robionych metkach skład wypisany - niby wszędzie "śmieciowe" pisze ale same popatrzcie czy słusznie :)) Tak to bywa z artystami tam gdzie zwykli śmiertelnicy widzą "śmieci" oni tworzą cuda. 



Każdy z battów mi się podoba, już wiem na co w najbliższym czasie zdefrauduję pieniądze, duży grępel nie nadaje się do tworzenia autorskich mieszanek połknąłby takie ilości i zobaczyłabym je po nim rozmazane. 
Mały drumek jest idealny do robienia batów dla  fakturowych nitek. 


Batt ręcznie barwionego lnu , jedwabiu sari (resztki nitek po produkcji jedwabnych tkanin) i angeliny.

len, jedwab sari i angelina


Z powodu kolorystyki, faktury i jednego z dodatków:)))  mój nr 1. Jest to piękne połączenie brązów, szarości z kolorowymi drobinami wełnianymi tworzącymi małe guzki, przez Beatę nazwanie "plemnikami" :D

metka mówi wszystko :)

Postrzegam siebie jako odtwórcę i rzemieślnika - Beata to artystka -  jest w tych battach jakaś lekkość tworzenia.

ulubione Beaty  i słusznie bo piękne w pysznym składzie
alpaka, sari silk, merino + angelina

By ukazać piękno tych mieszanek postanowiłam uprząść je metodą "core" chociaż trochę pobędą w stanie pierwotnym bym mogła je podziwiać.
Jeszcze raz Beato pięknie dziękuję :))

niedziela, 18 listopada 2012

Polwarth, który mi nie pasuje

Jak tylko napisałam, że Polwarth mi nie pasuje, pod ostatnim postem posypały się zapytania:
 Co z nim jest nie tak ? Miły jest, przędzie się świetnie, biel ma prawie cynkową nie jest taki jak zwykły merynos, pod palcami czuje się dodatek krwi Lincolna - a ja wydziwiam.



 Włókno Polwarth jest właśnie takie jak napisałam pomimo że, nie przepadam za merynosami ich mieszanki wprawiają mnie w zdumienie, taka niepozorna rzecz jak krzyżowanie ras ma olbrzymi wpływ na jakość runa.
Moim zdaniem Polwarth ma  niepowtarzalny charakter i jest naprawdę wart uwagi. Z danych technicznych to uprzędłam 80 g ponad 685 metrów 2 -ply, (ponad 3 godziny składałam tego 2-ply:))
Po przeliczeniu wyszło mi, że 100u gramowy motek powinien mieć ponad 820 metrów - włóczka z Dropsa Alpaca Lace ma w 100 g - 800 m.
To, to o czym marzyłam - prząść nitki na koronkowe szale, a myślę, że to nie szczyt możliwości nowego kołowrotka, tego runa  no i moich.


 A teraz o tym dlaczego nie Polwarth. Bo trzeba by farbować w moim przypadku odpadają wszelkie łatki, ciapki i inne pozbawione jakiegoś rytmu układy kolorystyczne a poza tym tutaj wzór jest ważny, więc nie ma mowy o jakiś przejściach kolorystycznych. Kolor jednolity - będzie za jednolity, nijak nie pasuje mi do tego projektu. No i chyba rzecz najważniejsza faktura nitki jest nie do przyjęcia, tytuł tego wzoru to "Pąk róży". Jak ktoś ma w ogrodzie róże lub widział pergolę okrytą pąkami róż to widział pełno drobnych kolców, działki kielicha też są takie poszarpane i z ostrymi końcówkami, nie wspominając o gałązkach - no gładkie runo zabiłoby ten wzór dlatego pomimo mojej dumy z nitki Polwarth'u, nie użyję go do tego projektu.
Przędę nitkę z Shetlanda Moorit - kolor naturalny niby brąz ale nie jednolity - wielowymiarowy (cudna rzecz w naturalnych runach), nitka ma wyraźne włoski (takie igiełki:)) no i udaje się prząść bardzo cienko.
Może wymyślam i wydziwiam ale taka już jestem, lubię jak to co mam zamiar zrobić odzwierciedla moje odczucia i oczekiwania bez jakiś niedociągnięć, musi być takie jak sobie wyobraziłam inaczej nie czuję satysfakcji. A poza tym nie macie wrażenia, że niektóre projekty mają nastrój ?

przędąc to mam w głowie uśmiech

Pod spodem dużo zdjęć ale tak to jest jak właściwie zdjęcia więcej powiedzą niż opis. Na maila przychodzą mi wszystkie możliwe newsy i tak też było w przypadku Double Knitting <- link do filmiku), jakiś czas temu "Knitting Daily" atakowało mnie "Naucz się czegoś nowego !!!!" i dodawało link do filmiku o "podwójnym dzierganiu".
Zawsze jestem chętna nauczyć się nowej rzeczy, a na dodatek brak lewej strony rozpalał moją wyobraźnię. Lubię wzory wrabiane ale lewa strona zawsze wygląda jak lewa, poprzeplatane nitki niekiedy czepiają się chociaż moje są zawsze połapane. Podczas dziergania wzorów wrabianych przy wielu oczkach w jednym kolorze drugą nitkę tak przeplatam by nie była luźna - to wymaga ciągłego przekładania nitek, a tu takie cudo nie ma spodnich nitek jest ładnie. 
Oczywiście zaraz wpadłam na pomysł by tak zrobić rękawiczki i to z palcami, jest to dość spore wyzwanie jak na naukę  nowego sposobu dziergania, szczególnie przy zbieraniu oczek -  rękawiczki kiedyś będą gotowe :)


Sposób jest naprawdę godny uwagi w przypadku szali z wzorami wrabianymi, koców, pledów do okrycia bo mamy dwie prawe strony - bardzo elegancka metoda. Dzianina tak powstała jest niezwykle mięsista, czuje się tą podwójność, daje takie poczucie przytulności i ciepła. Wadą jest bardzo wolne dzierganie, jakby nie było robimy podwójnie :)) - w tym samym czasie dziergamy prawą i lewą stronę.  

mnogość oczek
 Nagromadzenie oczek skupia naszą uwagę cały czas, nie da się lecieć na "pamięć" ( ja jeszcze muszę pamiętać o wzorze), oczka lewej strony to takie prawe nabierane od tyłu więc trzeba też poświęcić trochę czasu by nabrać wprawy przy takim przerabianiu ich.  To będą moje rękawiczki i raczej szybko tego wyczynu nie powtórzę ale już wiem, że są to moje ulubione rękawiczki.
mały palec , lewa strona
Na zdjęciach wyglądają całkiem solidnie ale są robione na drutach nr 2, więc to naprawdę drobne dzierganie.

wywinięty mankiet
 Jeszcze jedna i będzie para :)))

cieplutkie i miłe
P.S. A teraz będę czekać na Aldonę od  guzików z ceramiki i dziewczyny - ponoć mam udawać, że znam się na tkaniu na ramie - ciekawe co z tego wyniknie.


powstało jakąś dekadę temu :))

Pozdrawiam niedzielnie :)