Tyle rzeczy się dzieje, nawet niektóre skończone tylko ja nie mam czasu by uwieczniać i opisywać. Przez 2 tygodnie nic nie napisałam ale pierwszy z nich minął pod znakiem końcówki remontu. Musiałam doprowadzić przedsionek do stanu normalności po wymianie drzwi wejściowych - drzwi wymieniono w marcu więc aż strach pomyśleć albo ja jestem tak wolna albo czas tak szybko upływa :) Drugi tydzień cały praktycznie poświęcony przygotowywaniu zestawu koszulek na dość spore, coroczne święto miasta zwane "Gwarkami".
Oczywiście nie zarzuciłam zajęć ulubionych więc powstały skarpety dla żony kuzyna z włóczki, która coraz bardziej mi się podoba czyli Flora z Drops'a. Jest to mieszanka wełny z alpaką 50 g - 210 m - taka grubość najbardziej mi odpowiada na skarpety, Jedynie pięty wzmacniam dodatkiem ku temu z firmy Lang.
Wzór narysowałam w oparciu o coś podobnego co znalazłam w internecie, jest to jeden długi motyw na 23 oczka powtórzony 3 razy. Potrzebowałam małego rozmiaru skarpet a 69 oczek na drutach 2,25 przy wzorach wrabianych, daje taką właśnie nie za dużą skarpetę.
Oczka gubione na spodzie stopy by wzór wijących się listków płynnie przechodził po całości. Skarpety są robione w lustrzanym odbiciu, tak mi się wydaje, że jest ciekawiej. Zrobione były już w zeszłą niedzielę ale dopiero w czwartek wyprałam i na ostatni moment zaniosłam bo kuzynostwo wybiera się na urlop.
Skarpety na nogach właścicielki prezentują się o wiele ładniej niż na blokerze ale zdjęcia robione na szybko nie do końca ukazują ich urok :) Przeznaczone do spania skarpety są w delikatnych kolorach z drobnym wzorkiem, powinny wpasować się w pościel.
Kończąc poprzednie rękawiczki maiłam w głowie następne, wzór narysowałam dość sprawnie oprócz palców, mam jeden ale to tak jakby były wszystkie. Wzór ekskluzywny bo wydrukowany w kolorze, przy nowej drukarce do koszulek nabierają również koloru moje szare wzory. Trochę to potrawa bo rękawiczka na 96 oczek w obwodzie ale druty 1,25 więc drobnica ale jak skończę to pewnie się pochwalę :)
Moje dziecko jest mistrzem chińskich zakupów w dodatku za takie pieniądze, że się zastanawiam jakim sposobem to działa. Poprosiłam go o zakup 3 par nożyczek do ścinania nitek w haftach (tych z hafciarki do znakowania odzieży firmowej). Podczas wybierania tych nożyczek wpadły mi w oko guziki, które o dziwo przyszły bardzo szybko - na nożyczki jeszcze czekam.
Ale to co zakupiłam jeszcze to już "odlot" w innym kierunku - wielki haft krzyżykowy (70 cm x 100 cm). W zamierzchłych czasach PRL haftowałam krzyżykami ale, kanwę robiłam sama, mulinę zdobywałam z Czechosłowacji lub NRD w dodatku wzory miałam powielane na powielaczach do ulotek, z symbolami, bez koloru z opisem po niemiecku :)
Teraz taki komplet to gotowa kanwa z bardzo precyzyjnym nadrukiem (chyba, że jest się sierotą tak jak ja i zaleje część herbatą wtedy bardzo pomocny okazuje się dołączony schemat na papierze) dokładne oznaczenie kolorów z ponumerowaną tekturą do ich spięcia , ścinacz nitek, nożyk do prucia, igły, wosk by nici się nie strzępiły, inne przedmioty, o których przeznaczeniu nie mam pojęcia no i zestaw nitek. U nas zakupiłam ochraniacze na palce bo pierwsze kilka nitek i już mam dziurę w palcu, niestety drutami też tak sobie robię :(
|
precyzyjny nadruk z moim herbacianym zaciekiem :) |
Nie wiem kiedy to skończę i czy w ogóle się uda ale ma być to coś podobnego do tego co umieszczone pod spodem. Oby starczyło cierpliwości i czasu bo coraz częściej wszystko jest ... po czasie.
|
zdjęcie z internetu - to rysunek oby mój haft go przypominał |
Pozdrawiam niedzielnie z nadzieją, że z następnym postem zdążę na czas :)