niedziela, 28 stycznia 2024

Sweter dla PM

Pisząc o rzeczach czynionych dla PM, niejednokrotnie opisywałam wymagania, zastrzeżenia, uwagi i życzenia, które towarzyszą temu procesowi powstawania rzeczy dla męża. Dopiero piąty sweter który zrobiłam, spełnił wszystkie mężowskie oczekiwania. Teraz mogę robić kopie i tak też się dzieje. PM nie będzie narzekał na ten sam fason, na brak powiewu nowości, czy rewolucyjne rozwiązania zapięć pod szyją - ma być tak samo. 


Dokładnie taki sam sweter opisałam tutaj, ten na zdjęciach to dokładnie to samo tylko kolor inny, i tym razem PM przystał na wszycie czerwonego zamka. Nosi się tak szaro-buro, że czasem taki drobny akcent dodaje życia tym jego "mundurom" maskującym.


Sweter powstawał dość długo, bo była przerwa na produkcję skarpet, ale jak tylko zrobiłam zdjęcia, to PM zgarnął do noszenia. Ponoć wszystko jest w najlepszym porządku, nic nie przeszkadza i nosi się tak dobrze, jak ten poprzedni :)


Sweter zrobiłam z włóczki Karisma oraz dodatkowej nitki lace, którą dokładam ze względu na wzmocnienie Karismy. Druty nr 4, poprzeczne paski w rękawach dobierane, a nie doszywane, i to właściwie wszystko. 


Ze strony komercyjnej to uzupełniłam główne braki w sklepiku, kupiłam kilka nowości i mam zamiar je opisywać. Mam nadzieję, że uda mi się opisać nowe runa zanim, znikną ze sklepiku, a tak już było :(

Cztery naturalne czesanki Farerska (Faroe) czesanka z Wysp Owczych, Punta Arenas - czesanka z Ameryki Południowej, Cormo oraz mieszanka runa merynosa falklandzkiego, jedwabiu eri, lamy i wielbłąda. Wszystkie te czesanki opiszę po uprzędzeniu. 
Są też trzy kolorowe nowości dwie czesanki z przeznaczeniem na włóczkę skarpetkową, moją w sobie dodatek nylonu. 



Jedna z nich jest w odcieniach czerwieni, zresztą nazywa się "czerwone drzewo różane", a druga to bursztyny i mosiądz. Też mam zamiar to uprząść, bo bardzo jestem ciekawa jak to subtelne paskowanie sprawdzi się w typowej nitce na skarpety.


Kupiłam również paczki kilku kolorów, do tworzenia jakich wzorków na jednolitym tle lub do wymieszania w battach, co tam prządce przyjdzie do głowy:)



Wyspy Owcze wzbudzają moją ciekawość przez samo słowo "owca" w nazwie. Jakiego runa należy się z tych rejonów spodziewać wiedziałam, czy to mnie powstrzymało przed zakupem, no nie. 
Owce Wysp Owczych są blisko spokrewnione z owcami Spelsau, islandzkimi i szetlandzkimi, czyli rasami prymitywnymi, z runem podzielnym na włos okrywowy i puch.  Miałam jakiś przebłysk nadziej, że będzie to runo z samego włosa puchowego tak jak np. "Lis Polarny" z owiec islandzkich, ale niestety nie. 




Czesanka farerska to bardzo ładne kolorystycznie runo, kolor nie jest jednolity, lecz przetykany ciemniejszymi i jaśniejszymi włosami. W sklepiku trzy wersje kolorystyczne, jasny i ciemny szary oraz brąz.  Przędzie się dobrze, nie należy nadawać zbyt dużo skrętu, bo uprzędzie się powróz. Runo zmienia się w ciężką, lejącą się,  pozbawioną sprężystości nitkę, o sterczących ostrzejszych włosach (niby taki moher).  Ja pokusiłam się o 3-nitkę i w motku wygląda dobrze, ale zastanawiam się nad przeznaczeniem. Przy tak ładnej kolorystyce i dość grubym włosie dobrze sprawdzi się przy projektach tkackich, ale z tych dekoracyjnych, chodniki lub gobeliny. Chyba, że ktoś postanowi pokutować to skarpety też można zrobić, ale grzechy muszą być solidne :)
Parametry czesanki to : 34 - 38 mic, długość włosa od 8 - 10 cm. 



Dla mnie runo czysto poznawcze, raczej bez przeznaczenia użytkowego, ale jak zawsze warto poznać coś nowego. 

Pozdrawiam Was niedzielnie. 

PS. Nazwy nowych czesanek zostały po angielsku, niekiedy PM wypisuje paragony ... no i tyle :)




 

niedziela, 14 stycznia 2024

Z początkiem roku

Zacznę od odkrywczego stwierdzenia, że zrobiłam skarpety :) a jakże nawet wiele ich było...

Moja głęboka niechęć do opisywania tego samego procesu twórczego wyraziła się brakiem publikacji. Brak czasu na ciekawsze projekty owocował powstawaniem następnych klonów z Cotton - Merino Dropsa. 


Kiedy nastał koniec klonowania, okazało się, że sweter od PM potrzebuje ufarbowania dodatkowej cienkiej nitki, a to było na dzień przed świętami. No i zamiast farbować i kończyć sweter, zrobiłam tym razem skarpety dla siebie. 



Włóczki do zrobienia skarpet mam tyle, że pewnie starczyłoby dla nas na najbliższe 5 lat. Nie wspominając o trzech koszykach resztek, biały motek był z zapasów a ta "szałwia" to właśnie reszta po innych skarpetach. Szałwiowa resztka to ręcznie przędziona nitka z mieszanki, którą kiedyś kupiłam w WofW-ie, był tam dodatek nylonu, więc użyłam bez obaw. 
 

Wzór frontu z łotewskich rękawiczek, dodawanie oczek od spodu, inne  wykończenie pięty ma zagwarantować jej większą trwałość i mniej widoczne cerowanie, które i tak nastąpi. Druty 2,25,  oczek 70, ale w ściągaczach dodałam oczek, by nie były takie rozciągnięte na płasko. 



Pod spodem zdjęcia (nie wszystkie) z grudniowej produkcji "tego samego". Brązowe skarpety dla mojego ojca jak go zobaczyłam w czarnych półbutach z białymi wełnianymi skarpetami, ponoć skarpety pasowały do jeansów.  



Ostatnie z klonów (powstały 4 pary) musiały dostać paskowane góry, brakło mi włóczki, ale w resztkach znalazłam ten sam rodzaj tylko kolor inny. Syn chodził w nich tylko w domu, teraz awansowały na skarpety całodobowe, pewnie trzeba będzie się zaopatrzyć w następne motki. To jedyny rodzaj włóczki, w której nie mam zapasów.


 Na razie postanowiłam zrobić sobie sweter, dwa ostatnie nie zachwycają :( oba gryzą. Mam całkiem sporo 3- nitki bfl, w naturalnej bieli, dokupiłam Kid-Silk w kolorze marcepana, zobaczę jak będzie wyglądała próbka. 

Wzór sam się pojawił i jest to coś, czego sama bym sobie nigdy nie zrobiła, ciekawe jak nazwać realizację projektu zupełnie nie pasującego do mnie. 



Kupując moher kupiłam dwa motki szałwii (Baby merino) do moheru po poprzednim swetrze, myślałam wtedy o czapce. Przędłam ku temu wełnę, ale to co uprzędłam jest tak delikatne w kolorze, że prawie białe. 


W połączeniu z moherem nitka nie wyglądała dobrze, pewnie będzie leżała do następnej akcji ze skarpetami. Mam kilkanaście takich motków oczekujących na zaistnienie, więc jeden więcej ...


Idąc porozmawiać z przodkami na cmentarzu, w wigilię Wigilii skręciłam bardzo skutecznie kostkę. Światła nie było tylko gdzieniegdzie promyki zniczy, śnieg sypał, było nierówno i ja rozpłaszczona pomiędzy mogiłami. Oszczędność w poruszaniu się, ze słusznych rozmiarów kończyną po wykręceniu,  zaowocowało szybkim remanentem, i równie szybkimi zakupami uzupełniającymi. Pewnie niedługo pojawi się post zachwalający nowości w sklepiku, a trochę ich będzie :)

Pozdrawiam Was niedzielnie