Ta omijana przeze mnie czesanka, omijana ale spoglądałam na nią z zadowoleniem posiadacza czegoś ładnego, w składzie : merynos, len i jedwab, nagle okazała się wyjątkowym materiałem. No, nie jest to taka wyjątkowość jak bfl ale jednak jest :)
Nagle to coś czemu się tylko przyglądałam, nie ukrywam z przyjemnością stało się z materiału dekoracyjnego czymś o bardzo praktycznym zastosowaniu.
Po równomiernym wyczesaniu, powstała nitka, która ma cechy wełny z jej sprężystością (ale bez przesady), blask jedwabiu i to coś co się kojarzy z lnem, taka prostota z cechami jakiejś pierwotności materiału.
Jest jakiś fundamentalizm w włóknie lnu, bliżej natury już być nie może, to moje bardzo subiektywne odczucie ale powraca zawsze kiedy mam do czynienia ze lnem czy to ubierając koszulę, śpiąc w lnianej pościeli czy kładąc lniany obrus na stole, len wzbudza we mnie poczucie czegoś w swej prostocie wyjątkowego.
Motek nie był zbyt wielki więc obawa o to czy starczy na dwie niedługie skarpety była słuszna, zostały jakieś dwa metry włóczki. We wcześniejszych wpisach wspomniałam, że wzorek jest z japońskiej książki maił imitować patyczki lnu, niebieskie kwiatki to moja wariacja na temat kwiatków lnu (sama rysowałam), bąble pomiędzy kwiatami mają przywodzić na myśl torebki nasienne lnu.
Wzór rozpisany na 72 oczka, druty nr 2, tym razem Lykke driftwood - ale o nich napiszę innym razem bo już nie mam sił opisywać moich fanaberii sprzętowych :)
Zdjęcia na nogach własnych zrobione jak zwykle przez PM, całkowicie pozbawionego jakichkolwiek uczuć entuzjazmu przy tym zajęciu.
Przędło mi się dobrze te nitki, do tego przyjemnie się dziergało jedynie co wzbudza moje wątpliwości to brak nitki wzmacniającej piętę a brak dodatku nylonu wróży skarpetką rychły koniec żywota.
Z tymi przemyśleniami sama namieszałam na następny motek runo Polwarth, len bielony, jedwab morwowy i błyszczący nylon. Powstała dość cienka i nawet równa nitka ale już bez tego mojego zachwytu dla pierwowzoru nie wiem czy to bielenie lnu czy dodatek nylonu ale już nie wzbudza we mnie tak głębokich przemyśleń - po prostu następny materiał do przetestowania w skarpecie.
Po skręceniu 3-nitki zostało mi trochę singla więc tak go zostawiłam by był mi wzmocnieniem w piętach. Może się uda zrobić z tego motka dwie pary krótkich skarpet.
Niestety ta biel bardzo ogranicza zastosowanie tych skarpet, będą raczej do spania niż do chodzenia, jednak te w kolorze naturalnego lnu są praktyczniejsze.
Jak tylko ściągnęłam z kołowrotka tą biel to od razu zabrałam się za grafitowego merynosa pod spodem na zdjęciu jeszcze nieprany pierwszy motek ale nie mogłam się powstrzymać by o tym nie napisać. Już mam pomysł na sweter z tego grafitu, za inspirację posłużył mi sweter, który widziałam w magazynie Knit Wear (starszy numer) i myślę, że będzie mi się podobał :) Do swetra jeszcze droga daleka w tej chwili robię "pościelowe" skarpety z motków, które pokazałam ostatnio a później może jeszcze z tego bielonego lnu jakieś szybkie skarpetki i jak nic będzie wiosna więc sweter zaistnieje pewnie w przyszłym sezonie zimowym.
PM zrobił mi kilka calówek ze sklejki i oznakował stojaki pod telefon/tablet sklepikowym logiem. Ten stojak mam zamiar jakoś wykorzystać przy korzystaniu ze wzorów podczas dziergania, jeszcze nie wiem jak ale myśl mnie fascynuje. Wygodne i w odpowiedniej odległości czytanie wzorów jest moją ciągle udoskonalaną bolączką, może nareszcie coś się zmieni w tym temacie.
Pozdrawiam Was niedzielnie.