niedziela, 12 listopada 2023

Nic gotowego

Sweter dla PM bez rękawów więc nie nadaje się do publikacji. Rozgrzebana rękawiczka czeka na zmiłowanie, by ukończyć. Jest jeszcze kilka innych grzechów, a ja radośnie brnę w nowe skarpety. Jeszcze dość intensywnie wzywał ogród z ostatnimi pracami przed zimą, przekopaniem grządek, grabieniem (nie wszystkich) liści, ścinaniem iglaków, no i chowaniem do domu cytrusów, liścia laurowego oraz oliwki. Mam zamiar jeszcze przesadzić dwa skrzydłokwiaty, bo jakoś marnie wyglądają po lecie.


W wełnianym świecie też się coś działo, oprócz swetra dla PM robiłam mieszanki dla mojej stałej w tej kwestii Klientki. Namieszałam różu z turkusem, jedwabiem i angeliną nazwałam sobie to "Unicorn", bo to pierwsze przyszło na myśl patrząc na te kolory.


Drugi zestaw kolorystyczny to "Halloween" fiolety, pomarańcze i cudny jedwab Eri. Nawet zrobiłam specjalnie zdjęcie z lampą, by było widać piękny blask tego jedwabiu. 


Trzeci mieszaniec to błękit z czerwienią, też sporo jedwabiu sari w połączeniu z South American i merynosem. Nazwałam sobie to "Barber shop" wprawdzie powinna być jeszcze biel, ale nie chciałam "rozcieńczać"  tego intensywnego połączenia barw. 


Uwolniłam kołowrotkowe szpule od Gotlanda, którego zaczęłam prząść chyba wczesną wiosną, tak -całe lato nie siedziałam przy kołowrotku :( To runo Gotland kupiłam, kiedy pierwszy raz kupowałam runo w Niemczech, czyli bardzo dawno temu, był to błam, a nie czesanka. Leżało już tak długo, że obawiałam się samoistnego filcu. O dziwo przędło się całkiem dobrze, może nie rewelacyjnie, ale nitka z tego błamu wyszła napuszona i sprężysta, czego raczej po czesance Gotlanda nie należy się spodziewać. 


Wykończyłam to w tradycyjnej 3-nitce i będę robić z tego wspomniane skarpety, raczej do spania, bo mam poważne obawy co do trwałości takiej przędzy przy intensywnym użytkowaniu. 



 Robiąc mieszanki dla Klientki, ciągle przekładałam dość sporo resztek, ale takich resztek z resztek po 10 - 20 g. Uprząść to samodzielnie mija się z celem no chyba, że robimy ubranka dla skrzatów, ale po wymieszaniu nabiera sensownej wagi i można zaplanować jakieś rękawiczki, skarpety lub czapkę. Ja na razie stawiam na czapkę, bo został mi ponad motek moheru po ostatnim swetrze i tak mnie kusi czapka w japońskie wzorki. Za jakiś czas zawita tu pewnie sweter dla PM, a potem to już będą chyba tylko skarpety. 

Pozdrawiam Was niedzielnie. 

niedziela, 8 października 2023

Po miesiącu

Wygląda na to, że posty będą się pojawiać w miesięcznych odstępach i będą opisywać powstałe swetry :) Nie było czasu na nic więcej, tylko kilka rzędów wieczorem do filmu. Ten stan intensywnej pracy opiszę później.

 Pokusiło mnie o kupno wzoru, sweter już wcześniej mi się podobał, a z lenistwa nie chciało mi się przeliczać oczek, by samej zrobić coś podobnego, tym razem rękawy mam za długie. Wzór rozpisany z takimi detalami, że jak dla mnie nadmiar informacji jest przytłaczający. Nie można się do niczego doczepić, bo nie brakuje niczego, a wręcz zasypuje danymi. Osobiście wolę prostotę w opisach i to mnie zmęczyło, znowu mam na dłuższy okres czasu spokój ze wzorami z netu.


Miesiąc temu pokazałam moher i motek jedwabiu, z których sweter powstał, całkiem przyjemnie to połączenie, ale trafił mi się jakiś "kolczasty" moher. Część tych igiełek wydłubałam podczas dziergania, ale i tak na gołą skórę nie dam rady tego założyć.  



Sam sweter na mnie wygląda dobrze, pomimo długich rękawów całkiem nieźle leży, ale gdybym robiła wg zaleceń to byłby za duży. Sweter jest zrobiony na drutach nr 4 (w opisie nr 5), a rękawy zaczynałam od nr 3,5 a i tak są dość długie. Już kilka razy robiłam coś na mniejszych drutach niż w opisie i jest dobrze, więc zastanawiam się, czy robię oczka inaczej, albo mam inne druty :)



Wzór to "Little Drops" i jest do kupienia na Ravelry. Sweter pewnie się przyda w najbliższych dniach, bo zapowiadają gwałtowne ochłodzenie.  


Wrzesień minął bardzo szybko podczas intensywnej pracy, najpierw u nas w ogrodzie a później na działce u Pani Teściowej. Radośnie beztroskie ogrodnictwo PT zaowocowało dżunglą do karczowania maczetami, w dodatku pnącza uszkodziły dach nad częścią altanki i trzeba było go wymienić. Do tego w remontowanej części altanki były wszystkie "skarby świata" z toną chrustu, to wszystko do przejrzenia i utylizacji.  Oczywiście nie ma szans na znalezienie fachowców na już, więc cała praca spadła nam na głowę. W tej chwili uszkodzony dach jest położony na nowo, nowe rynny, wszystkie pnącza wokół domku wykarczowane oraz część dżungli, a pryzma kompostowa sięga ponad 1,5 metra. Przy tak intensywnej pracy w ogrodzie nawet nie myślałam, by robić coś więcej niż to co konieczne.

Za sukces uważam zrobienie kilku butelek passaty oraz dwóch słoików ogórków kiszonych :) Jeszcze mnie kusi kiszenie kapusty, ale też w ilościach homeopatycznych, od czasu namiętnego popijania zakwasu z buraków inne kiszonki straciły na atrakcyjności. 

Mamy też nowego kota - kotkę ? nie wiem co, maleństwo od na wpół zdziczałej matki, samo pełne dzikości, ale powoli oswajane. To też wymagało trochę czasu, by jakoś taką dzicz ogarnąć :)



Następny wpis, który pewnie ukaże się znowu za miesiąc, będzie o swetrze dla PM, bo to mam teraz na drutach. Nie liczę na to, że zrobię coś więcej, bo nasz ogród wzywa z pracami koniecznymi przed zimą, a jest tego sporo. 

Pozdrawiam Was niedzielnie, dziękując, że zaglądacie :)

niedziela, 27 sierpnia 2023

Porażka

Myślenie nawet długie i dogłębne nad planowaną dzianiną nie do końca przynosi oczekiwane efekty, przekonałam się o tym niejednokrotnie. Tym razem moje poczynania poległy wręcz spektakularnie. Dość długo miałam zamiar zrobić sobie sweterek taki niby koronkowy ale z wykorzystaniem japońskich wzorków bo są efektowne. Nitka miała być cienka na tyle by tych wzorków pomieścić sporo ale nie na tyle by nagość spod swetra wyglądała, sweterek miał być na gołe ciało, taki bardzo ozdobny long-shirt. 



W moich zapasach miałam merynosa typu lace oraz taki sam jedwab również typu lace. Sam jedwab wydał mi się zbyt cieniutki no i drobić bym musiała by ciało nie wyglądało spod, a sam merynos to jednak tylko merynos. No i pokusiło mnie robić to z dwóch nitek, przecież często tak robię i jest dobrze ale nie tym razem, z koronki zrobił się mięsisty kawał dzianiny we skomplikowane wzorki. To nawet bym jakoś przeżyła ale przegapiłam jedną rzecz, że rękawa z główką nie zrobię. 




Wiem, że można zrobić rękaw na prosto ale mnie to się zupełnie nie podoba, takie lata 60 - 70 lub fisherman sweter. Nie sprawdza się przy mojej posturze, niedopasowany rękaw z nadmiarem dzianiny w okolicy biustu, wyglądam w tym źle. Zrobienie rękawa z główką muszę zaczynać od góry, bo od dołu zawsze zrobię sobie za krótki rękaw, no i to wszywanie koronki by zgrabnie wyglądało. Nawet gdybym przebrnęła przez te ewolucje przy robieniu go od góry to niestety wzór by się nie zgadzał bo byłby "do góry nogami". Jeszcze w przypływie rozpaczy dociągnęłam jedno ramię do końca by to narzucić na się i zobaczyć co dalej.... a dalej tylko prucie. No nie da się na to patrzeć pomimo całkiem ładnych wzorków, wyglądam w tym cudownie puszyście :)

Pomimo nakładu pracy jakoś tak spokojnie podeszłam do sprawy prucia może mnie samo przerabianie oczek zaczyna bawić... jedyne co mnie martwi to rozdzielenie przy pruciu tych motków. 





By trochę odreagować to kupiłam włóczkę na sweter dla PM, do Karismy z Dropsa ufarbowałam 100 g cienizny dla wzmocnienia, taki dodatek przy użytkowaniu przez PM zdaje egzamin. Farba niby szara ale nie ten odcień z tym, że mnie to nie przeszkadza a tym bardziej PM nie będzie się tym kłopotał. 



Jeden z granatowych motków jedwabiu, który jeszcze nie trafił do wielkiej porażki został ufarbowany na petrol a do niego kupiłam Kid Silk w kolorze "Morza Północnego" i chyba zrobię sobie inny sweterek, bez drobnych wzorków :)

Podczas powstawania porażki w dalszym ciągu czynię skarpety, tym razem całkowita prostota sugeruje, że to dla nas, jedne z Jawoll firmy Long dla PM bo część wydarł więc trzeba wstawić nowe.




Te poniżej są dla mnie z grubszej włóczki, jest to moja przędza z runa owiec Lonk, którą chciałam przetestować w skarpecie. Włóczka powstała z tej czesanki jest sprężysta i ma się wrażenie takiej solidności więc może w skarpetach do spania sezon przetrwa bez dziur.



Na ostatnim zdjęciu też para dla mnie bo pomimo upału zapowiadają ochłodzenie, a że nie miałam ochoty zaczynać swetra w super upał i okrywać się połaciami ciepłej dzianiny to zdążę jeszcze zrobić skarpetki przed nabieraniem oczek na któryś z swetrów. 
Nie przędę bo w upale mi się nie chce ale mam zamiar uprząść sobie nitkę na skarpety z czesanki merynosa, jedwabiu i lnu. Mam już takie jedne i wyjątkowo mi odpowiada to połączenie jedynie co muszę zrobić to domieszać minimalnie nylonu dla wzmocnienia.




Pozdrawiam Was niedzielnie. 

 

niedziela, 6 sierpnia 2023

Sierpień

Dopiero był lipiec i to początek, robiąc wczoraj zdjęcia swetra zadałam sobie sprawę, że to czas miniony. Nic nie pisałam bo w połowie lipca musiałam pożegnać kota z powodu ptasiej grypy i jakoś nie mogłam się po tym pozbierać, w takich sytuacjach z prawdziwą brutalnością do nas dociera jak niewiele możemy. 

Z tej stagnacji wyrwała mnie klientka z prośbą o namieszanie jakiś battów, trochę mi to zabrało zanim zaczęłam ale to mieszanie trochę mnie popchnęło w kierunku powrotu do rzeczywistości.

 

Miło było znowu wymyślać mieszanki kolorystyczne, zrobiłam tylko 4 (na zdjęciach są 3) ale już mam ochotę by się jeszcze pobawić i coś namieszać. Zapowiadają taką pogodę, że pewnie zabawy z wełną nie będą groziły przegrzaniem. 




Jakiś czas temu pokazywałam ten zestaw kolorów -zdjęcie podłe pogoda była podobna co teraz, pisałam wtedy, że muszę trochę złamać ten róż i zrobię sobie sweter. Tak też się stało sweter powstał i tym razem nie mam zdjęć na manekinie tylko własne:)


Wzór pochodzi z starej gazetki Rowan chyba 48 to już kolejna rzecz, którą zrobiłam inspirując się zawartością tej gazetki (pierwszy był resztkowy otulacz). Gazetka pochodzi z 2010 roku ciekawe czy zatrzymałam się w czasie (starość) czy teraz jakoś mniej rzeczy potrafi mnie ruszyć, są rzeczy które mi się podobają ale nie na tyle by zaraz je robić. 


Wzoru nie kupiłam bo potrafię zrobić sweter, a wzorki w nim zastosowane narysowałam na podstawie zdjęcia tak by były podobne. Jedynie czego się trzymałam to kolorystyka bo to przez nią ten sweter w ogóle powstał ale nie ma ani jednego zdjęcia ukazującego prawdziwe kolory. Kolory są głębsze, ciemniejsze, stłumione poza malinowym (bo to malinowy a nie paski wściekłego różu). Wyobraźcie sobie coś ciemniejszego  i już :)




Na sweter kupiłam motki które widać na zdjęciu fiolet i wściekły róż to Flora a reszta Nord musiałam tak manewrować we rodzajach włóczek by mi się te kolory jakoś zgadzały z moim wyobrażeniem. Zakup prawie się udał, to znaczy został jeden ledwie napoczęty motek czarnego, sporo wściekłego różu (półtorej motka) i reszty trochę, za to fioletu musiałam dokupić bo brakło na ostatni szlaczek w rękawie. 



Rękawy z główką wymagały trochę gimnastyki i nie do końca są perfekcyjne ale przy podnoszeniu ręki sweter nie podciąga się ukazując pół boku więc to jedyny słuszny dla mnie wybór kształtu rękawa. Nawet rozplanowanie wzorków w miarę się zgadza przy fałszywym szwie  w rękawie. Właściwie odczuwam zadowolenie, że sweter powstał bo mi się podoba ale  więcej takiego nie mam zamiaru robić przez dłuższy czas. 



Ponieważ zapomniałam o tym .... te tysiące nitek do pochowania, by to ogarnąć straciłam ponad dwie godziny ale wiedziałam, że jak nie zrobię tego od razu to nie wiadomo kiedy to nastąpi.


No i mając początek sierpnia ja stoję w ogrodzie w wełnianym swetrze, w dżinsach i wełnianych skarpetach (musicie mi uwierzyć na słowo bo zdjęcia nie obejmują stóp) i zastanawiam się jak ciepłą odzież zrobić na zimę :)


Pozdrawiam Was niedzielnie.  

sobota, 3 czerwca 2023

Coś innego

Nareszcie mam do pokazania coś innego niż skarpety, zmagałam się z tym otulaczem dość długo ale nie ma się co dziwić zwykłe skarpety robi się prosto i szybko. Wzór może nie jest zabójczo wymagający ale jednak uwagi wymagał, szczególnie te fragmenty z większą ilością oczek tła, tam łatwo można pomylić ilość oczek.
 


Sama koncepcja takiego otulacza pojawiła się u mnie kilka lat temu i była objawem pozbycia się przeogromnej ilości reszek włóczki. Drugi szal powstał w zeszłym roku z tego samego powodu, ten się różni tym, że jest zrobiony z nowych motków. Już podczas wyrabiania resztek obiecałam sobie, że zrobię otulacz, który będzie nie tylko formą wykorzystania resztek ale będzie miał cechy przemyślanej dzianiny. 




Sam wzór wyklucza użycie resztek nie ma tu drobnych pasków wzoru a całkiem solidne fragmenty. Jednak użycie tylko dwóch kolorów w każdym fragmencie wzoru byłoby takie zwyczajne, dlatego w obrębie tego samego kawałka wzoru zmienia się kolor wzoru i tła co daje taki efekt jak widać. 





Szal nie ma prawej i lewej strony jest to taka zszyta "rura" co daje wyjątkowo ciepłą dzianinę w dodatku to wrażenie mięsistości pogłębia wrabiany wzór. Wiem, że z ledwością doczekałam letnich dni a tu  wyskakuję z typowo zimową dzianiną ale cóż w końcu to blog o wełnie, a każda zapobiegliwa osoba latem dzierga to co zimą będzie wkładać :) 




Włóczka, z której powstał szal to Flora, jak kupowałam włóczkę na skarpety to zauważyłam dwa nowe kolory ten niby róż i jasny petrol a, że przyszło to z beżami na skarpety tak zrodził się pomysł kolorystki. Wzór z książki A. Starmore, druty nr 2,5 i właściwie z danych technicznych to wszystko. Jeszcze przed zszyciem zrobiłam zdjęcie telefonem ale było to tuż przed zmrokiem i zdjęcie parszywej jakości. Chociaż tak lepiej widać, że jest to całkiem sporej długości dzianina. 



Takim to sposobem po długotrwałym katowaniu Was widokiem skarpet nareszcie jest coś innego, mam rozrysowany wzór na następny taki szal tylko teraz jednak trochę od tego odpocznę. 

Pozdrawiam Was niedzielnie 

niedziela, 21 maja 2023

Skarpety


 Trochę mi wstyd, że tak długo nie pisałam ale już nie miałam siły pisać : "zrobiłam skarpety" no ileż można. Właściwie nadal nie miałam zamiaru pisać bo zrobiłam na razie tylko skarpety. Pod ostatnim wpisem czyli pisanką z życzeniami pojawił się komentarz Aminaty z niedowierzaniem, że nic nie udziergałam - a jakże pewnie, że udziergałam kilka par skarpet :( 


Nie robię już zdjęć każdej parze, która opuszcza moje druty ale skoro PM ostatnio stwierdził, że jestem jak "maszynka do skarpet" to musi być poważnie. Wiele tych zależności sama sobie przez lata wypracowałam, nad resztą pracuje moja mama, która ciągle ma kogoś kto strasznie marznie i trzeba ratować parą skarpet a najlepiej od razu dwoma. Te jasne na górnym zdjęciu to skarpety powstałe z mojej przędzy, wymieszałam runo owcy południowoniemieckiej z odrobiną szarości "europejskiej szarej" oraz nylonem i uprzędłam dość solidną 3-nitkę bo to skarpety robocze. Zieleń butelkowa to Cotton Merino z Dropsa jedna z par dla siostrzeńca. Praktycznie tylko takie proste skarpety czynię od początku kwietnia i końca nie widać.



Drobnym przerywnikiem w tej mojej monotonii ostatnich tygodni były skarpety do spania dla pewnej ogrodniczki. Wzór zobaczyłam w internecie a dla mnie narysowanie takiego wzoru ze zdjęcia to swoiste wyzwanie. Same narysowanie wzoru to jeszcze nic ale jak chce się to zgrabnie wkomponować w skarpetę to trzeba trochę obliczeń. Dodawanie oczek od spodu tak wyglądało w oryginale i bardzo mi się spodobało, by nie ciąć wzoru po bokach a dodatek tych pasków pozwala na ładne rozsunięcie wzoru. 


Nie wiem kiedy skarpety trafią do rąk przyszłej właścicielki i czy spełnią oczekiwania ale ja będę sadzić otrzymane pomidory. Powinnam więcej roślin sadzić ale pogoda była mało zachęcająca do prac ogrodowych ale ma być lepiej więc pewnie teraz przepadnę na kilka dni w ogrodzie. 
Moja mama nie chce specjalnie skarpet bo jej ciągle ciepło ale na te różane spoglądała tęsknym wzrokiem więc nie wiem czy czasem nie będzie powtórki :)
"Różane" skarpety powstały z motka Flory w kolorze złamanej bieli oraz mojej przędzy Corriedale w kolorze antycznego różu, druty nr 2,25, ilość oczek w obwodzie 66. 
 

Po "różach" jest powrót do rzeczywistości i dalszy ciąg prac "maszynki do skarpet" nawet po skończeniu dziergania nie chowam nitek, zrobię to hurtowo jak skończę jakąś partię. 





Kupiłam książkę skuszona dwiema, które posiadłam wcześniej i jestem z nich bardzo zadowolona to znaczy z tych dwóch pierwszych. Book Depository napisał, że przestaje prowadzić działalność, kupowałam tam książki od dłuższego czasu a tu takie coś więc pomyślałam, że może coś jeszcze mnie skusi. Książce niby nic nie można zarzucić ale to nie to samo co pełne polotu wzory Hitomi Shida, coś tam wykorzystam ale tak naprawdę podoba mi się tylko jeden.  



Jak kupowałam włóczkę na skarpety to zobaczyłam pewien sweter i tak sobie myślę, że czemu nie po tych wszystkich skarpetach może się skuszę, tylko z tego wściekłego "pink" zrobię czerwień malinową. Nie obejdzie się również bez rysowania wzoru ze zdjęcia ale to mi zupełnie nie przeszkadza bo Corel jest cierpliwy a wszelkie pomyłki koryguje się bezboleśnie w porównaniu z tradycyjnym rysunkiem na papierze. 



Wybaczcie ten post o skarpetach ale przecież nie zostawię bez odpowiedzi tego niedowierzającego pytania Aminaty - jak to nic nie udziergałaś :) 

Pozdrawiam Was niedzielnie. 

niedziela, 2 kwietnia 2023

"Straszna" monotonia

 Trochę czytam i oprócz literatury klasycznie pięknej :), czytam wręcz zachłannie fantasy i sf, jest to moja słabość na którą chętnie się godzę. H.P. Lovecraft to jeden z prekursorów gatunku, który kładł nacisk w swych utworach bardziej na kwestie psychologiczne oraz suspens niż na grozę i szok typowe dla horrorów, zaś mitologia Cthulhu zalicza jego pisarstwo do fantasy. 



Od razu muszę napisać, że nie jestem jego wielką fanką ale wyjątkowo trudno zrobić skarpety z widokami Arrakis lub jakimś motywem z "Koła czasu". Można by się pokusić o dzianinę z runami z Kronik Żelaznego Druida lub z Malowanego Człowieka ale  któż to by poznał, celtyckie plecionki ładnie się wpisują w dzianinę ale przekaz nie jest jednoznaczny tak jak w przypadku Cthulhu. Mam świadomość, że dla większości to po prostu mitologiczny kraken ale trudno odmówić im podobieństwa a w jednym i drugim przypadku jest to coś co zasłynęło jako potwór. 



Wzór jak już wcześniej pisałam nie jest mój tylko z Ravelry, w oryginale jako rękawiczki z jednym palcem. Trochę przerysowałam, trochę dorysowałam, dodałam oczek na 68 w obwodzie i z przyjemnością oderwałam się od zwykłych skarpet na rzecz czegoś mniej nudnego, a monotonia zwykłych skarpet trwa u mnie w najlepsze.



Z premedytacją zrobiłam wzór tak bym to ja go widziała i tak chodzę cały czas w zamkniętych klapkach z Otmętu więc jedyna chwila kiedy widać skarpety to wtedy jak siedząc w fotelu kładę nogi na podnóżku do fotela. Z tyłu cholewki uproszczony wzór potwora, pozostałe przestrzenie wypełnione wzorem imitującym macki. Robiąc te skarpety trafiłam na program R. Makłowicza z Dalmacji i muszę przyznać, że macki ośmiornic w sałatce wyglądały całkiem podobnie :)



Pięty nadal wzmocnione ale czy słusznie to się okaże, bez ściągacza na górze tylko z podwinięciem w ząbki lub dzioby bo krakeny zębów nie mają. Przyjemnie jest się dać porwać jakiemuś projektowi tak od początku, czyli namieszać runa, uprząść nitki i zrobić dzianinę do pełni brakuje jeszcze własnego w stu procentach wzoru ale kto wie co przeczytam i do czego to mnie popchnie :) 


Po tej miłej przerwie wracam do robienia zwykłych skarpet bo mama zażyczyła sobie jednych dla kuzynki bo grzeje prądem i oszczędza a siostrzeniec poprosił o dwie pary tych wełniano-bawełnianych - wygląda na to, że dziewiarstwo skarpetkowe ma się u mnie doskonale. 

Pozdrawiam Was niedzielnie 

niedziela, 19 marca 2023

Mieszanie

Przy uzupełnianiu stanów w sklepiku, poddałam przeglądowi czesanki i jak zwykle znalazło się wiele niehandlowych resztek. Z takich resztek najczęściej robię batty lub jeśli resztka oscyluje w granicach 80g to przędę nitkę na skarpety po wcześniejszym domieszaniu nylonu. Już nie dyskutuję z tym dodatkiem w składzie wełny na skarpety. 


Tym razem namieszałam dwa różne kolorystycznie batty pod skarpety z Cthulhu, całe to uniwersum ocieka mrokiem, posępnością i grozą w dodatku stwory mieszkają w głębinach. Pierwszy batt to czarny shetland, czarna alpaka, oliwkowo zielony merynos, czarny jedwab i trochę angeliny w kolorze lasu dla połysku niby oślizgłej wilgoci :)



Drugi batt jest w kolorze mglistym, ma być tłem dla wzoru, mglisty opar miał być złowrogi ale jak z puchatej owieczki zrobić coś strasznego :) w skład tej mglistości wchodzi Lis Polarny ( runo owiec islandzkich) trochę South Amerikan w bieli, drobina szarego bfl i nylon.



 

Oba batty zmieniłam w motki ok 50 g i po zaadoptowaniu wzoru z rękawiczek we wzór na skarpety mogę zacząć mroczną przygodę z Cthulhu. Ciągle mnie to zaskakuje jak niewiele trzeba by zrobić coś od podstaw nadając rzeczy dokładnie te cechy jakich chcemy - przędzenie ma jednak moc.



Za to zupełnie bez cech indywidualizmu powstały następne skarpety dla syna z mieszanki wełniano-bawełnianej. W wersji z piętą wzmocnioną i bez wzmocnienia bardzo mi ta wiedza potrzebna bo ostatnio ceruję skarpety wszędzie tylko nie na piętach. Może zupełnie bezpodstawnie upieram się przy wzmacnianiu miejsc wybranych zamiast postawić na całą wzmocnioną nić.






Przy okazji zakupu nitek do wzmacniania pięt kupiłam druty dedykowane pracy z  małymi dzianinami robionymi w okrążeniach. Mam spory zapas kompletów drutów do skarpet oraz drutów na żyłkach nie koniecznie do skarpet ale bardzo chętnie w tym celu wykorzystywanych. 
Najczęściej robię na bambusowych ChiaoGoo ale z czerwoną żyłką ta obrotowa mi nie pasuje ale ta czerwona też do końca nie jest ideałem bo jest na tyle sztywna, że rozciąga dzianinę na przejściach pomiędzy jednym a drugim drutem. Stąd moje zainteresowanie tym wynalazkiem z Addi i dawno mnie nic tak nie rozczarowało. Pewnie są to pomocne druty przy przerabianiu jakiegoś szczególnie niewygodnego fragmentu dzianiny przy użyciu normalnych drutów ale na pewno nie są to druty by zrobić na nich całe skarpety - mnie to nie wyszło. Lubię przerabiać oczka gdy drut opiera mi się o dłoń w pobliżu małego palca, panuję nad naprężeniem nici i jakością oczek a w przypadku tych drutów brak tego oparcia powoduje brak kontroli nad powstającą dzianiną. Może powinnam kupić dłuższe te druty i wszystko byłoby dobrze ale na razie pozostanę przy starym.

 


Z motków pokazanych w poprzednim wpisie powstały podkolanówki, mnie się podobają wprawdzie chodzić w nich nie będę ale znajdą się u kogoś kto pewnie będzie używał. 


Może kupię następne takie motki bo kolory układają się przyjemnie dla oka a włóczka jest miła w dotyku, takie dzierganie dla mojej przyjemności robienia i dla czyjejś przyjemności używania :)


Pozdrawiam Was niedzielnie.