piątek, 27 lipca 2012

Wollen, worsted i takie tam

Później już będzie technicznie więc na początek to co powstało z ostatniego farbowania, alpaka z jedwabiem pełna pastelowych niuansów przez delikatne szarości, beże, oliwkę i ociupinkę łososiowego.


Oraz kojące moje nerwy BFL z jedwabiem, nie wiem czemu ale jakoś z morskim klimatem kojarzę :))

worsted pre-drafting combed top

Przędę dość długo, nawet bardzo długo ale jak przędę i jaką techniką dowiaduję się dopiero od jakiś 3 lat. Od czasu do czasu pojawiają się na blogach (np. u Ani Kankanki) określenia różnych technik przędzenia, dla jednych brzmią znajomo i wcale ich nie dziwią lub już zadali sobie trud zapoznania się z tymi technikami, inne prządki zachodzą w głowę o co chodzi.
Ja też przez dłuższy czas przędłam techniką "na dziko" - moja nazwa własna :) było to wymieszanie wollen i worsted z techniką przędzenia nitki pod koronkę.
Jakiś czas temu kupiłam książkę no i zgłębiałam tajemnice przędzenia, teraz jestem w stanie rozgraniczyć techniki przędzenia i prząść dokładnie w zamierzony sposób.
Wollen - spun - sposobu nie będę opisywać lepiej zobaczyć, od siebie (a raczej za książką) mogę dodać, że  metodę stosuje się najczęściej z wełny wyczesanej na czesakach i ułożonej w charakterystyczne rolki (rolag).

Wełna w ten sposób przędziona ma w sobie więcej powierza, tym samym dzianiny czy tkaniny z niej wykonane są miękkie i puszyste. Próbki wychodzą bardziej kwadratowe więc jest to świetny sposób na projekty w stylu Fair Isle gdzie wzór wygląda najładniej jeśli jest proporcjonalny.
Przędę w ten sposób czesankę ( z braku czesaków) więc może nie do końca jest to odwzorowanie metody ale głównie polega ona na skręcaniu włókna pomiędzy szeroko rozstawionymi dłońmi, pozwalając nitce zachować powietrze w skręcie.

Worsted-spun - ręce w odległości nie większej niż 10cm podają krótkie partie czesanki pod skręt. Nitka wychodzi gładka, mocna i ma dużo więcej blasku niż nitka typu "wollen" z tej samej czesanki. Próbki wykonane z tej nitki są bardziej prostokątne bo i nitka pozbawiona jest dodatkowej objętości. Doskonała na wyroby takie jak skarpety. Motki z tej nitki wydają się bardziej zwarte, smuklejsze, mniejsze i z blaskiem niż motki z tej samej wełny uprzędzione sposobem wollen.


Oczywiście to tylko podstawy,czubek góry lodowej z zakresu tej wiedzy. Sposób przygotowania czesanki też ma wpływ na nazwę techniki w jakiej się przędzie. Można prząść prosto z czesanki podając odpowiednie partie pod skręt lub wcześniej przygotować czesankę dzieląc na pasma i rozciągając do pożądanej grubości ( tak najczęściej postępuję), ale przede wszystkim przędzenie ma być przyjemnością.
Osoby, które będą chciały pogłębiać tę wiedzę i doskonalić techniki przędzenia znajdą na pewno sposób by to zrobić lub będą prząść "na dziko" dla czystej przyjemności :)))
Pokażę jeszcze filmik, który znalazłam niedawno, pisałam wielokrotnie, że marzy mi się nitka typu "lace" ale z tych naprawdę cieniutkich by z niej zrobić koronkowy szal.  Margaret Stove autorka książki z której, mam zamiar popełnić jeszcze nie jeden szal przędzie w sposób, który mi się bardzo podoba i też tak przędę jak mam surowe runo (choć do koronkowej nitki - TAKIEJ nitki wiele mi brakuje). Na prawdziwego nowozelandzkiego surowego merynosa nie mam co liczyć więc prawdopodobnie raczej nie doświadczę w pełni tej techniki. Dla zobrazowania o co mi chodzi napiszę, że szal z tej książki o nazwie "Lacy Diamond" jest zrobiony z 7 motków gdzie w 20 g jest 300 m włóczki.


Właśnie doczytałam, że jest do zakupienia DVD "Spinning for Lace" tej autorki, niestety ja na razie postaram się trzymać w finansowych ryzach co marnie niestety mi wychodzi :(

piątek, 20 lipca 2012

Jedwab

Jak nie kochać jedwabiu ? - niczego nie fotografuje się tak wdzięcznie jak jedwab. Farbowanie wymaga trochę gimnastyki bo jedwab jest kapryśny, farbę trzeba bardzo dokładnie aplikować jeżeli chcemy ufarbować na jednolity kolor. W ramach odstresowania, zajęcia myśli czymś innym niż lekarzami, postanowiłam farbować. Tym razem bez planu, jakiegoś przymusu uzyskania konkretnego koloru, po prostu zabawa barwami.

Alpaka z jedwabiem

 Nie zależało mi na tym by jedwab dokładnie wchłaniał kolor miał nim być pociągnięty, z przejściami tonalnymi, z mieszaniną barw. Chciałam wykorzystać barwniki, które miałam z poprzednich farbowań by pozbyć się słoiczków z resztkami, niestety słoiczków przybyło, będzie jeszcze jedno farbowanie :))

Bfl z jedwabiem
Nie wiem czemu ale samo patrzenie na kolorystykę w jakiej jest ufarbowane Bfl z jedwabiem działa kojąco na moje nerwy, nie wiem co widzicie u siebie ale jest to połączenie morskiej zieleni z ociupinką petrolu przekładane jasnymi odcieniami drewna palisandru.
Tytułowy jedwab farbowany w odcieniach łososiowym, beżowym i brązowo-różowym, tzw. : "stary róż", moja babcia na określenie tego koloru mówiła "alt rose" co właściwie jest "starą różą" ale ja też lubię tak o nim myśleć. 
Jedwab - i jak go nie fotografować :)
W tej samej tonacji z dodatkiem "Aztec Gold" (kolor farby) zabarwiłam trochę chustek jedwabnych.


Dla odstresowania będę prząść z czesanek nitki, zobaczę czy przędza będzie równie ciekawa jak czesanka, bo z tym różnie bywa. Niekiedy pięknie wyglądająca czesanka w nitce nie zachwyca i na odwrót nie ciekawie ufarbowana czesanka daje zaskakująco piękną nitkę. Jak uprzędę pokarzę :)
Oczywiście trochę dziergam, ostatnio wzbudziłam spore zainteresowanie starszych Pań w poczekalni dla astmatyków, a że się tam czeka dość sporo to zrobiłam prawie pół skarpety.
Projekt, który nabiera kształtów to wspominany wcześniej bezrękawnik fair isle, niestety nie obeszło się bez prucia, do projektu wykorzystałam naturalnie szarego merynosa, okazał się zbyt ciemny. W wzorze pisze o kolorze perłowo szarym, więc musiałam ufarbować trochę runa właściwie to nie farbowałam tylko straszyłam farbą.

przed pruciem - dobrze, że to był sam początek
Teraz robótka wygląda tak, mam nadzieję, że całość będzie godna pokazania trochę przeraża mnie to cięcie, oby nie została z tego kupa krótkich nici. 


niedziela, 15 lipca 2012

Właścicielka lawendowego woreczka czyli wyniki candy

Dziękuję za udział i liczne odwiedziny na moim blogu.
Tym razem mój mąż wyłonił osobę, którą obdaruję drobiazgiem w postaci woreczka wypełnionego lawendowym kwieciem.



 Tą osobą jest Mika - moje gratulacje proszę Cię o przesłanie na  mojego maila adresu, na który mogę wysłać ten drobiazg.
Wszystkim pozostałym dziękuję za zabawę, miłe komentarze i czas mi poświęcony, a tak swoją drogą to zobaczcie jaka data figuruje na tym wpisie - 13 i to był piątek a mówią, że to pechowy dzień. Mnie to utwierdza w przekonaniu, że "co ma być, to będzie " i żadne magiczne daty, czarne koty i przechodzenie pod drabiną tego nie zmienią :))


Trochę pooglądałam nowych blogów, bo i komentarze pozostawione ku temu zachęcały. Zawstydził mnie kunszt rzeczy szytych przez niektóre dziewczyny, chyba następne candy jakie zorganizuję będzie raczej związane z tym w czym czuję się pewniej czyli w przędzeniu lub dziewiarstwie :))

poniedziałek, 9 lipca 2012

Resztki

Bawełniane resztki przerobiłam na domowy sweter, domowy bo dość swobodnie połączone bawełniane motki Sonaty tworzą rzecz miłą w dotyku ale trochę pstrokatą.    Ma kieszonki jak przystało na domowy sweter alergika, który bez chustek nie egzystuje, no i długi rękawek dla reumatyka, który nie lubi jak mu  wieje pomimo ciepła na wrażliwą rękę :)) 
Guziki jeszcze nie doszyte bo będą raczej ozdobą a za zapięcie będą służyć doszyte guziczki od spodu. Guziki kupiłam na allegro, znalazłam całkiem spory  zestaw  ładnych ozdobnych guzików drewnianych. 
Projekt mój własny ale inspirowany tym co przeglądam w sieci i gazetkach. 


przyszpilone guziki
zdjęcia na manekinie z braku chętnych do robienia ich  mnie

Teraz powolutku zabieram się za bezrękawnik, na który wełnę (South American 50g - 180 m) uprzędłam jakiś czas temu. Projekt zrobiony tak jak sobie życzyłam dokładnie na mój wymiar, próba na drutach odpowiada dokładnie kratką wydrukowanego wzoru, dokładnie wiem gdzie i ile zbierać oczek :)) - przynajmniej mam nadzieję, że tak będzie. Jeżeli uda się zrealizować ten projekt tak jak myślę to następnie będzie sweter z mojej celtyckiej książki tylko rozpinany i bardziej na moją "figurę".

fair isle

Przędę tylko trochę bo moje myśli zajęte są lekarzami. Jakiś tydzień temu mojego ojca po utracie przytomności odwiozło pogotowie. Leży w szpitalu po wstępnych badaniach (potłukł się dotkliwie) stwierdzono zapalenie płuc i kamień w nerce. Podczas pobytu w szpitalu poszedł na konsultację z lekarzem specjalistą urologiem w sprawie tego kamienia - diagnoza SPECJALISTY !! - "Jak wyjdzie pan ze szpitala niech pan idzie do lekarza."
Nie wiem czy tylko dla mnie jest to jakiś surrealizm z obłędem w oczach, ale dochodzę do wniosku, że gdybyśmy z mężem w ten sposób traktowali swoich klientów to już dawno musielibyśmy utrzymywać się z czegoś innego. Z braku czasu jak zwykle nie komentuję wszystkiego co dzieje się na moich ulubionych blogach ale czytam i zaglądam jak tylko mam chwilę.


dla odstresowania uprzędłam trochę alpaki - ale upał :((