niedziela, 24 kwietnia 2022

Piękny grafit

Kilka tygodni temu w lutym, przyszła paczka z czesankami do sklepiku, a ja popadałam w totalny zachwyt nad grafitowym runem. To nic, że to merynos dla tego pięknego grafitu jestem w stanie nawet ścierpieć merynosa. Od razu miałam pomysł jaki z tego runa może być sweter, były nawet nikłe próby zakupienia gotowej włóczki na ten projekt ale skoro jest tak cudowne runo to po co kupować. 



Czesanka jest prawdziwie grafitowa i celem przybliżenia jej kolorystyki wstawiam zdjęcie zrobione w namiocie bezcieniowym - to najwierniejsza kolorystyka jaką można zobaczyć na tych zdjęciach. 




Samo przędzenie odbyło się szybko i sprawnie, uprzędłam 5 motków po jakieś 90 g, sama czesanka niby merynos ale nie tak do końca. Nie wiem czy ten kolor mi się "rzucił na oczy" ale podczas przędzenia nie miałam tego wrażenia "budyniowatości" jaką czuję za każdym razem jak przędę  merynosa.



Podczas przędzenia wyciągnęłam z taśmy kilka takich kołtunów, wygląda to jak zbity włos puchowy tylko merynos nie ma włosów puchowych on cały jest z włosa puchowego. Co ciekawe te  jasne włoski, którymi jest poprzetykana ta czesanka w kołtunach nie występują. W książce o rasach owiec użyto słowa "uncommonly" (niezwykle rzadko, unikatowo) w odniesieniu do typowo czarnego, szarego czy moorit ubarwienia. W internecie znalazłam oferty sprzedaży czarnego runa merynosów ale z grafitem już nie poszło tak dobrze, w dodatku te czarne to na zdjęciach miały ten odcień wpadania w brąz. Trochę mi się rozjaśniło jak wylewałam szaro-niebieskawą wodę po praniu. Mam takie lekkie podejrzenie, że temu runu ktoś pomógł zdobyć "naturalnie" grafitowy wygląd. Runo nadal będę sprzedawać jako naturalne (tak jak je kupiłam) ale miejcie ten wpis na uwadze, to odkrycie nie zepsuło mi cieszenia się tym cudownym kolorem. 




Sweter jest inspirowany wzorem z Knit Wear, wzór można zakupić ale ja postanowiłam narysować sama na podstawie zdjęcia. Muszę przyznać, że okazało się to o wiele trudniejsze niż przypuszczałam i już po czwartej nieudanej próbie miałam ochotę kupić i tylko ambicja doprowadziła do finału. Nie jest to ideał, w dodatku z błędem ale po tylu próbach musi tak zostać. 


Sweter mi się podoba jest zrobiony tradycyjnie od dołu, rękawy wrabiane od góry z główką, skosy na ramiona za pomocą rzędów skróconych, rękawy dość długie by było ciepło w nadgarstki, szersze pod pachami. Sweter jest bez taliowania, on jest szerszy niż moje dotychczasowe swetry ze względu na filcowanie się dzianiny w okolicy pach. 



Tył zupełnie prosty, rękawy ze plecionką przez całą długość, również na ściągaczu. Golf dość szeroki i niestety na niego musiałam uprząść jeszcze włóczki, wygląda na to, że to "tyci tyci" szersze daje wymierne braki w innym miejscu. Mam podobny golf zrobiony z Bfl z mnóstwem plecionek ale dopasowany i z wagą ok 440 g a tu ponad 500 g. 





Obecnie nie nacieszę się chodzeniem w swetrze bo wiosna już solidnie daje o sobie znać, a sweter jest wyjątkowo ciepły. Wiem tylko tyle, że pomimo swego merynosowego pochodzenia zapowiada się na jeden z moich ulubionych swetrów. 




Z danych technicznych: druty 3,5 mm oraz 3,75 mm i ponad 500 g własnej przędzy tradycyjnej 3-nitki. 
Od teraz znowu będą małe formy w postaci skarpet, no i może rękawiczek :)


Pozdrawiam Was niedzielnie.

 

niedziela, 10 kwietnia 2022

W kolorze

Miałam napisać o tym farbowaniu w poprzedni weekend ale wredny, migrenowy ból głowy pokrzyżował większość zeszłotygodniowych planów. Obecny weekend nie jest dużo lepszy jeśli chodzi o ból głowy ale jak tak dalej pójdzie to mało będzie dni bez jakiegokolwiek bólu, więc chyba po prostu trzeba zacząć z tym żyć bez czekania na lepsze czasy. 
Tęsknota za kolorowymi nitkami zaczęła się podczas przędzenia grafitowego merynosa i tak sobie trwała a jej objawy okazały się niepokojące.


Objawem tęsknoty za kolorem w nitce jest u mnie przeglądanie sklepików internetowych z takowym asortymentem :) Nie są to poszukiwania czegoś konkretnego, pod konkretny projekt - ja kupuję motki dla koloru bo mi się podoba układ barw, nasycenie, nieoczywiste połączenie lub niuanse kolorystyczne.


Tym razem resztkami silnej woli (na daną chwilę silnej, co za miesiąc może okazać się nieprawdą) powstrzymałam się od zakupów na rzecz farbowania. Miałam ochotę na bardzo żywą kolorystykę i taką mam, po poprzednich pastelowych nitkach (te ze skarpet) tym razem nasycenie jest wręcz drapieżne, szczególnie ta neonowa zieleń. 



Pomysł jest taki by zrobić ... skarpety :D we wrabiane wzory, jako drugi kolor będzie motek głębokiego ecru (jedwab, bfl, wielbłąd), wzór a raczej projekt ma już w lekkim zarysie (w głowie), powinnam go narysować na dniach i jak nie zacznę rękawiczek z szarego bfl to będą znowu skarpety. Runo poddane farbowaniu to Polwarth, sama nitka jako singiel bardzo cienka (przędziona na przełożeniu 1:25), zależało mi na stopniowym przenikaniu się barw więc wykończyłam w navajo. Jakoś nie mogę się przekonać do uprzędzenia singla do skarpet, chociaż mam takie zrobione z włóczki sklepowej. Po tak długim przędzeniu tradycyjnej 3-nitki, navajo okazało się wyzwaniem, ten sposób wykańczania nitki ma swój rytm i swoje prawa, więc nie obeszło się bez kilku wpadek przy pierwszym motku, drugi poszedł już bezproblemowo. 



Sama myśl o tym, że będę robić skarpety poprawia mi humor, mało jest rzeczy, które poprawiają mi humor ale robienie skarpet zawsze :) Więc nie ma się co dziwić, że prezentuję następną parę, która właśnie zeszła z drutów.





Włóczka, która posłużyła mi do zrobienia tych skarpet to opisywana wcześniej mieszanka :Polwarth'u, jedwabiu, bielonego lnu i nylonu. Nitka spełnia moje oczekiwania chociaż wizualnie wolę wersję z niebielonym lnem i dzikim jedwabiem.  Sama dzianina z tej nitki ma lekko rustykalny wygląd, niesforne i sztywniejsze włókna lnu ponoszą za to odpowiedzialność ale mnie to nie przeszkadza.                 




 Z tej samej nitki powstały skarpety dla PT i już zdążyła mi donieść, że jest nimi zachwycona. Nie może wyjść z podziwu nad tym tak trafnym w przypadku skarpet połączeniem materiałowym. Połączenie wełny z bawełną czy lnem nie jest tak od razu oczywiste ale ma to swoje uzasadnienie a mnie utwierdzają w tym opinie ludzi, którzy skarpety z takich nitek ode mnie otrzymali.  



 Skarpety na zdjęciu to skarpety robione od palców, na 73 oczka w obwodzie, druty nr 2, wzór z japońskiej książki (tej ostatnio zakupionej). 
Powinnam jeszcze wspomnieć o swetrze z grafitowego merynosa ale napiszę tylko, że narysowanie wzoru strukturalnego ze zdjęcia to nie to samo co wzorki wrabiane i jest okupione mnogością prób ale .... co nas nie zabije to nas rozdrażni :)....



 Pozdrawiam Was niedzielnie obiecując, że pewnie w następnym wpisie będą -  skarpety.