niedziela, 21 maja 2023

Skarpety


 Trochę mi wstyd, że tak długo nie pisałam ale już nie miałam siły pisać : "zrobiłam skarpety" no ileż można. Właściwie nadal nie miałam zamiaru pisać bo zrobiłam na razie tylko skarpety. Pod ostatnim wpisem czyli pisanką z życzeniami pojawił się komentarz Aminaty z niedowierzaniem, że nic nie udziergałam - a jakże pewnie, że udziergałam kilka par skarpet :( 


Nie robię już zdjęć każdej parze, która opuszcza moje druty ale skoro PM ostatnio stwierdził, że jestem jak "maszynka do skarpet" to musi być poważnie. Wiele tych zależności sama sobie przez lata wypracowałam, nad resztą pracuje moja mama, która ciągle ma kogoś kto strasznie marznie i trzeba ratować parą skarpet a najlepiej od razu dwoma. Te jasne na górnym zdjęciu to skarpety powstałe z mojej przędzy, wymieszałam runo owcy południowoniemieckiej z odrobiną szarości "europejskiej szarej" oraz nylonem i uprzędłam dość solidną 3-nitkę bo to skarpety robocze. Zieleń butelkowa to Cotton Merino z Dropsa jedna z par dla siostrzeńca. Praktycznie tylko takie proste skarpety czynię od początku kwietnia i końca nie widać.



Drobnym przerywnikiem w tej mojej monotonii ostatnich tygodni były skarpety do spania dla pewnej ogrodniczki. Wzór zobaczyłam w internecie a dla mnie narysowanie takiego wzoru ze zdjęcia to swoiste wyzwanie. Same narysowanie wzoru to jeszcze nic ale jak chce się to zgrabnie wkomponować w skarpetę to trzeba trochę obliczeń. Dodawanie oczek od spodu tak wyglądało w oryginale i bardzo mi się spodobało, by nie ciąć wzoru po bokach a dodatek tych pasków pozwala na ładne rozsunięcie wzoru. 


Nie wiem kiedy skarpety trafią do rąk przyszłej właścicielki i czy spełnią oczekiwania ale ja będę sadzić otrzymane pomidory. Powinnam więcej roślin sadzić ale pogoda była mało zachęcająca do prac ogrodowych ale ma być lepiej więc pewnie teraz przepadnę na kilka dni w ogrodzie. 
Moja mama nie chce specjalnie skarpet bo jej ciągle ciepło ale na te różane spoglądała tęsknym wzrokiem więc nie wiem czy czasem nie będzie powtórki :)
"Różane" skarpety powstały z motka Flory w kolorze złamanej bieli oraz mojej przędzy Corriedale w kolorze antycznego różu, druty nr 2,25, ilość oczek w obwodzie 66. 
 

Po "różach" jest powrót do rzeczywistości i dalszy ciąg prac "maszynki do skarpet" nawet po skończeniu dziergania nie chowam nitek, zrobię to hurtowo jak skończę jakąś partię. 





Kupiłam książkę skuszona dwiema, które posiadłam wcześniej i jestem z nich bardzo zadowolona to znaczy z tych dwóch pierwszych. Book Depository napisał, że przestaje prowadzić działalność, kupowałam tam książki od dłuższego czasu a tu takie coś więc pomyślałam, że może coś jeszcze mnie skusi. Książce niby nic nie można zarzucić ale to nie to samo co pełne polotu wzory Hitomi Shida, coś tam wykorzystam ale tak naprawdę podoba mi się tylko jeden.  



Jak kupowałam włóczkę na skarpety to zobaczyłam pewien sweter i tak sobie myślę, że czemu nie po tych wszystkich skarpetach może się skuszę, tylko z tego wściekłego "pink" zrobię czerwień malinową. Nie obejdzie się również bez rysowania wzoru ze zdjęcia ale to mi zupełnie nie przeszkadza bo Corel jest cierpliwy a wszelkie pomyłki koryguje się bezboleśnie w porównaniu z tradycyjnym rysunkiem na papierze. 



Wybaczcie ten post o skarpetach ale przecież nie zostawię bez odpowiedzi tego niedowierzającego pytania Aminaty - jak to nic nie udziergałaś :) 

Pozdrawiam Was niedzielnie.