niedziela, 16 lutego 2020

Trochę przędzenia

Ostatni tydzień przędłam, może nie tyle ile bym chciała ale jednak udało się i to całkiem sporo jak na moje ostatnie poczynania. Najpierw jednak pokażę motek, który powstał trochę wcześniej a jest połączeniem runa bfl oatmeal, szczypty białego runa bfl i jedwabiu puduncle -to ten jedwab o zabarwieniu cyny.  

Bardzo długo musiałam czekać by spróbować prząść ten jedwab ale w końcu się udało, przędzenie samego jedwabiu byłoby rewelacyjną przygodą ale ten jedwab cenę ma jaką ma, a przy 20 gramach nawet nie wiem do czego bym wykorzystała taką minimalną ilość. 

Jedwab Puduncle
 Postanowiłam ten pięknie błyszczący jedwab wmieszać w runo i takim sposobem mam motek prawie 100 gramowy cieniutkiej 3 -nitki w tradycyjnym wydaniu, o długości 498 m. Przy takich parametrach mogę się pokusić o rysowanie następnych rękawiczek :) To było jedno z przyjemniejszych doznań przy przędzeniu pomimo mieszania na gręplarce runo z jedwabiem sunęło bez niespodzianek pomiędzy palcami. 



Realizując ostatnie zamówienia ze sklepiku musiałam zwinąć dość sporo jedwabiu sari, zwija się go źle, nawet bardzo źle. Nitki przez powtórne gręplowanie są bardzo krótkie wiec chwila nieuwagi i się rwie, a dostałam ten jedwab w jednym wielkim "kołtunie". Pomimo moich starań nie uniknęłam kilku potknięć ale nie tylko ja, dostawcy narobili również sporo kawałków, wiele z nich nie nadaje się do sprzedaży. 




Stojąc nad tymi kawałkami doszłam do wniosku, że mam sporo resztek czesanki i można by coś z tego razem zrobić. Takim to sposobem przygotowałam prawie 500 g resztek w ciemnym brązie oraz strzępy jedwabiu. Runa to Corriedale, Shetland, Merynos, Zwartbles i alpaka surii (resztka surowego runa z toną paprochów ale żal mi było wyrzucić - na zdjęciu nie figuruje bo po co straszyć :)


Całość podzieliłam na 6 partii, bo tak wygodniej i równomierniej poddaje się mieszaniu, dodatek ok 10 g jedwabiu przy 60 -70 g wełny jest bardzo solidnym akcentem kolorystycznym.


 Przędę tradycyjną 3 - nitkę (ostatnio moje ulubione wykończenie czesanki) nitka po złożeniu jest dość gruba na druty 5,5 lub nawet 6 ale jej tweed'owy charakter w tej grubości wygląda najlepiej.


Jedwab, którego użyłam do tej czesanki nazywa się Amazonia, mieszanka to przewaga ostrego różu, pomarańczu, seledynowych zieleni oraz drobin innych kolorów.  Już na etapie mieszania wiedziałam, że nitkę połączę z moherem zalegającym dobrych kilka lat w szafie. Moher miał kolor ecru, gatunek raczej średni bo zamiast dodatku jedwabiu ma poliester lub nylon (nie mam etykiety a w sprzedaży już nie figuruje to był jakiś YarnArt). W jasnej formie moher mi nie pasował na razie postanowiłam ufarbować na "las deszczowy w mglistej poświacie" czyli taki rozmyty petrol.



Moher przyjmował farbę bardzo opornie, nawet mam wątpliwości czy nie ma tam więcej czegoś sztucznego co nie barwi się w kwasowych farbach. 
Motki uprzędłam już trzy z sześciu przygotowanych partii czesanki, jeden wyprałam i zrobiłam próbę z moherem, kto wie może być całkiem ciekawy sweter. Pewnie się o tym dowiecie jak powstanie a powinien bo włóczek czekających na dziewiarskie realizacje mam prawie tyle co mały sklep.



Robiąc rękawiczki z poprzedniego wpisu odczułam dotkliwy brak właściwych drutów. W rozmiarze poniżej 2 mm druty bambusowe nie występują, z wiadomych przyczyn. Z powodzeniem zastąpiłam je karbonowymi ale jak w przypadku 1 i 1,25 nie mam zastrzeżeń to już 1,5 i 1,75 są drutami nie dla mnie bo mają metalowe końce. Na połączeniu metalu z karbonem podczas dziergania wydobywa się denerwujące mnie chrupanie, na dłuższą metę tak wkurzające, że zamiast doświadczać przyjemności z dziergania zaczynam się irytować. Na próbę kupiłam metalowe druty z żyłką bo same metalowe mam i też mi nie pasują są za śliskie, a zbieranie zsuniętych przez przypadek dziesiątek minimalnych oczek nie jest przyjemne.


No cóż motek mam, druty też tylko wzór znaleźć i można następne rękawiczki czynić w sam raz na lato będą :)

Pozdrawiam Was niedzielnie.


niedziela, 9 lutego 2020

Do kompletu

Ileż to razy się przekonywałam, że robienie planów rozśmiesza nie tylko Stwórcę ale również resztę świata :) A miałam planów sporo, cudnie wolny czas jak się nagle zaczął tak raptownie się skończył, nawet nie zdołałam się nacieszyć planowaniem a co dopiero realizacją :( 
Niestety posypało się dzierganie, przędzenie i szycie, w wieczornych godzinach dziergałam rękawiczki a reszta czeka na nowy przypływ wolnego czasu.



Rękawiczki to trochę moja fanaberia, mam ich przecież całkiem sporo ale lubię mieć pasujące do czapki lub szalika o czym pisałam wcześniej. Szalik dostał czapkę, a czapka czekała na rękawiczki :)


Pokazywałam wcześniej już ufarbowaną czesankę pod te rękawiczki, jest to runo nowozelandzkie jagnięce, ładnie przyjmuje barwnik, do tego przędzie się wyśmienicie i jest na tyle mocne, że nawet po dłuższym użytkowaniu wygląda dobrze. 


 Rodzaj farbowania narzucił sposób przędzenia, nie chciałam tonalnych przejść bo taki układ w rękawiczkach się nie sprawdza, chyba że ma się szczęście jak Asia :)  Postanowiłam uprząść fraktala ale fraktal to dwie nitki a ja chciałam trzy, uprzędłam udawanego fraktala.  Podzieliłam czesankę na trzy części, dwie uprzędłam tak jak były a ostatnie pasmo podzieliłam na 8 pasków i je uprzędłam kolejno.
Teraz wiem, że lepiej byłoby dwa pasma podzielić jedno na osiem pasm a drugie na 4 wtedy wyszło by coś na wzór tweedu a tak jednak cieniowanie jest widoczne.


W motku (mokrym) włóczka wyglądała całkiem przyjemnie i gdy tylko był suchy od razu przewinęłam bo ciekawość układu kolorów nie dawała mi spokoju.


 Rękawiczki miały być zupełnie proste przez tą niejednolitą kolorystycznie wełnę ale kusił mnie jakiś drobny detal, wzorek, taki drobiazg. Zanim zaczęłam przeglądać książki, trafiłam w internecie na takie rękawiczki autorstwa Julii Mueller i już wiedziałam, że ten drobny wzorek odszedł w niepamięć bo rzadko się zdarza tak dobrze rozpisana rękawiczka.


 Wzór jest darmowy, więc jak ktoś pragnie dobrze dopasowanej rękawiczki to niech się tej przyjrzy, jedynie ktoś o bardzo małych dłoniach może mieć problem, to jednak dość spore rękawiczki a zróżnicowanie na rozmiary niewiele daje.


Zmieniłam tylko sam początek, nie podobały mi się te wielkie guzy, więc u mnie drobny ząbek, który tworzy taką kryzę ale o dziwo wygląda to bardzo dobrze. Kciuk nie tworzy się przez dodawanie klina na wnętrzu dłoni ale przez dodawanie oczek na wierzchu dłoni - i to działa. Najważniejsza rzecz to zróżnicowanie poziomów palców dłoni, w rękawiczkach ze wzorem bardzo trudno zastosować obniżenie małego palca, bo trzeba przyciąć wzór ale tu ten problem jest rozwiązany przez rozchodzenie się wzoru na boki i można zrobić te 3 rzędy więcej pod palce wskazujący, środkowy i serdeczny. To na prawdę dobra konstrukcja rękawiczki, już kiedyś pisałam o tym "szyciu na miarę" to jest właśnie taki wzór. 


Rękawiczki wyglądają przyjemnie dla oka, wzór pomimo niejednolitej wełny jest widoczny i dodaje im szyku. Lewa rękawiczka jest bardziej jednolita w kolorze, w prawej mieszanie czesanki nie pomogło na cieniowanie palców ale zmieniać nie mam zamiaru. Na pewno są niepowtarzalne :)


 Mnie się podobają a jeszcze bardziej podoba mi się, że pomimo oporów do udziwnień rękawiczki pasują doskonale i to nie tylko do czapki i szalika ale również dłoni.


 Z rzeczy planowanych ale dziwnych udało mi się wszyć ochraniacze anty- smarwatch'owe w sweter PM. Normalny zegarek g-shock nie miał nic do spodnich nitek wzorów wrabianych ale PM zegarek zmienił na mądrzejszy tylko nie dla swetra.  Jedyne co usłyszałam to : "Zrób coś bo się czepia"


Trochę to trwało zanim obmyśliłam strategię ale jedyne co mi sensownego przyszło do głowy to po prostu wszyć do środka rękawy z dżerseju możliwie najcieńszego. Teraz jeszcze wszyję jakiś ocieplany brzuszek i plecki i kurtka gotowa :)



 PM na razie nie marudzi bo zrobiło się chłodniej ale jak będzie cieplej to sweter pójdzie w odstawkę.

Pozdrawiam Was niedzielnie :)

PS. Rękawiczki po teście - są bardzo długie, wzór gubi się pod rękawem kurtki i widać tylko wierzch dłoni i palce.
PM czepia się teraz plecków w swetrze - jak nic będzie kurtka lub następny "leżakujący" :(