Gdzieś przeczytałam albo usłyszałam, że : "jak się chce rozśmieszyć Pana Boga to należy zrobić plany". No to przez ostatni czas Stwórca był wesół :) Starannie zaplanowany, krok po kroku remont został w sferze planów. Całą rodziną załapaliśmy się na pierwsze jesienne choróbsko :( Niby nic wielkiego katar, kaszel i dreszcze ale skutecznie uprzykrzyło nam to życie przez ostatnie dwa tygodnie.
Za pierwszym razem zrobiłam z tego runa fraktal i bardzo mi się spodobało - przędzenie z tej czesanki, przyjmowanie koloru podczas farbowania i na dodatek ten blask pomimo, że to krzyżówki merynosów.
W tej chwili przędę odcienie niebieskości i nie mogłam się powstrzymać by nie zrobić zdjęcia (z lampą) by pokazać jak to runo pięknie błyszczy.
Na dodatek zaczęłam jeszcze skarpety, które wypatrzyłam w najnowszych propozycjach z Drops'a. Skarpety są z wykorzystaniem resztek, które staram się systematycznie utylizować. Takim to sposobem z wielkich planów nici, musimy się wyleczyć do końca, na razie jeszcze jesteśmy ogarnięci niemocą po chorobie i chyba remont będziemy kończyć dopiero po świętach zmarłych. Za to planów dziewiarskich przybywa wraz z niezadowoleniem z niemożności ukończenia remontu.