niedziela, 8 października 2023

Po miesiącu

Wygląda na to, że posty będą się pojawiać w miesięcznych odstępach i będą opisywać powstałe swetry :) Nie było czasu na nic więcej, tylko kilka rzędów wieczorem do filmu. Ten stan intensywnej pracy opiszę później.

 Pokusiło mnie o kupno wzoru, sweter już wcześniej mi się podobał, a z lenistwa nie chciało mi się przeliczać oczek, by samej zrobić coś podobnego, tym razem rękawy mam za długie. Wzór rozpisany z takimi detalami, że jak dla mnie nadmiar informacji jest przytłaczający. Nie można się do niczego doczepić, bo nie brakuje niczego, a wręcz zasypuje danymi. Osobiście wolę prostotę w opisach i to mnie zmęczyło, znowu mam na dłuższy okres czasu spokój ze wzorami z netu.


Miesiąc temu pokazałam moher i motek jedwabiu, z których sweter powstał, całkiem przyjemnie to połączenie, ale trafił mi się jakiś "kolczasty" moher. Część tych igiełek wydłubałam podczas dziergania, ale i tak na gołą skórę nie dam rady tego założyć.  



Sam sweter na mnie wygląda dobrze, pomimo długich rękawów całkiem nieźle leży, ale gdybym robiła wg zaleceń to byłby za duży. Sweter jest zrobiony na drutach nr 4 (w opisie nr 5), a rękawy zaczynałam od nr 3,5 a i tak są dość długie. Już kilka razy robiłam coś na mniejszych drutach niż w opisie i jest dobrze, więc zastanawiam się, czy robię oczka inaczej, albo mam inne druty :)



Wzór to "Little Drops" i jest do kupienia na Ravelry. Sweter pewnie się przyda w najbliższych dniach, bo zapowiadają gwałtowne ochłodzenie.  


Wrzesień minął bardzo szybko podczas intensywnej pracy, najpierw u nas w ogrodzie a później na działce u Pani Teściowej. Radośnie beztroskie ogrodnictwo PT zaowocowało dżunglą do karczowania maczetami, w dodatku pnącza uszkodziły dach nad częścią altanki i trzeba było go wymienić. Do tego w remontowanej części altanki były wszystkie "skarby świata" z toną chrustu, to wszystko do przejrzenia i utylizacji.  Oczywiście nie ma szans na znalezienie fachowców na już, więc cała praca spadła nam na głowę. W tej chwili uszkodzony dach jest położony na nowo, nowe rynny, wszystkie pnącza wokół domku wykarczowane oraz część dżungli, a pryzma kompostowa sięga ponad 1,5 metra. Przy tak intensywnej pracy w ogrodzie nawet nie myślałam, by robić coś więcej niż to co konieczne.

Za sukces uważam zrobienie kilku butelek passaty oraz dwóch słoików ogórków kiszonych :) Jeszcze mnie kusi kiszenie kapusty, ale też w ilościach homeopatycznych, od czasu namiętnego popijania zakwasu z buraków inne kiszonki straciły na atrakcyjności. 

Mamy też nowego kota - kotkę ? nie wiem co, maleństwo od na wpół zdziczałej matki, samo pełne dzikości, ale powoli oswajane. To też wymagało trochę czasu, by jakoś taką dzicz ogarnąć :)



Następny wpis, który pewnie ukaże się znowu za miesiąc, będzie o swetrze dla PM, bo to mam teraz na drutach. Nie liczę na to, że zrobię coś więcej, bo nasz ogród wzywa z pracami koniecznymi przed zimą, a jest tego sporo. 

Pozdrawiam Was niedzielnie, dziękując, że zaglądacie :)