niedziela, 25 września 2022

Końca resztek nie widać

 Opowieści o resztkach włóczkowych przewijają się od czasu do czasu przez wpisy na moim blogu, zawsze postrzegane są jako problem do pilnego rozwiązania. Tym razem bohaterami tego postu też są wszelkie pozostałości włóczkowe. 


Z premedytacją piszę włóczka bo w składzie tych nitek jest gro wełny ale nie na 100%, jest sporo alpaki, jedwabiu, trochę nylonu, moheru a nawet włókna bambusowego. Wszystkie nitki oscylują rozmiarowo 100g - 420 m.


Ten rozmiar jest umowny bo oprócz typowych resztek po skarpetach (Lang, Fabel, Flora itp.) jest bardzo wiele nitek, które uprzędłam z myślą o czapkach, swetrach czy rękawiczkach. Kilka z kłębuszków wplecionych w ten niby szal pochodzi z jednego z pierwszych swetrów, który robiłam w stylu Fair Isle. 
 

Te różnice materiałowe są nieznaczne ale jest kilka miejsc gdzie można zaobserwować rozbieżność w grubości nitki, no cóż taki urok rzeczy z resztek. Robi się z tego co się ma a nie z tego co by się chciało mieć :)



Pomimo dość sporych rozmiarów bo to prawie dwa metry długości i 17cm  szerokości złożonego szala, bo tu nie ma lewej strony (a raczej jest w środku) - to i tak jakoś tych nieszczęsnych resztek nie ubyło. Wzór z jakiegoś starszego magazynu Rowan trochę zubożony bo w oryginale te środkowe oczka we wzorku są w trzecim kolorze mnie aż na taką ekstremę nie było stać. Zszywałam tradycyjnie bo kiedyś już robiłam taki "resztkowiec" i zostawiłam żywe oczka bardzo źle się to zbierało. Jedyna rzecz, która mnie dobijała to chowanie nitek, pomyślałam o takich resztkowych skarpetach ale dłużej bym chowała  nitki niż robiła te skarpety - to najmniej przyjemne zajęcie przy dzierganiu jakie znam. 



Zastanawiam się czy zrobienie takiego szala zaplanowanego, z tym samym motywem kolorystycznym też nie byłoby ciekawe, może coś takiego jeszcze zrobię :) Pomimo powtarzalności wzoru nie była to nudna praca bo samą zabawą było dopasowywanie następnych sekwencji kolorystycznych. Nie wszystkie paski do końca "grają" ale te drobne zgrzyty dodają całości smaczku. Druty 2,75 moje ulubione bambusy ChiaoGoo. Myślałam że będę używać z większą przyjemnością oliwnych bo są takie stynowo-gładkie w dotyku i na tyle twarde, że się nie odkształcają jak bambus ale ta ich sztywność powoduje, że pękają a przy ich cenie serce może boleć. 





Zdjęcia ogrodowe zrobił PM bo z kilkunastu zrobionych zdjęć przeze mnie jedyne nadające się do umieszczenia w internecie ładnie prezentuje ścianę za mną. 



Pozdrawiam Was niedzielnie 

niedziela, 11 września 2022

Drobiazgi

Drobnymi krokami przybywa jesień, chłodne noce, zroszone poranki i słońce już nie takie ostre, od dłuższego czasu zakładam wełniane skarpety. Na razie wszystko mizernie mi wychodzi przez to osłabienie po zarazie ale udało mi się zafarbować trochę czesanki.



Miałam takie trzy resztki Bfl z moherem, trochę ponad 100 g, cóż począć z takimi resztkami jak nie przerobić w coś bardziej sensownego.  Na początek postanowiłam te trzy kawałki ufarbować, postawiłam na ciepłe kolory ochry i dyni ale dodatek czystej magenty wprowadził trochę ostrości. Kawałki są ufarbowane tak samo ale uprzędę każdy inaczej.


To znaczy jeden tak jak leci, drugi podzielę w połowie i uprzędę końcami do środka, a trzeci podzielę w trzy wzdłuż i uprzędę kolejno. Później wszystko połączę w 3-nitkę i powinna wyjść mieniąca się kolorami dość jednolita nitka. Do tego dorzucę motek Kid -Silk w kolorze curry i zrobię zupełnie prostą czapkę, a przynajmniej taki jest plan :) Tak mi czasami chce się czegoś innego na drutach a nie tylko skarpet ale co zrobić nawet w połowie nie wykonałam tych najnudniejszych czyli zupełnie prostych więc jakiś przerywnik musi być. Czesankę przygotowuję do przędzenia przez delikatne rozciąganie, kolory bardziej się zlewają a takie poluzowane włókna przędzie się o wile prościej. 


Z skarpet wartych uwagi to zrobiłam następne we wzorki z japońskiej książki, zero wysiłku, do ilości oczek w skarpecie dopasowuję któryś z wzorów o odpowiednim rozmiarze i robię. 


W tej chwili już nawet nie pamiętam ile zrobiłam skarpet z japońskich książek ale dalej znajduję nowe wzory, które mi pasują.  Jakieś wielkie połacie tych wzorków w swetrze wydają mi się na dłuższą metę męczące ale w tak drobnej formie jak skarpeta sprawdzają się idealnie. 


Przy kupowaniu motka curry, kupiłam jeszcze kilka motków włóczki Fabel na następne skarpety, tylko uprzędę trochę nitki wzmacniającej pięty, bo Fabel to połączenie weny i alpaki co daje mięsistą, miękką i ciepłą skarpetkę ale brak nylonu szybko ukazuje słabość tej nitki w skarpecie. Tegoroczna zima może być wyjątkowo skarpeto-chłonna, przy cenach opału wełna jest coraz bardziej atrakcyjna, ja pewnie już w najbliższych tygodniach zacznę ubierać wełniany sweter do chadzania po domu.


Udało mi się uprząść drugi motek mojego własnego Noro - patrzę na nie i tak sobie myślę na cóż mi one - pewnie na nic tylko do patrzenia i tyle. Sama zabawa w zrobienie czegoś podobnego do Noro bardzo mi się podobała ale w tym przypadku to taka "sztuka dla sztuki" bo nawet oryginalny motek tej włóczki od kilku lat u mnie leży w pudle i czeka nie widomo na co. 


 Pozdrawiam Was niedzielnie niestety z drobnym deszczem za oknami.