Szal, kołnierz czy "otulacz" szyjny - trudno zdecydować jaką nazwą się posłużyć określając ten kawałek dzianiny ale po dość długiej zabawie z tym czymś mam całkiem oryginalny dodatek do kurtki.
Brzeg szalika podwójny, składany w ząbek, zapobiega wywijaniu się samego dżerseju, obciąża sam koniec wiec tym samym go dyscyplinuje i ten pozostaje tam gdzie sobie życzę. Po zabezpieczeniu obszaru ciecia, co w przypadku metrowego szalika nie było takie proste, było cięcie i wykańczanie, bardzo się przydały taśmy, które swego czasu zakupiłam przez internet. Prezent od mojej siostry w postaci klamerek krawieckich też wyjątkowo się sprawdził, śmiem twierdzić, że są lepsze od szpilek w tym przypadku.
Kurtka na człowieku czyli na mnie wygląda dużo lepiej ale czasu mam nadal mało, nawet tyle co na lekarstwo więc wszystko na szybko.
Kaptur bardzo by mi się przydał bo pomimo posiadania sporej ilości czapek to jeszcze nie zrobiłam takiej, którą chętnie bym nosiła. Moje próby zrobienia kaptura niestety nie są uwiecznione ale zrobiłam taki kołnierz ze starego podkoszulka i przeprowadziłam kilka eksperymentów jak by to mogło wyglądać - niestety nie wyglądało, więc pokazuję stan jaki już będzie.
Z rzeczy innych niż zwykle zabawiłam się w Mikołaja, a skoro już się podszywam to oprawa powinna być jak najbardziej właściwa. Nie tylko zapewniłam wnętrze tego worka (na życzenie Mikołaja ;) ale również sam worek udało mi się w miarę okazały uczynić i opatrzyć wizerunkiem Darczyńcy :)
O zabawie możecie sobie poczytać na FB w Klubie Prządki - jak zwykle genialny pomysł autorstwa Moniki :)
P.S. Nie odpisuję na komentarze, czasu mam mało bo praca przed świętami mnie zalała. Byłam na tomografii z kontrastem (straciłam dzień) po założeniu wenflonu w żyłę, która się do tego nie nadawała, miałam unieruchomiony nadgarstek i chyba uszkodzony jakiś nerw bo jak się dotknę w miejscu owego wkłucia to w dalszym ciągu palce przebiega mi bolesne mrowienie. Na dodatek od czwartku przed świętami mam mamę w szpitalu z poważną arytmią, więc święta mało radosne, żyję pomiędzy szpitalem, domem i domem rodziców. Oczywiście koniec roku bez awarii sprzętu to żaden koniec roku - pralkę mam do wymiany, po 14 latach stary Bosch zaczął klekotać jakoś dziwnie. A do tego musiałam spruć pół rękawa PM bo przy tym wszystkim się pomyliłam i źle zebrałam oczka a to ten sweter we wrabiane wzory :(
Ten końcowy wpis to celem usprawiedliwienia mojego nikłego zainteresowania sprawami blogowymi, oraz braku życzeń z mojej strony u Was ale wrócę :)
Dobrej Niedzieli Wam życzę i jakbym nie zdążyła to Wszelkiej Pomyślności w Nowym Roku.