niedziela, 25 lutego 2018

Guziki i inne przypadki

Trochę mnie rozczarował brak odpowiedniego materiału na guziki, a marzyły mi się drewniane. Owszem można kupić gotowe ale te zaczynają się od 2,50 za sztukę do tego znakowanie, podatki, vat  i kto będzie chciał drogie guziki :( 


 Już byłam pełna optymizmu jak znalazłam deseczki modelarskie (balsa) ale po rozmowie z miłym panem ze sklepu we Wrocławiu moje nadzieje szybko prysły. Balsa jest lekka, łatwa w obróbce ale tak delikatna, że mocniejsze przyciśnięcie paznokciem pozostawia ślad - no a guzik dotykany będzie wiele razy.


 Na razie PM zrobił dla mnie partię ze sklejki, ze wzorami z metek, ja zaprojektowałam niewiele ale będzie z czasem więcej wg moich pomysłów. Na razie nie mam zamiaru ich zdobić na kolorowo  tak w naturalnej barwie mi się podobają, może dla zwiększenia trwałości trzeba będzie jakoś "zaimpregnować". Sama forma zdobienia i idea takiego znakowania odzieży bardzo mi się podoba i osoba, która wylosuje metki w "Candy" z poprzedniego wpisu dostanie też kilka guzików do zabawy:)




A teraz co tu dużo pisać nie wytrzymałam i zakupiłam żyłki, bo zanim skończę sweter dla PM miną tygodnie a moje motki gotowe, wzór też więc kusiło mnie strasznie. Tak jak przypuszczałam jakiś motek musiałam zakupić, wybór padł na wyrób japońskiej firmy.


Motek kupiłam bo to juta, do tego w sklepie tkwi z opisem "delikatna, miła i łatwa w obróbce", bardzo chciało mi się juty delikatnej i miłej. Nawet podejrzewałam, że Japończycy wynaleźli jakiś sposób na "umilenie" tego włókna - no nie wynaleźli :)
 Z motka mam zamiar zrobić myjki do ciała bo na sucho włókno przypomina te drapiące rękawice wiszące w drogerii. Trochę drogo jak za myjki ale za to bardzo ekologicznie.


 Mojego swetra przybyło od zera do stanu na zdjęciu w ciągu popołudnia i wieczoru dalej będzie nudniej więc tempo pracy zmaleje ale i tak uważam, że powstało całkiem sporo. Tym razem nabrałam oczka książkowo tzn. tak jak pokazuje Alice Starmore przy dzianinie Fair Isle, i jak po praniu dalej będą się wywijać to czeka mnie wypruwanie pierwszego rzędu :(


PM wydrukował mi wzór w skali 1:1 i na razie się zgadza ale przy karczku już widzę możliwość zmian, wzoru dalej nie pokażę z premedytacją bo coś muszę zostawić na dalsze odsłony tego "udziergu".


Swetra PM brakuje 10 cm do pach i mam wątpliwości czy nie przesadziłam jednak z tym celtyckim wzorem po całości. Na dodatek sweter ma mieć podobnie robione rękawy jak poprzednie swetry i mam dylemat czy dalej robić w okrążeniach i ciąć, czy jednak rozdzielić, nigdy nie cięłam sklepowej włóczki, za własną przędzę jestem pewna bo wiem jak się zachowa ale co zrobi to nie wiem.
A skoro mam dylematy to mogę próbować je rozwiązać spokojnie dziergając mój sweter :)


Pozdrawiam Was z życzeniami wiosennego ciepła bo zima przyszła sroga.

niedziela, 18 lutego 2018

Inaczej ale tak samo

 No nie mogę zaczynać po raz kolejny wpisu, że zrobiłam 3 motki, dzisiaj zupełnie inaczej. Od dawna mam zamiar personalizować moje wyroby końcowe czyli wszystkie dzianiny, które wychodzą spod moich drutów. Można zamówić sobie metki żakardowe, piękne w ilości sporej, można zrobić samemu za pomocą papieru transferowego na bawełnianej taśmie.


Rzadko się zdarza bym powtarzała jakiś  wzór , no skarpety ale ich nie mam zamiaru "metkować" więc jeżeli robię rzeczy jednorazowe to mam zamiar metki też umieszczać różne. Rozmyślając o tych metkach, przeszukiwałam internet w poszukiwaniu materiału, który można oznaczyć laserem i to przetrwa, na dodatek będzie można go uprać i też to przetrwa - znalazłam Washpapa czyli papier laminowany. Można go prać, szyć, imituje trochę skórę i całkiem ładnie się go znaczy laserem. Na razie trwają pierwsze próby ale to co widać mnie satysfakcjonuje :) Mam zamiar zrobić metki nie tylko z słynnym ale już spłowiałym "Hand Made", chce mi się metek w naszym języku, z jakimś ciekawym tekstem, z personalizowaniem.



Papier jest dość sztywny więc może do metkowania rękawiczek i skarpet się nie nada ale dół swetra czy mankiet z taką metką powinien wyglądać ładnie, pranie też powinno papier coraz bardziej upodabniać do wytartej skóry.
Dół czynionego swetra dla PM z przyszpiloną metką :)



Efekt mi się podoba do tego stopnia, że postanowiłam obdarować jedną dziewiarkę w takim drobnym "Candy" - będzie to kilkanaście tych metek, które widać na zdjęciu. Udział w candy jest bardzo prosty wystarczy pod tym postem napisać, że się chce a ja wylosuję jedną osobę - a kto to będzie napiszę 4 marca. 




Jak tylko opanujemy wystarczająco dobrze temat, metki pojawią się w sklepiku jako towar z możliwością naniesienia własnego tekstu, w ilości raczej takiej by dziewiarka nie musiała uruchamiać produkcji masowej by metki wykorzystać.

Oprócz metek powstały nowe miarki, tym razem z plastiku i też będą za jakiś czas w sprzedaży. 


PM wyciął też celem eksperymentu kilka guzików są raczej ozdobne i do naszycia jako inny rodzaj metki muszę tylko inne rysunki i teksty wymyślić. Całkiem możliwe, że przy zakupie czesanki znajdziecie takie guziki :)


A teraz o tych trzech motkach, które powstały w zeszłym tygodniu i zakończyły (mam nadzieję) przędzenie nitek pod sweter. Trochę się martwię bo podczas rysowania wzoru okazało się, że ciemna szarość będzie używana dość solidnie a mam jakieś 120 g i to może być na styk ale tak to jest podczas projektowania nigdy nie wiadomo jak się skończy i dokąd nas zawiedzie. 



Próbkę zrobiłam w okrążeniach (właśnie wyczytałam u Gackowej, że tak należy czynić), robiłam na drutach 3,25 i 3. Pomimo wszelkich miarek i innych zdroworozsądkowych przesłanek sugerujących większe druty mnie się podoba bardziej na 3.
Gdyby nie sweter PM zaczęłabym od razu, nawet mogę zacząć bo druty nr 3 mam wolne ale nie mam do nich żyłki, to znaczy mam ale nie tą czerwoną tylko obrotową której nie lubię, żyłkę bym kupiła ale nie ma tej długości  - i niech mnie ktoś opamięta bo chyba kupię druty nr 3 ze stałą żyłką ..... *



Po zrobieniu próby wiem, że ściągacz będzie 2:1 a nie tak jak pierwotnie narysowałam 3:3, pod spodem sam dół swetra narysowany w Corel'u więcej nie pokażę, ale powinno być przyjemnie dla oka :)

Pozdrawiam Was niedzielnie


* wiem gdzie są same żyłki ale ile tam motków, które mogą przez przypadek wpaść do koszyka :)

niedziela, 11 lutego 2018

O teorii względności ciąg dalszy


Już pisałam o teorii względności tu :) a dzisiaj o tym jak mnie zaskoczyła z innej strony. Z siostrą mieszkającą za granicą kontaktuję się za pomocą WhatsAap'a, kilka słów jakiś cześć i wiem, że u niej wszystko ok. Siostra często mi posyła hasła w stylu "skoro ci się nic nie chce to znaczy, że dopiero wtorek" albo " ciesz się, czwartek to taki przed piątek", znajomi na Fb też takie odezwy stosują i dochodzę do wniosku, że czas nie dla wszystkich biegnie tak samo. Coraz częściej łapię się na tym, że poraża mnie myśl : " jak to dopiero był poniedziałek a dzisiaj już środa !!!!" 
To co innym się dłuży mnie przelatuje jak kalejdoskop - taka niesprawiedliwość, a ja tego czasu tak potrzebuję. Na razie pocieszam się tym, że na dobrej zabawie czas płynie szybko ale chętnie bym spróbowała tego "wlekącego się " czasu  - ile bym wtedy zrobiła :)


I dlatego, że ktoś mi podkrada godziny i dni to w tym tygodniu powstały tylko 3 motki - średni "morski " lub brudny petrol (jak kto woli) do poprzedniej jaśniejszej wersji tego koloru oraz w szpuli najciemniejsza wersja tego koloru.



Do tego dwa motki ciemniejszej szarości, pozostało mi jeszcze jakieś 50 g jasnej szarości do uprzędzenia i chyba uprzędę jeszcze 50 g bieli no i najwyższy czas zacząć rysować sweter :)


Okazuje się, że posiadając bardzo spory zapas wszelkiej włóczki można nie mieć tego co się chce lub co gorsza potrzebuje,  w dalszym ciągu robię skarpety na zmianę dla synów.  Przecierają się za szybko , a muszą być ciepłe i grubsze i jeszcze tysiąc innych uwag, jedno jest pewne starszy z bliźniaków kategorycznie odmówił noszenia skarpet z włóczki sklepowej. Dowiedziałam się, że te ze sklepowej włóczki nie są takie ciepłe, nie są miękkie i nie są takie miłe - poprzednie, które mu zrobiłam były z  runa Zwartbles i Eider czyli typowe gryzonie - ta względność :)


Skarpety trochę dzikie w kolorystyce ale nie mam już własnej przędzy na skarpety muszę uprząść, jedyny motek, który się nadawał to Finnish w naturalnym brązie w połączeniu z brudnym żółtym (moje Bfl) oraz nitka z Zitron'a do farbowania. Wzór pochodzi z  tej książki, już o niej pisałam  przy okazji poprzednich synowskich skarpet.


Skarpety są skarpetami nie tak jak w przypadku oryginału podkolanówkami , trochę mnie denerwowała ta pięta w szachownicę ale postanowiłam zrobić tak jak w oryginale, jedyne co jeszcze zmieniłam oprócz długości to dodałam nitkę na spód pięty oczywiście celem wzmocnienia. Spód stopy to jedna wielka przekładanka oczek ale miałam kiedyś tak zrobione skarpety i wytrwały dłużej.



Na następne skarpety dla syna włóczkę muszę uprząść a że mam zamiar dalej eksperymentować z mieszankami to będzie to prawdopodobnie coś równie "odjechanego" kolorystycznie, mężczyźni raczej wolą stonowane rzeczy a przynajmniej moi ale jak nie ma co się lubi to się chodzi w tym co matka zrobi :)



Ciepło Was pozdrawiam :)

niedziela, 4 lutego 2018

Trochę motków

- Co będzie z tego rudego ?
- Jakiego rudego ?
- No z tego różowego ...
Dobrze, że PM rzeźbę obrał jako kierunek studiów bo jakby mu przyszło określić kolor to byłoby ciężko ale tak prawdę powiedziawszy ja też mam z tym problem, bo jednoznacznie nie jestem w stanie powiedzieć co to za kolor. Niby trochę cegły, niby jakiś homar tu wyłazi, jakaś glinka ale na pewno kolor jest z podtekstem.


Przędę sobie, z wielką przyjemnością, niespiesznie, co namieszam to uprzędę i jeśli nic się nie zmieni to może całkiem niedługo zacznę rysować sweter, który zamierzam zrobić. Na razie wstępna koncepcja to okrągły karczek, zdobny wzorami wrabianymi z kołnierzem, który ma być jak golfik ale dopiero jak zacznę obliczenia i dobór wzorów to zobaczę czy dobrze myślę.


Wszystkie prezentowane motki to moje mieszanki, z tonalnym przejściem pomiędzy poszczególnymi partiami i muszę przyznać, że dokładne ważenie części składowych takiej mieszanki daje szansę na powtórzenie koloru co w farbowaniu runa jest raczej niemożliwe. Oczywiście pod warunkiem, że się te proporcje zapisze - ja na razie nie zapisałam.


 Dla porównania na zdjęciu pod spodem motek koloru wyjściowego ten z lewej, za to motek z prawej to moja mieszanka w oparciu o ten czysty kolor. Chciałam czegoś jaśniejszego i lekko przytłumionego i chyba tak jest :)



W tej chwili eksperymentuję z różnymi szarościami a raczej proporcjami,  by uzyskać odpowiednią  szarość. Na razie mam namieszane 100 g runa gdzie jest tylko 12% szarego (nitka). Za to ciemniejsza czesanka na zdjęciu wygląda na niewiele ciemniejszą ale nitka dopiero pokaże, że jest o wiele ciemniejsza bo to 25 g szarego na 40 g bieli.
Zabawa rewelacyjna i wyjątkowo wciągająca :)




Dziewiarsko raczej się nie wyżywam bo skarpety najzwyklejsze czynię, skończyłam czarne wg wzoru z książki. Wzór na skarpety jest rekonstrukcją typowych skarpet czynionych jakieś trzy wieki temu  - "skarpety z zegarkiem".


Na czarnej włóczce niewiele widać ale ściągacz to dwa prawe oczka i dwa oczka ryżu, z tyłu skarpety idzie rząd tego ryżu z oczkami lewymi aż do pięty. W oryginale to raczej kolanówki i po obu stronach tych oczek są zbierane oczka.


Pięta zrobiona z nitką dodatkową ze względu na "słabość" użytej przędzy (Flora z Dropsa) czyli włóczka bez nylonu. 
Na wysokości kostki wspomniany "wzór zegarka" czyli oczka ryżowe rozchodzące się w dół pięty i wzdłuż stopy. Skarpety leżą na stopie dobrze ale czy takie oczka mają jakieś uzasadnienie mogę odkryć dopiero robiąc je dla siebie, bo od syna  chyba się nie dowiem jaki wpływ na komfort noszenia ma dodatek oczek ryżowych :)



Pozdrawiam Was niedzielnie z alpejską zimą za oknami.