Nie wiem gdzie przeczytałam to wyznanie ale autorka napisała, że chyba dopadła ją starość bo czas jej się skurczył, dni mijają niezauważalnie.... "A niech to - pomyślałam - to ja już chyba nie żyję !!!" zauważam tylko soboty kiedy odgruzowuję dom - reszta dni mija w oka mgnieniu :(
Wiem kiedy się zbliża zima bo wtedy robię więcej skarpet i rękawiczek ale reszta mija w takim tempie, że strach układać chronologicznie niektóre wydarzenia. Pewnie się zastanawiacie skąd takie przemyślenia, a one za sprawą pewnego runa suri, które kupiłam jako strzyżę i przerabiałam swego czasu. Mam pewne drobne mitenki do zrobienia i ta suri bardzo mi się do tego projektu przydała. Wiedziałam, że mam wyczesane i wyciągnięte pasma z czesaków. Przecież to było tak niedawno jak je czesałam, stan ich "zleżenia" nie wskazywał na niedawno - jak sprawdziłam było to dokładnie 9 lat temu - stąd moje obawy co do tego czy jeszcze żyję :D
Nitkę uprzędłam bardzo cienko ale ma służyć jako dodatek do wcześniej ufarbowanego na czrno-brązowo motka. Motek jest w zimnym brązie więc ciemna suri trochę ociepli wygląd całości.
Runo przerabiane od podstaw pomimo naszej dokładności, staranności nigdy nie będzie tak dobrze wyczesane jak to co zrobią maszyny i pewnie jeszcze na etapie przędzenia trzeba będzie pozbywać się drobinek roślinnych -w zależności od stanu surowej strzyży. Ma za to przewagę jakościową, to jest najlepszy rodzaj przędzy jaki może powstać, jest zrobiona od podstaw ręcznie a to znaczy, że nie była poddawana zabiegom chemicznym celem pozbycia się zanieczyszczeń, bez siłowego szczotkowania, włos nie ma prawa być w żaden sposób uszkodzony a tym samym powinien być o wiele trwalszy. Pomimo prawie dekady spędzonej w postaci roladek włos nadal jest piękny błyszczący i mocny, wystarczyło trochę rozciągnąć i prząść z przyjemnością.
Mitenki pewnie skończę w weekend, jak trafią na małe dłonie to się pochwalę (oczywiście jak otrzymam zgodę właścicielki :)
A ja myślę o moim projekcie z początku roku na rękawiczki, tym razem do trzech razy sztuka. Motek runa Bfl wymieszanego z jedwabiem Peduncle miał się zgrać z Bfl wymieszanym z niebielonym jedwabiem - okazało się, że ten drugi jest za gruby.
Kolor beżowo-waniliowy wyjątkowo mi pasował do brązowo-cynowego ciemniejszego motka więc postanowiłam wymieszać coś podobnego tym razem bfl z puchem wielbłądzim i jedwabiem - no i wszystko było dobrze tylko puch się "napuszył" i znów jest za grubo. Po ostatniej dostawie do sklepiku kusiło mnie by wymieszać bfl z włóknem sojowym ale przyszedł też jedwab Muga więc trzeci motek powstał z połączenia mojego ulubionego runa owczego z luksusowym jedwabiem :)
Teraz już mogę myśleć o zaczynaniu rękawiczek a dwa pozostałe motki pewnie znajdą jakieś zastosowanie to przecież też moje ulubione bfl w dodatku z jedwabiem.
Sweter w kolorze terakoty dostał "motylki" na rękawy w raglanie - nijak nie mogłam wymyśleć jak zrobić tradycyjne rękawy z główką by zachować ciągłość paskowania przędzy. Jedyne co mi przychodziło do głowy to cięcie jak przy Fair Isle ale to przy delikatniejszej materii swetra może okazać się niezbyt dobrym rozwiązaniem, w dodatku paskowanie przy główce nie będzie się pokrywać z górą swetra - będzie raglan.
Pewnie nie starczy moheru na całość bo kupiłam tylko 4 motki a ja przerabiam trzeci, w sumie się nie martwię bo dokupić można a ja muszę kupić Cotton Merino bo dziecko chce skarpety.
Pozdrawiam Was niedzielnie.
Piekne beda te mitenki,gratuluje,swietny kolor, a sweter te bedzie super,lubie takie rude kolory,gratuluje i pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa jak tylko skończę to opiszę :D
UsuńPozdrawiam równie ciepło
Och mam to samo z tym czasem 🤔 natomiast jak zwykle jestem w tyle bo jesień się zaczyna a ja bez sweterka, ok oj niedobrze. Sweter będzie śliczny, kolory jesienne takie jak lubię 😁
OdpowiedzUsuńAniu przy Twoim tempie przerabiania nitek jesień cię nie zaskoczy pewnie zastanie nie z jednym lecz dwoma swetrami :D
UsuńUściski
Z tym czasem to jest jakiś koszmar. Dopiero przyleciałam do Malezji, a już prawie wyjeżdżam. a tu jest tylko lato, więc nie mam temperatuowo-pogodowych nacisków do zmiany tego co mam na drutach. Wieczne lato.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać, jak piszesz o przędzeniu, bo nic nie rozumiem.
Jak wrócę, to chcę się nauczyć prząść. wiem, doba skróci mi się jeszcze bardziej. Zawsze mogę krócej spać:)))
Takie ciągle trwające lato to coś cudnego można się zatracić bo upływ czasu niczym nie znaczony po prostu jedno długie lato. Jedyny minus, że musiałabym w separacji żyć bo PM nie lubi temperatur powyżej 23 stopni :D
UsuńBlog powstał z powodu przędzenia ale z biegiem lat wątków pobocznych przybywa i zatraca swój pierwotny cel. Uważam przędzenie za lepsze zajęcie niż robienie na drutach ale tego musisz sama doświadczyć więc zachęcam i to bardzo :)
Serdeczności
Ja dla odmiany mam poniedziałek-piątek; ktoś kradnie dni tygodnia pośrodku. ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy z wełną tak jest, ale z winem na pewno- z wiekiem zyskuje na jakości.
Przy następnej wizycie w TG podrzucę butelkę 4-letniego, niestety nie posiadam wiekowo adekwatnego do suri :-))
Wino faktycznie z wiekiem zyskuje :D oby czasy nam sprzyjały by móc cieszyć się własnym towarzystwem delektując to wiekowe wino :)
UsuńPozdrawiam serdecznie