niedziela, 20 listopada 2022

U mnie bez zmian - skarpety

Byłam pełna nadziei, że akupunktura cudownie pomogła na migreny a przynajmniej złagodziła ich przebieg na tyle, że da się żyć. W zeszły weekend okazało się, że migrena chyba ze mną pozostanie i to w tej najpaskudniejszej formie. Do tego pogoda zrobiła się iście listopadowa, ponuraki za oknami się snują dodając jeszcze swoje do i tak parszywego samopoczucia. Miałam ostatnio pokazać skarpety ale przez powyższe się nie udało więc czynię to dziś. 




Ostatnie z trzech par, które powstały z seledynowej włóczki, już miałam z tej włóczki nie robić ale musiały powstać a dlaczego to napiszę. Tak jak poprzednie na mniejszą stopę na 64 oczka, wzór z nieśmiertelnej japońskiej książki jak wszystkie poprzednie. Każdy z wzorów inny bo jakoś nie wyobrażam sobie robić tego samego w kilku skarpetach jak w książce takie bogactwo.




Pięty wzmocnione dodatkową nitką uprzędzioną specjalnie w tym celu, jakie to szczęście, że można sobie takie drobiazgi i nie tylko drobiazgi samemu dorobić. Nitki było na tyle dużo, że powstały jeszcze inne skarpety. Ale najpierw była następna para białych gładkich, po tych białych dla cioci i szarych dla ojca moja mama stwierdziła, że właściwie jej nie jest specjalnie zimno ale jak siedzi przed telewizorem to kocykiem okrywa stopy. 
 


W tym czasie kończyłam te biało-seledynowe ale porzuciłam celem uczynienia rodzicielce bo jakże to kocykiem okrywać jak może mieć ciepłe skarpety, a biało-seledynowe rozmiarowo dla mnie. Zrobiłam w trzy wieczory proste białe, dość grube. Kilka godzin od chwili gdy je dostała dzwoni, i mówi że widziała je bardzo dobra znajoma i tak się zachwycała, że mama nie mogła jej odmówić i skarpety podarowała - "ale mnie to tak szybko idzie to zrobię następne, no i te były takie gryzące".  Pomyślałam sobie, że kiedyś z runa polskich owiec i to nie merynosów, bez wzorków skarpety były dobre, a teraz to już tylko "puch i jedwab" bogato zdobiony odbiorcę zadowoli :) Dokończyłam te moje z dość słabej włóczki ale wzmocnionej tą moją seledynowo-nylonową i zabrałam się za te z początku wpisu z mniej gryzącej włóczki ale we wzorki zdobne. 




Pomiędzy tymi skarpetkowymi zawirowaniami udało mi się zrobić próbkę na sweterek, który tak mi się przewija w myślach. Jego wzorzystość będzie powalająca więc patrząc na to, że w tej chwili kończę tylko skarpety jaki będzie los tego sweterka zobaczymy albo nie. 
Przez te "cudne" ceny opału grzejemy bardzo skromnie ku memu ogromnemu niepocieszeniu, podczas normalnych warunków grzewczych mnie było chłodno a co dopiero teraz, do tego pomimo wentylacji, pochłaniaczy wilgoci i roślinności ponoć pochłaniającej wilgoć szyby mi się pocą. 



Muszę jakoś przemyśleć w newralgicznych oknach firanki, stąd moje wątpliwości co do rychłej realizacji swetra, bo będę szyć. Kupiłam gipiurę i mam zamiar uszyć coś bardzo skromnego, krótkiego i dość "dziurawego" by była jak najlepsza cyrkulacja powietrza a szyby jednak całkowitą nagością nie straszyły. Oby starczyło mi cierpliwości bo nigdy nie ukrywałam, że szycie i ja to dwie różne drogi. 


Pozdrawiam Was niedzielnie - dzisiaj dla odmiany mróz ale przynajmniej słonecznie. 


4 komentarze:

  1. Jest pani mistrzyni skarpetkowa, cudowne wzory,warkoczyki , podziwiam.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :) po tak długim czasie robienia skarpet każdy zostałby specjalistą :)
      Pozdrawiam równie serdecznie

      Usuń
  2. Skarpetki pierwsza klasa 😁 nic dodac nic ujac. Pozdrawiam 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Aniu śląc uściski :)

    OdpowiedzUsuń