Jest taka rzecz, którą robię namiętnie ale w niej nie chodzę, no może sporadycznie jak PM z wyrzutem patrzy jak na ziąb z gołą głową chcę się wybrać. Mam czapek naprawdę sporo, robię je z prawdziwą przyjemnością wręcz z namiętnością ... i układam w sosik na półce w szafie tuż obok rękawiczek :) Nie trafiłam jeszcze na czapkę idealną ale trwam w tych poszukiwaniach konsekwentnie.
Ta jego ostrość została stłumiłam jeszcze, poprzez dodanie nitki moheru z jedwabiem w kolorze curry. Trochę mnie martwiło to, że czapka będzie sztywno-śliska bo moher ma zerową sprężystość a runo Bfl porównywane jest właśnie do moheru więc też tej sprężystości nie ma za wiele.
Czapka jest we wzór bez wzoru no chyba, że pasek oczek ryżowych można uznać za jakiś wzór ale nie chciałam tracić subtelnych maźnięć koloru w jakiejś plątaninie warkoczyków. W oczkach ryżowych pięknie połyskuje blask moheru a prawe oczka mienią się barwami otulone meszkiem z Kid Silk'a.
Czapka pomimo braku ściągacza trzyma się głowy i jest wyjątkowo miła i ciepła, z daleka wpada w rudości i dopiero z bliska widać, że ma tysiące drobinek koloru.
Wzór gdzieś kiedyś mi mignął w internecie a do czegoś takiego nie trzeba wzoru po prostu robi się na okrągło i na końcu zbiera :) Takie nic a mnie sprawiło sporo radości bo tygodnie upływają mi na zaopatrywaniu rodziny w skarpety.
Zwykłe bez udziwnień, we wszelkich rozmiarach, bez kolorystycznych fanaberii, para za parą produkuję skarpety. Jedyne co je łączy to sposób robienia - od palców, powoli zaczynam popadać w odrętwienie tą jednostajnością wyrobów ale zimne dni nieuchronnie nadciągają a lista chętnych nie wiele się skróciła.
Kupując motek moheru do czapki kupiłam kilka motków Flory bo promocyjna cena mnie skusiła, bo po ostatnim szaliku wymyśliłam, że mogłabym powtórzyć ale z mniejszą ilością kolorów, bo włóczki mam za mało... pewnie popatrzę na kolory i schowam do szafy na później bo będę robić skarpety.
Teraz pomiędzy skarpetami staram się skończyć bawełniany top co go latem zaczęłam ale dopadła mnie zaraza i nie dałam rady doprowadzić do finału. Powoli też patrzę co należałoby uzupełnić w wełnianym sklepiku przed zimą i czy są jakieś nowe runa, które chętnie bym poznała. Nic tak mnie nie ekscytuje ja nowy gatunek runa lub włókna - no jeszcze książki mają taką moc.
Pozdrawiam Was niedzielnie.
Niby prosta czapka, bez żadnych fanaberii, ale włóczka i jej kolor sprawiają, że nie można od niej oczu oderwać. Piękna, jesienna, energetyczna. Oczywiście zakup jednego motka jest bardzo nieekonomiczny, więc rozumiem twoją rozterkę zakupową. Też tak będę robić, bo zabraknie mi jednego, może dwóch motków i też moheru:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję :) czapka pewnie przez chwilę pocieszy by oddać miejsce nowej - tak to u mnie z czapkami bywa. Kupowanie przez internet jest wyjątkowo wygodne tylko ja zawsze coś wypatrzę co należy mieć w celach "zapoznania się z materiałem" :)
UsuńPozdrawiam