niedziela, 10 lipca 2022

Najwyższy czas

Na drugi weekend czerwca zapowiedziała się z krótką wizyta moja siostra z Berlina. Pomimo bardzo krótkiego czasu tej wizyty starałyśmy się nadrobić wszystkie pogaduszki ciesząc się własnym towarzystwem. Nawet nie myślałam o tym by odrobinę czasu stracić na druty czy inną działalność tu opisywaną, więc nie było o czym specjalnie pisać. W następny weekend czerwca szłam na spotkanie klasowe ale zaległości z pobytu siostry trzeba było nadrobić w dodatku ogród zaczął domagać się natychmiastowej interwencji więc zamiast opisywać poczynania na drutach czy kołowrotku doprowadzałam ogród do stanu ujarzmionej dżungli. Lubię mój ogród i uwielbiam posiadanie własnego warzywniaka i zielnika ale jeśli chce się mieć jakieś "plony" to uwaga jest konieczna no i trochę pracy :)





Później przyszło wielkie ciepło, które mi nie przeszkadzało ale skutecznie rozleniwiało i odbierało chęć robienia czegokolwiek wełnianego. Coś tam robiłam ale w tempie pracy w strefie tropikalnej, więc czesanka z zdjęcia powyżej bardzo wolno zmieniła się w trzy szpule singla, 


który stał się poniższym motkiem. Wełna jest miła, w energetycznej barwie ale co z tego będzie tego nie wiem, takie sobie przędzenie bo kolory ładnie się układały na szpulkach :)


Z dużym zapałem pozbywam się resztek wełnianych, które przybierają kształt podwójnego szala (robię na okrągło) na razie mam trochę ponad metr więc jeszcze brakuje drugie tyle ale podczas upału nie było szans by to robić, grzało podwójnie. Szal będzie zbieraniną wszelkich resztek włóczek od mojej przędzy po włóczki sklepowe. Na razie jednak leży w odstawce bo mnie pochłonęły inne rzeczy.


Na początku sierpnia przyjeżdża siostrzeniec w odwiedziny do babci, a że lubi moje skarpety w wersji wełniano-bawełnianej to zabrałam się za taką parę. Niestety nie mam własnej takiej przędzy a moja chęć zrobienia takiej czesanki spełzła na niczym bo opcja takiego mieszania była niedostępna. Nie było wyjścia musiałam przędzę kupić, jest to zawsze CottonMerino z Dropsa. Jakaż to byłaby idealna przędza gdyby miała dodatek nylonu dla wzmocnienia obu włókien na piętach... muszę się jakoś z tym pogodzić, że ulubione skarpety mojego syna i siostrzeńca są z wyjątkowo słabej do tego celu przędzy. 




Jak już zabrałam się za zakupy to przez ten upał pomyślałam o bawełnie i jakimś topie z niej stworzonym, więc dokupiłam trochę nitek recyklingowej bawełny. Kiedy kupiłam to miałam wymówkę by odstawić szal z resztek, porzucić skarpety i zacząć top, który mam nadzieję skończyć tego lata bo kto wie co jeszcze zacznę jak mnie najdzie ochota. Między tymi zajęciami ogrodowo dziewiarskimi, próbuję dalej wypełniać wielki haft a w tle słucham wręcz maniakalnie książek. 



Cieszę się tym, że wróciłam do pisania bo już był najwyższy czas się opamiętać z tego rozleniwienia. Jeszcze trochę i kto wie czy nie obudziłabym się pod koniec lata ze zdziwieniem, że nic nie napisałam a lato leniwie przelało się między palcami ja ciepły piasek.

Pozdrawiam Was niedzielnie  

4 komentarze:

  1. Cudenka, szal resztkowy wymiata, bajka.Jak się ma ogród i warzywnik to jest teraz praca.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) szala zacznie przyrastać dopiero po wielkim cieple bo teraz to nawet na niego nie patrzę ale pewnie do zimy coś z tego wyjdzie. Dawno temu chciałam się pozbyć warzywnika ale pandemia na nowo obudziła we mnie "ogrodnika" :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Szal będzie szałowy, już się nie mogę doczekać finału. Sweterek też cudnie wygląda i ten kolor ☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu ale prace w cieple posuwają się w ślimaczym tempie pewnie na jesieni skończę :)
      Uściski

      Usuń