niedziela, 5 września 2021

Bardzo trudny powrót

 Nie jest tak, że przędzenie, dzierganie, farbowanie i wszystko "okołowełniane" przestało mnie cieszyć  co to, to nie ale jakoś tak zrobiłam sobie wakacje :) Wakacje nie objęły drutów i kołowrotka ale tylko opisywanie tych czynności na blogu. Bardzo często bywa, że po tak długim czasie opisywanie z pozoru innych rzeczy, one zlewają się w potok powielanych wiadomości, oblekanych w inne słowa i już nie da się tego ciągnąć trzeba na jakiś czas przestać. Pomimo tego że, przestałam opisywać to co robię to jednak coś tam robiłam, mniej niż zwykle ale też nie miałam tej presji, że trzeba coś opisać na blogu więc leniwie to wszystko robiłam. Słuchanie książek też się przyczyniło do zaniechania pisania, to nawet zaszkodziło wszystkim sferom mego życia - wg mojej rodziny jestem całkowicie oderwana od rzeczywistości i nic do mnie nie dociera chyba, że przez słuchawki :)



Tyle książek ile ostatnio mi się udało przesłuchać czytałabym może ze dwa lata ale to jedna z najfajniejszych rzeczy jaką ostatnio zrobiłam dla siebie - zatopienie się w tych wymyślonych światach a powrót do realu stawał się niemiłą koniecznością.  Postanowiłam jednak po tych wakacjach z początkiem września, chociaż mnie od bardzo dawna ten rygor nie obowiązuje, wziąć się w karby i wrócić do opisywania na blogu motków, rękawiczek, swetrów i tego co zrobię z równą starannością jak wcześniej. Przędłam praktycznie przez cały czas ale wrócił pewien Ufok, który od dłuższego czasu gryzie moje sumienie dość spory haft więc jemu poświęcam dużo czasu. Pewnie go tego lata nie skończę ale przynajmniej wypełnię największe połacie jakie zdołam. 

Na górnym zdjęciu bardzo cienkie nitki, które ostatnio powstały, wszystkie to tradycyjnie 3-nitki. Pierwszy motek to lama, jedwab i bfl, drugi Polwarth, jedwab i kaszmir, trzeci to merynos 18,5 mic zafarbowany jakieś 3 lata temu w łupinach orzecha włoskiego, przędzione jak poprzednie motki bez przeznaczenia. 




Z niejakim ociąganiem skończyłam szalo-kołnierz bo może się okazać, że kurtki użyję równie sporadycznie jak minionej zimy ale jak już było ponad połowę zrobione to szkoda sprawę porzucić. 


Może zrobię sobie czapkę do kompletu jak do poprzedniego kołnierza tylko czy ta kurtka pożyje na tyle długo by mieć aż tyle różnych, jej dedykowanych dodatków. Kołnierz zrobiłam na okrągło a później tylko zabezpieczenie brzegów i cięcie. Dokładnie tę procedurę opisałam przy pierwszym kołnierzu i te zapiski tak łatwo dostępne trochę mnie opamiętały z tym całkowitym zaniechaniem pisania na blogu. Jak nie będę  utrwalać ważnych dla siebie danych to będę odkrywać Amerykę za każdym razem gdy postanowię coś ponownie zrobić :)
Zaczęłam też rękawiczki wg dawno narysowanego projektu - trochę duże wychodzą ale samo dzianie na drobnych drutach (1,25 mm) mnie cieszy. Rozrysowałam też w miarę sensownie raglan w moim "odwiecznym projekcje" celtyckiego swetra, pewnie już niedługo jak tylko uporam się z rękawiczkami przyjdzie na niego czas.



Jeszcze pod koniec lipca zrobiłam zamówienie uzupełniające stany w sklepiku ale teraz procedury celne wydłużyły się tak niemiłosiernie, że zamówienie przyszło dopiero w zeszłym tygodniu pomimo naszych maili z delikatnym dopytywaniem o naszą paczkę. 
Nie kupiłam wiele ale prawie same jedwabie sari oczywiście te co były kiedyś uzupełniłam ale to tylko udało się w przypadku  Lagoon  i Palash reszty nie było ale za to są nowe kolory. Mieszanka z kobaltowym niebieskim, coś o nazwie dzikie kwiaty w kolorze bardzo ciepłej żółci przetykanej innymi kolorami. 





Do tego mieszanka o wszelkich odcieniach czerwieni i brązów o nazwie "Samba"  oraz prawie magenta powleczona wielobarwnymi pasmami.




 Całość wieńczy spora ilość jedwabiu Eri oraz dwie mieszanki wełniane jedna to merynos 18,5 mic z jedwabiem 50/50 % równomiernie wymieszana. Druga to ta na poniższym zdjęciu jest to merynos 23mic + jedwab + len, kiedyś bardzo dawno kupiłam trochę na próbę ale nadal leży w worku a ja się jej przyglądam więc może jakaś prządka też zechce się poprzyglądać :)
 


Przez te książki czytane i słuchane dni mijały tak szybko, że z niejakim oszołomieniem zdałam sobie sprawę, że to już prawie jesień . Te kilka zimnych i deszczowych dni jeszcze bardziej mi uświadomiło, że właściwie czas zacząć robić skarpety :)

Pozdrawiam Was niedzielnie. 

8 komentarzy:

  1. Brakowało mi tych wpisów :) Skarpety jak najbardziej na topie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać, że do takich drobnych zapisków ktoś się przyzwyczaił, że są :) postaram się nie zanudzać i pisać dalej :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Niby wiem, z czego przędzie się włóczkę, ale niezmiennie zadziwia i zachwyca mnie fakt, że z takiego bezkształtnego kłębowiska powstaną niteczki, które zmienią się w coś naprawdę pięknego:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesanka to już połowa sukcesu i z niej zupełnie bezproblemowo powstają nitki ale bywa też tak, że powstają prosto z runa bez uprzedniego czesania :) to dopiero jest zabawa :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Och, ten żakardowy kołnierz jest przepiękny🌼🌻🌞🌼🌻🌞

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj jak dobrze że wróciłaś i znowu pokazujesz cudowności
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Milo i równie serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń