środa, 23 grudnia 2015
niedziela, 20 grudnia 2015
Śnieżnie
Przerzuciłam się na formy drobne, wręcz maleńkie bo większe wymagają więcej uwagi i czasu, a jednego i drugiego w dalszym ciągu mi brakuje. Już się cieszę na świąteczne lenistwo, już planuję co zrobię, co zacznę i co postaram się skończyć :)
A na razie pozostaje mi tylko gwieździć trochę, nawet te niewielkie formy wymagają czasu, który ostatnio mi się skurczył niemiłosiernie. Wzory na śnieżynko-gwiazdki pochodzą z internetu, wyszukane przeze mnie lub przysłane przez osoby, które też się gwiazdkują a ja na wzory takich gwiazdek jestem łasa, więc wyprosiłam.
Mam jeszcze zamiar kilka zrobić do świąt ale to już będą śladowe ilości, kończę pierwszą część haftu na torbę i chciałabym skończyć jak najszybciej zanim mi się znudzi albo zapamiętam wzór, poza tym wełniana torba na lato to raczej kiepski pomysł.
Muszę napisać też o prezencie, który sobie zrobiłam w połowie października a przyszedł dopiero w zeszłym tygodniu. W połowie listopada napisałam do BD, że moja książka zakupiona w październiku jeszcze nie przyszła i czy mogą posłać jakiś nr przesyłki by szukać zguby. Grzecznie mi odpisano, że mam popytać na poczcie lub listonosza bo przesyłki darmowe więc bez numerów.
Listonosz i pani na poczcie znają mnie bardzo dobrze bo od lipca ginie moja prenumerata NG co doprowadza mnie do szału bo wydzwanianie do wydawnictwa, że znowu nie doszedł następny nr robi ze mnie jakiegoś naciągacza :(
Jak było do przewidzenia na poczcie nic nie mieli, więc piszę to tych Anglików (za pomocą dziecka bo to już wyższa szkoła), że bez tego nr nie znajdę i co teraz - oni na to, że wyślą nowy egzemplarz ale jak przyjdą dwa to mam ten pierwszy odesłać.
Wysłali go 22 listopada przyszedł 17 grudnia całkiem możliwe, że ten pierwszy też jeszcze dojdzie za miesiąc.
O książce mogę napisać tyko, że nie warta tego czekania, wypisywania i wszelkich zabiegów, niestety to pozycja z tych, w które nie ma wglądu w sklepie internetowym więc kupowałam po okładce i kilku opiniach przeczytanych w internecie. Wszystkie rzeczy w niej prezentowanie są idealnie rozpisane co do rozmiarów, kolorów, wzory rozrysowane wszytko jak powinno być tylko ja już to wszystko wiem. Myślałam, że przynajmniej jakiś wzorek będzie, którego nie znam a tu wszystko już było. Książka dla kogoś kto zaczyna przygodę z wzorami wrabianymi będzie pomocna a może i idealna ale dla mnie już nie.
Pozdrawiam Was przed świątecznie.
niedziela, 13 grudnia 2015
O malabrigo
Czesankę kupiłam wyjątkowo wielobarwną z premedytacją, by te wybarwienia pokazały mi jak została zafarbowana, mam takie odczucia jakby było to farbowanie dwu-etapowe. Pierwsze odbywało się w kąpieli wodnej a drugie już bardziej wygląda na powierzchowne nałożenie farby.
Tak to widzę, bo w wielu miejscach czesanka ma inny kolor na górze niż to co jest w środku. Jak to w przypadku merynosów bywa, nawet dość żywe kolory zewnętrzne do środka nie do końca dotarły i są miejsca gdzie kolor jest bardzo blady ale to nawet w merynosowych nitkach się zdarza.
Czesankę podzieliłam wzdłuż na dwie części, tak jak przypuszczałam, przędło się źle, była dość mocno zbita ale niesfilcowana po wierzchu miziana tysiąc razy :) więc trochę skołtuniona ale to nic w porównaniu z moim największym rozczarowaniem jakim się okazało, że to zwykły merynos, milusi, delikatny ale merynos. No nie wiem czego się spodziewałam ale po tych wszystkich opowieściach myślałam, że to jakiś specjalny merynos albo jego tajna krzyżówka, tak jak Chubut czy Plowarth, które są o wiele ciekawsze niż zwykły merynos a tu taki se merynos. Kolory raczej pastelowe sama nie wiem czy mi się podobają czy nie ale w tej trójnitce mogą być.
niedziela, 6 grudnia 2015
W biegu
Co roku ten sam przedświąteczny "kociokwik", tak jakby po świętach świat się miał skończyć, choć w tym roku patrząc na to co się dzieje daleko i blisko można mieć pewne obawy. Praca zawładnęła nawet moim wolnym czasem. Najbardziej mnie złości, że nie mam czasu na przędzenie a chętnie bym się zmierzyła z ostatnim zakupem. Co ja się naczytałam pochwał o cudnej wełnie jaką jest Malabrigo, same peany i hymny.
Zakupiłam jak na prządkę przystało czesankę, by to cudo poznać od początku do końca, na razie jednak mam czas tylko na oglądanie ręcznego farbowania w tej czesance - jak znajdę czas na przędzenie to pojawi się post z moimi wrażeniami :)
Z rzeczy, które w bólach ale jednak udało mi się skończyć mogę pokazać tylko następny kawałek materiału obiciowego na kolejne krzesło. Prawie skończony remont klatki schodowej dał mi miejsce na robienie zdjęć z rozproszonym światłem padającym z trzech stron i tym razem szarość wpadająca w niebieski wygląda w miarę przyzwoicie.
Wzór jest wdzięczny do haftu ale niestety jak się go nauczyłam na pamięć to nudniejszego zajęcia nie znam a przede mną jeszcze dwa takie kawałki.
Zdjęć kilka bo jak zwykle walczę z ręcznym ustawianiem ostrości, na którymś będzie coś widać. Jestem z siebie lekko dumna bo to jednak straszna dłubanina i pomimo walki z nudą jakoś ślimaczym tempem posuwam się do przodu.
A tu by nie było, że pokazuję tylko jedno i to samo siedzisko - wszystkie trzy - zdjęcie nie oddaje bardzo ciepłej i dość intensywnej kolorystyki, a na dodatek na zdjęciu krzesła wyglądają dość okropnie w rzeczywistości tak nie jest :)
Problemem jest to, że muszę haftować dokładnie na wymiar, haft nie może wchodzić w ramę krzesła bo je rozpycha, białe brzeżki kanwy muszę poprawiać już na obciągniętym siedzisku.
Z rzeczy, które w bólach ale jednak udało mi się skończyć mogę pokazać tylko następny kawałek materiału obiciowego na kolejne krzesło. Prawie skończony remont klatki schodowej dał mi miejsce na robienie zdjęć z rozproszonym światłem padającym z trzech stron i tym razem szarość wpadająca w niebieski wygląda w miarę przyzwoicie.
Wzór jest wdzięczny do haftu ale niestety jak się go nauczyłam na pamięć to nudniejszego zajęcia nie znam a przede mną jeszcze dwa takie kawałki.
A tu by nie było, że pokazuję tylko jedno i to samo siedzisko - wszystkie trzy - zdjęcie nie oddaje bardzo ciepłej i dość intensywnej kolorystyki, a na dodatek na zdjęciu krzesła wyglądają dość okropnie w rzeczywistości tak nie jest :)
Problemem jest to, że muszę haftować dokładnie na wymiar, haft nie może wchodzić w ramę krzesła bo je rozpycha, białe brzeżki kanwy muszę poprawiać już na obciągniętym siedzisku.
Tak mnie znudziło to jednostajne haftowanie, a na dodatek brak czasu na inne ciekawsze zajęcia, że zaczęłam haft czegoś co było w odległych planach - haftowana torba mi się marzy :)
Ten wzór z celtyckiej kolekcji mam zamiar uczynić sobie na swetrze, sam sweter ewoluuje w mojej głowie od kilku lat ciekawe co przyniesie w nim nowego ten haft :)
Pozdrawiam Was w biegu :)
niedziela, 29 listopada 2015
Resztkowce
Tytuł to czyste słowotwórstwo ale to najbardziej trafne określenie tych skarpet bo powstały z totalnych resztek. Miałam 42 g jasnego beżu reszta po jakiś większych męskich skarpetach do tego jakieś 22 g brązu, trochę pomarańczu z jakiegoś większego projektu i wzór z jesiennej kolekcji Drops'a.
Wzór musiałam dostosować do moich wymagań ale to nic w porównaniu z samodzielnym rysowaniem i przeliczaniem. W Drops'ie były to prawie kolanówki na dodatek tak sprytnie wyliczone, że z dość dużego obwodu w łydce zbieraniem oczek dochodzimy do całkiem wąskiej stopy (dla mnie za wąski nawet ten największy rozmiar). Dla siebie nie robię nigdy wysokich skarpet a co dopiero kolanówki, chociaż bardzo mi się podobają to wiem, że nie będę w nich chodzić, więc pierwsza zmiana to długość nogawki wymuszona także ilością włóczki.
Druga zmiana to dodanie kilku oczek wzoru na ukośnych paskach bo moje skarpety przy tej włóczce (50g - 210m) muszą mieć 72 oczka w obwodzie. Skarpety wyglądają całkiem ładnie na dodatek mają najbardziej narażone na przecieranie miejsca zrobione praktycznie podwójnie bo oczka 1 na 1 równomiernie i solidnie je wzmacniają - to mój ulubiony sposób wykańczania stopy no może nie przy dzierganiu ale w noszeniu sprawdza się idealnie.
Tym razem zdjęcia czynione przez PM bo ustawienie ostrości i zrobienie sobie zdjęcia nie jest zbyt wygodne :)
Takim to sposobem z moich jesiennych zachcianek dwie sobie uczyniłam i zaczynam powolutku, pełna wątpliwości przymierzać się do trzeciej. Wątpliwości mam sporo bo to jednak moher, który jest sam w sobie niepraktyczny, na dodatek mogę wyglądać jak puchata kula, sweterek na oszczędnie zbudowanej modelce wygląda dobrze na mnie już niekoniecznie tak musi być.
Do tego muszę zmienić ten olbrzymi dekolt a wtedy może się okazać, że sweter już mi się nie podoba, a prucie moheru tym bardziej.
Na razie czynię próby i jeśli to coś powstanie będzie prawdopodobnie z połączenia dwóch nitek moheru w kolorze bardzo jasnego wielbłąda oraz wełny w kolorze ecru.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Od razu wiedziałam, że brązu braknie dlatego w pięcie i palcach jest resztka Bfl w naturalnym brązie delikatnie jaśniejsza od fabrycznego Fabel'a ale przez to, pięta i palce zyskały na mięsistości.
Do tego muszę zmienić ten olbrzymi dekolt a wtedy może się okazać, że sweter już mi się nie podoba, a prucie moheru tym bardziej.
Na razie czynię próby i jeśli to coś powstanie będzie prawdopodobnie z połączenia dwóch nitek moheru w kolorze bardzo jasnego wielbłąda oraz wełny w kolorze ecru.
A teraz ogłoszenia drobne, z racji tego, że święta tuż tuż i chłód mi dokucza to niech chociaż będzie milej dla moich klientek - dlatego przez cały grudzień zamówienia w moim sklepiku powyżej 50 zł wyślę za darmo :)
niedziela, 22 listopada 2015
Wielki błękit
Nie przepadam za czystymi kolorami i jak tylko mam okazję to je łamię. Lubię kolor, o którym nie można od razu powiedzieć jaki jest w tej czapce nie do końca się ta zasada sprawdza bo tu jednak jest niebieski ale chciałam uniknąć jednolitego granatowego tła i chyba się udało.
Zdjęcia jak zwykle ustawiane ręcznie i na głowie z plastiku bo zrobić sobie zdjęcie w skarpetkach, ba nawet swetrze już opanowałam całkiem nieźle ale nad selfie by czapkę było widać i zdjęcie było ostre - muszę popracować.
Pozdrawiam Was z lekkim przymrozkiem w tle :)
niedziela, 15 listopada 2015
Malinowy zwyklak
Próba zrobienia sobie zdjęcia w swetrze zaowocowała sporą kolekcją zdjęć do niczego oto jedyne ujęcie, które mogę pokazać - tylko swetra na nim wiele nie widać :) Jak już wspominałam aparat odmówił posłuszeństwa i wszystko ustawiam ręcznie ale przynajmniej widać, że sweter jest na mnie i mnie będzie służył bo pasuje tak jak powinien :)
Ten sweter powinien przetrwać kilka sezonów bo jest to typowy sweter na zimowe wyjścia z domu pod gruby wełniany płaszcz, nie ma szans bym w takim swetrze wybrała się gdzieś "w gości" bo siedzenie w domu w golfie to nie dla mnie. Sweter ma za zadanie grzać mnie na dworze i do tego będzie idealny bo grubiutki. Kupiłam włóczki 500 g i zostało może z jakiś 20 g na swoje swetry wiem ile potrzebuję a na sweter PM musiałam dwa razy dokupić.
Tył i przód taki sam szew boczny udawany z jednego oczka prawego przekręconego, jedynie co mnie denerwuje to zbieranie oczek w jednym kierunku nijak nie chce być ładniejsze ale ja stawiam oczka zupełnie inaczej niż większość znanych mi dziergających osób i może stąd ta ząbkowata natura.
A że skończyłam sweter i uwolniłam druty to mogę śnieżyć co czynię z prawdziwą przyjemnością po tak nudnym "zwyklaku" :)
niedziela, 8 listopada 2015
Znowu o niczym
W ostatnim tygodniu wiele rzeczy nie powstało, bo ogród wymagał zabezpieczeń na zimę, więc stawialiśmy chochoły, okładałam truskawki i sypałam liście pomiędzy donice z miętą może coś przeżyje. Pogoda w dalszym ciągu nas rozpieszcza a na mgliste, oszronione poranki z przebłyskami słońca nie mogę się wręcz napatrzeć :))
Przędzenia było niewiele ale już teraz wiem, że runo z owiec nowozelandzkich w wersji "soft" będzie mi towarzyszyło w niejednym projekcie. Wielokrotnie pisałam, że sam merynos mnie nie zachwyca ale jego krzyżówki to już inna historia.
Z pofarbowanej w odcienie niebieskiego czesanki powstał taki oto motek, będzie tłem do wzoru śnieżynek na czapce, którą ostatnio narysowałam. Zobaczymy jak będzie wyglądał w dzianinie bo czesanka była farbowana przez posypywanie barwnikami, farbowałam tak motki i w dzianinie we wzory wrabiane wyglądało to całkiem znośnie ale tutaj najpierw była farba a dopiero później nitka - bardzo jestem ciekawa efektu. Sam motek wygląda tak, trudno się dopatrywać jakiejś prawidłowości w układzie kolorów po prostu wielokolor niebieskiego.
![]() |
Bardzo dziękuję Moniko :) |
Takie światło jest jak najbardziej wskazane do zabaw w farbowanie i chociaż czasu jak zwykle tyle co nic to trochę musiałam się pobawić. Mój wiecznie żywy projekt "celtyckiego" swetra jest już w sferze doboru kolorów. Ten motek będzie wykorzystany w zupełnie innym celu ale kolorystyka w nim jest wybarwiona z myślą o tym właśnie swetrze na dodatek wzór z tego swetra będzie nim haftowany co da mi ogólny pogląd czy to słuszna droga.
Za tło do wzoru posłuży wcześniej pokazywany motek szarego Corriedale , w swetrze tło będzie znacznie bogatsze ale ten zestaw już powinien dawać przedsmak tego co zamierzam.Wiem jakich run użyję do przędzenia na ten sweter, wiem jak powinien wglądać, bo wprowadzę kilka zmian nie będę się sztywno trzymać oryginału tylko jeszcze nie zdecydowałam czy barwić runo czy gotowe motki.
Golf z malinowej czerwieni jest do bólu nudny, z wyglądu i podczas dziergania, no po prostu same prawe, już nawet zaczęłam czapkę w śnieżki ale okazuje się, że potrzebuję drutów ze swetra więc nic innego mi nie pozostało tylko cierpliwie kończyć lub kupić nowe bo tak też czynię :)
Słonecznie, jesienne pozdrawiam Was.
niedziela, 1 listopada 2015
Słodkości
Zaspane po wczorajszej zabawie w przebierańców podstarzałe dziecko zwlekłam z łóżka by robiło za sierotkę :)) Jak widać a raczej nie widać, losowanie odbyło się w tempie atomowym - aparat ostrości nie zdążył ustawić.
Za to ja już bez pośpiechu wyraźnie sfotografowałam kogo to zaspane dziecko wylosowało :)
Bardzo Wam dziękuję wszystkim za zabawę gratuluję wylosowanym dziewczynom i proszę o potwierdzenie adresów do wysyłki (poślijcie na mojego maila) .
Pozdrawiam Was w słoneczny piękny dzień ale nie pozostawiający złudzeń - zima nadchodzi.
niedziela, 25 października 2015
Grunt to plany
Gdzieś przeczytałam albo usłyszałam, że : "jak się chce rozśmieszyć Pana Boga to należy zrobić plany". No to przez ostatni czas Stwórca był wesół :) Starannie zaplanowany, krok po kroku remont został w sferze planów. Całą rodziną załapaliśmy się na pierwsze jesienne choróbsko :( Niby nic wielkiego katar, kaszel i dreszcze ale skutecznie uprzykrzyło nam to życie przez ostatnie dwa tygodnie.
Za pierwszym razem zrobiłam z tego runa fraktal i bardzo mi się spodobało - przędzenie z tej czesanki, przyjmowanie koloru podczas farbowania i na dodatek ten blask pomimo, że to krzyżówki merynosów.
W tej chwili przędę odcienie niebieskości i nie mogłam się powstrzymać by nie zrobić zdjęcia (z lampą) by pokazać jak to runo pięknie błyszczy.
Na dodatek zaczęłam jeszcze skarpety, które wypatrzyłam w najnowszych propozycjach z Drops'a. Skarpety są z wykorzystaniem resztek, które staram się systematycznie utylizować. Takim to sposobem z wielkich planów nici, musimy się wyleczyć do końca, na razie jeszcze jesteśmy ogarnięci niemocą po chorobie i chyba remont będziemy kończyć dopiero po świętach zmarłych. Za to planów dziewiarskich przybywa wraz z niezadowoleniem z niemożności ukończenia remontu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)