niedziela, 26 kwietnia 2020

Koty

Bawi mnie rysowanie wzorów, wymyślanie dzianin tematycznych, spójnych, dedykowanych, lubię ten stan gdy patrzę na wzór i wiem, że jest kompletny. Przy skarpetach można się bawić w ten sposób dość bezkarnie, bo sama skarpeta jako forma mała swym wzornictwem nie przytłoczy reszty ubioru, co innego taki sweter - na to bym się nie odważyła :)



Skarpety w koty skończyłam jakiś czas temu ale inne rzeczy mi się przydarzały więc nie było czasu o nich pisać. Poza tym skarpety pomimo pierwotnego zamysłu, że będą dla mnie muszą być dla kogoś o węższej stopie. Niestety nie wzięłam pod uwagę, że duże połacie dzianiny w jednym kolorze z nitką drugiego koloru prowadzoną po lewej stronie to mało plastyczna dzianina.


Pomimo 73 oczek w obwodzie, zachowania wszelkich reguł zgodnych ze sztuką prowadzenia takich nitek, dzianina w tych miejscach nie jest tak elastyczna jak przy drobniejszym i bardziej symetrycznym wzorze.  Skarpety mi pasują, są na miarę ale ich ubieranie jest dość kłopotliwe - potrzebują zamka z boku jak dopasowane botki, chyba się ucieszy siostrzenica też zmarzluch :) 



Pięty zrobiłam na gładko, rzędami skróconymi ale dodałam nitkę wzmacniającą, palce w tym samym kolorze już bez wzmacniania. Oczka klinów gubione na spodzie stopy a nie po bokach, dlatego wzór kotów nie jest przerywany tylko lewituje w równym rzędzie nad płotem. 



Jak już pisałam wzór na 73 oczka, włóczka to resztki Flory z Dropsa oraz Lang Jawoll reszta po swetrze PM. Druty na ściągacze nr  1,75 mm reszta na nr 2 mm. Kupiłam ChiaoGoo Lace najdrobniejsze rozmiary, niestety metal ale jestem zadowolona, te druty mają swoją cenę ale prawie w tym przypadku jest ona uzasadniona. Skończyłam rysować wzór na kolejne rękawiczki drobne druty się przydadzą, pomimo miłości do bambusowych niektórych rzecz nie da się na nich zrobić.


Dzięki przymusowemu siedzeniu w domu, moja mama zrobiła mi z prędkością światła  serwetę, która mi się bardzo podobała. Dając jej wzór jakiś miesiąc temu powiedziałam "jak będziesz miała trochę czasu i chęci " - te trochę czasu nastało bardzo szybko.


Materiał to len a nitki bawełniana mulina, wzór z jakiejś starej Anny lub Burdy  - nie mam okładki tylko ten wzór.

Sweter z nitek po sukience praktycznie na ukończeniu, właściwie to mam trzy swetry na ukończeniu, ten, jeden moherowy i ten który mi się podoba i nie podoba. Zaczynam się obawiać, że będę musiała się zastanowić nad zasadnością posiadania tylu swetrów mało wychodziłam z domu teraz już wcale ale rozum swoje a wełniany bzik swoje :)




Moja łąka białych tulipanów zaczyna coraz bardziej mnie zadziwiać, kupuję zawsze białe ale wygląda na to, że nie zawsze je dostaję bo jak widać niektórym do bieli dużo brakuje. 






Magnolia gwieździsta pięknie obsypana kwiatami też cieszy oko tylko deszcz by się przydał bo bardzo jest sucho.  W tym roku prace ogrodowe na czas a nawet i z wyprzedzeniem ale cóż tu robić,  na drutach mogę długo robić ale nie aż tak długo :)





Pozdrawiam Was niedzielnie  i niech popada. 



niedziela, 19 kwietnia 2020

Słodycze


Trzy prezenty i trzy "sierotki" PM i podstarzali synowie, każdy z nich wyciągnął jedną karteczkę z komentarzy umieszczonych pod wpisem o candy :)

A mnie pozostało tylko ogłosić kto może się spodziewać nagrody - i tak książka o skarpetach pojedzie do Asi ( ależ Ty masz szczęście już kiedyś u mnie wygrałaś :) 



Za to losowanie był odpowiedzialny starszy o 5 minut od brata - syn Andrzej :)


Książka a raczej zeszyt o szydełkowych gwiazdkach znalazł najmniej zwolenniczek ale przez to szanse poszczególnych komentatorek wzrosły :)


Tutaj PM użyczył swojej reki i wylosował Izulę :)


 Wełna Bfl z włóknem z wodorostów też znalazła nowy dom oby przyniosła radość właścicielce :)


 Właścicielkę wełenki JoannaAsia wylosował drugi co nie oznacza gorszy z bliźniaków Robert :)


Wylosowane dziewczyny proszę o podanie adresu do wysyłki, najlepiej drogą mailową na
e-welenka@pn.pl - wszystkie paczki wyślę kurierem w tym samym dniu więc napiszcie w miarę możliwości szybko.
Jeszcze zdjęcie wszystkich karteczek - GRATULUJĘ wygranym a reszcie dziękuję za udział w zabawie, wiem że czas jej nie sprzyja ale trochę radości w trudnych chwilach też się przyda.


Następny wpis będzie typowo dziewiarski i kolejne pewnie też, chociaż niekiedy kusi skomentowanie coraz bardziej irytującego postępowania rządzących tym zakątkiem Europy, w którym przyszło mi mieszkać.
Pozdrawiam Was niedzielnie.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Nic skończonego

Siedzę w domu, wiele się dla mnie nie zmieniło bo i tak siedziałam, no może nie siedziałam - tylko pracowałam :) W tej chwili kończymy ostatnie zamówienia i nowych na razie nie widać, pewnie jak wszędzie, wstrzymany oddech i niepokój co będzie dalej. Staram się nie poddawać czarnowidztwu PM i wynajduję wszelkie zajęcia, które odkładałam na kiedyś a jest tego całe mnóstwo. Tylko teraz jak mam czas by robić, to jakoś marnie to wychodzi. 

Jakiś czas temu kupiłam książkę bo dostałam kod zniżkowy i z wszystkich odłożonych do "zakupienia kiedyś" wybrałam "Japanese Stitches Unraveled", książka ładnie wydana: dobry papier, twarda okładka tylko treść taka sobie.


Jest kilka ściegów, przyjemnych dla oka ale spodziewałam się po tym "unraveled" (rozwikłać, wyjaśnić, rozmotać itp.) czegoś bardziej wyszukanego. Przy książce "400 splotów na drutach" ta wypada trochę słabo, jedynie co mi się podoba to wzór podany  w dwóch wersjach do dziergania na płasko i w okrążeniach.


Po kilku latach użytkowania mój domowy sweter wygląda jak szmata do podłogi, powstał dość dawno ale jak dla mnie i tak nie wytrzymał tyle co swetry z własnej przędzy. Opowieść o trwałości przędzy to wpis na osobny post i pewnie taki powstanie. Mnie jego degradacja, niby niewidoczna  zaskoczyła jak zobaczyłam się ostatnio w lustrze w tym swetrze brrr....



Nie ma szans na poprawę jego stanu, muszę zrobić nowy, wiem zrobiłam niedawno ten ale ja nie chodzę w jednym swetrze całą zimę muszę je kiedyś prać więc jakaś zmiana musi być a co do swetra domowego mam kilka wymagań a brązowy był idealny.


Postanowiłam, że zrobię sobie nowy, włóczki nie kupię bo popełniłam kiedyś sukienkę i byłam w niej dokładnie 3 razy, przez prawie osiem lat leżała w szafie i zbierała kurz. Po pierwsze w sukienkach nie chodzę a jak chodzę to muszą być wygodne - tak wygodna była tylko nadawała się na -20 stopni, w domu była jak sauna.
Prucie i pranie poszło sprawnie, wzoru nie musiałam szukać bo brązowy był swetrem praktycznie idealnym więc robi się nowy "brązowy" tylko teraz będzie szary. Na lato mam taki nieśmiały plan zrobić sobie jeszcze jeden domowy ale z własnej przędzy i myślę, że jak za jakieś 10 lat nadal będę pisać to się dowiecie, że on jeszcze żyje i miewa się dobrze.


Kocie skarpety robi się przyjemnie, prawie na finiszu tylko pomimo 73 oczek w obwodzie nie będą dla mnie tylko dla kogoś o wąskiej stopie a dlaczego - o tym napiszę jak je skończę. 


Mój resztkowy sweter jest na tym etapie, w dalszym ciągu raz zachwyca innym razem nie patrzę bo nie rozumiem wcześniejszych zachwytów. Muszę uprać ostatnie motki na rękawy by skończyć i potem się zobaczy co z nim zrobię albo będę chodzić albo nie :)

Jest jeszcze prawie narysowany wzór na nowe rękawiczki ale w Corelu jak wydrukuję to pokażę bo chyba mi się bardzo podoba :)

W zeszłym roku robiąc passatę pomidorową zachciało mi się eksperymentu z posianiem własnych pomidorów. Zakupiłam nasiona chyba w styczniu albo jeszcze wcześniej, dwa tygodnie temu przygotowałam skrzynkę i posiałam, w tej chwili z jakiś stu nasion, wzeszło 88, pewnie jeszcze coś wypadnie ale to i tak spora ilość.
Pomidorki to drobno owocowe odmiany typu cherry (najmniej podatne na zarazę ziemniaczaną) są jak widać w 10 odmianach ale jest też większa Lima i San Marzano  ta ostatnia odmiana to na sos do pizzy - tylko niech urosną :)
W ogrodzie tym razem prządki na czas, nawet rzodkiewki już wyszły pod osłoną, tylko jakoś tak mało wszystko cieszy - kiedyś udawało się to zrobić pomimo pracy teraz jest to zajęcie zastępcze by nie myśleć o braku pracy - oby nie na długo.


Pozdrawiam Was niedzielnie i pamiętajcie o "słodyczach" z poprzedniego wpisu :)