Wyjątkowo ciepło dziękuję za wyrazy uznania, które zostawiłyście pod poprzednim postem o rękawiczkach miałam odpowiedzieć każdej z osobna ale jak zwykle życie kreśli swoje scenariusze.
Zauważyłam, że im więcej mam zajęć i mniej czasu tym więcej mam planów, pomysły się mnożą i kłębią. No wszystkiego mi się chce - prząść, farbować, mieszać na drumku, dziergać no jeszcze mam haftowane poduszki w głowie i święta to tradycyjnie powinnam jakieś śnieżynki zrobić na szydełku :)
Na razie przędę wełnę na rękawiczki takie "wdzięcznościowe" miało być niebiesko z prawie czarnym ale "prawie czarny" okazał się nie do przyjęcia więc jest zimny brąz (naturalne Corriedale) oraz farbowana czesanka (też Corriadale) o nazwie teal (morski niebieski lub zielony - jak kto woli lub w zależności od światła).
Przędza jest tradycyjną 3- nitką (dalej mnie trzyma takie wykańczanie nitek) w rozmiarze ok 450 m na 100 g.
Wcześniej uprzędziony motek naturalnego runa czarno-brązowego South American okazał się zbyt gruby a na dodatek samo runo nie wiele ma wspólnego ze swoim białym odpowiednikiem. Jest wyraźnie inne, niejednorodne, przypomina runo owiec prymitywnych z sporym dodatkiem ości ale o pięknym głębokim kolorze. Nie będzie leżał ten motek zbyt długo bo dziecko przedziera wełniane skarpety z taką lubością, że czas na nowe. Jakieś dwa albo i trzy lata temu ufarbowałam trochę runa Eider w łupinach orzecha włoskiego i patrzę na te dwa motki z myślą jakie ładne będą z nich skarpety szkoda tylko, że sezonu nie wytrzymają bo to słabe runo.
Iza ( bo tak ma na imię) czasu ma niewiele ale bardzo lubi robić na drutach a co ważniejsze lubi moją przędzę :)
Chusta wprawdzie do drobiazgów się nie zalicza ale mam zdjęcia to piszę o niej od razu, bo mogę zapomnieć pokazać.
Już teraz ogłaszam, że 6 grudnia z okazji Mikołaja w sklepiku przesyłki będą darmowe - pewnie za tydzień ogłoszę bardziej oficjalnie ale gdyby ktoś planował wcześniejsze zakupy to może przecież skorzystać :)
O tak, im się ma mniej czasu, tym więcej pomysłów. Obydwa zestawy kolorów, i na rękawiczki, i na skarpety są przepiękne. Ten w chuście też mi się bardzo podoba, chociaż "nie mój". Zrobiłam kiedyś skarpetki "broken seeds" i wciąż je mam. Jak pamiętam, robiąc je, prawie umierałam z nudów, a teraz leżą, bo po godzinie na nogach już są rozciągnięte. Ten wzór wygląda efektownie, ale nie na skarpetki dla mnie, wolę, jak mi sie skarpetka trzyma stopy :-).
OdpowiedzUsuńCałusy
Jak to dobrze, że moja siostra używa tylko tych skarpet jak jest chora tzn. przeziębiona, a że życzę jej zdrowia to może będzie nosić sporadycznie :)
UsuńJa też lubię skarpety, które znają swoje miejsce a wzór może ładnie wygląda ale jeszcze nigdy nie zaliczyłam tylu wpadek - widzę u siebie zależność im prościej tym szybciej spapram.
Uściski
Ja właśnie znalazłam ten wzór na jutubie i zachciało mi się, ale skoro to rozciągliwy to może wykorzystam w czymś innym pomysł. Dzięki za inspirację. Chusta wyszła po prostu oblędnie, doskonale te kolory pasują i jest czym oko cieszyć.
OdpowiedzUsuńMam w głowie więcej takiego farbowania, a że znalazła się chętna testerka to kto wie może coś nowego powstanie :)
Usuń