niedziela, 26 stycznia 2020

O skarpetach

 Korzystając z bogatszego w czas wolny stycznia nadrabiam zaległości w dzierganiu, przędzeniu, farbowaniu,  a chyba na przyszły tydzień też w szyciu. Mało co, tak cieszy jak czas spędzony na tym co lubię robić, oby trwał jeszcze trochę bym nasyciła to niespełnienie w rękoczynach :)


Wspomniane ostatnio skarpety prezentują się tak jak widać, są białe, drobny wzorek zapożyczony z  książki o tradycyjnych skarpetach pod nazwą "skarpety z zegarkiem" oryginał pokazałam tu. Oczywiście wzór musiał ulec modyfikacji bo to skarpety robione od palców celem testowania tego sposobu.


Włóczka to moja 3-nitka w 2/3 składająca się z szetlanda z jedwabiem, jakieś 50 % na 50 % a trzecia  nitka to Bfl superwash. Nitka to tradycyjny 3-ply ale teraz myślę, że mogło to być jednak opposing-ply, poddaję w wątpliwość trwałość tej delikatnej pięty.


 Skarpety zrobiłam nie tylko z myślą o udowodnieniu "wyższości" metody z tradycyjną piętą ale również przez rzecz prozaiczną, gładka i niewzmacniana pięta szybciej mieści się w butach niż ta tradycyjna i to jest duży plus tej metody. Włóczka z dużą porcją jedwabiu też jest znacznie cieńsza od tradycyjnej skarpetowej 100 g/ 420 m ale podwójnie robiona pięta nawet z dużo cieńszej nitki, dyskwalifikuje skarpety bym wkładała je do botków.


 Rzecz, która bardzo mi się podoba w skarpetach od palców zaczynanych - to same palce :) Skarpety robione od góry trzeba na palcach jakoś zakończyć i pomimo, że zawsze zbieram żywe oczka, wewnętrzny szew istnieje. W skarpetach zaczynanych od palców jest idealnie płynne przejście - wygląda to naprawdę bardzo elegancko. Na razie skarpety ubrałam raz, właśnie do botków więc nie mogę nic więcej powiedzieć ale trzymają się dobrze stopy i nie okręcają, trwałość pięty wymaga dłuższego testowania. Przy braku wzoru wrabianego ta sama ilość oczek przez całą długość skarpety nie przeszkadza. Mam zamiar zrobić sobie skarpety tą metodą we wzory wrabiane i zobaczymy bo to może okazać się mniej wygodna wersja.



Z racji świętowania w styczniu urodzin zażyczyłam sobie książki, jedna już przyszła więc mogę się pochwalić.  Kupując książki o skarpetach zawsze ją pomijałam bo to przecież "master class", bałam się jakiś udziwnień, lub skarpet tak skomplikowanych w dzierganiu, że po zrobieniu takich strach w nich chodzić, by nie zrobić w nich dziur. 



Ciekawość jednak była silniejsza niż niechęć do udziwnień :) Udziwnienia są, są w tej książce chyba wszystkie sposoby na piety i palce, które znam i, o których wiem ale przede wszystkim wzory na zwykłe skarpety. Pewnie coś mnie skusi z udziwnień ale raczej spodziewajcie się tradycyjnych w kształcie skarpet. Na razie kartkuję, napawam się, przeglądam i poczytuję, jako wyznawca czytnika książek nie wyzbyłam się miłości do tradycyjnej formy :)


Na kołowrotku nitki w kolorze mojego szala i czapki z poprzedniego wpisu, celem zrobienia pasujących rękawiczek do kompletu. Uprzędziony motek to merynos farbowany w indygo. Jeszcze bez w pełni skrystalizowanych planów ale pewnie skończy w jakiś rękawiczkach z drobnym wzorkiem. 



Pozdrawiam Was niedzielnie :) 





8 komentarzy:

  1. Ja takie książki to mogę przeglądać godzinami. Ostatnio tak siedziałam nad gazetkami robótkowymi. Miałam tylko poszukać serwetki, a spędziłam ponad godzinę na oglądaniu sweterków, czapek itp. :))
    Skarpety w Twoim wydaniu, jak zwykle super!
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam przeglądać takie książki, chociaż u mnie zwykle nie kończy się na przeglądaniu :) jak znajdę coś ciekawego to realizuję, skutkuje to nie tylko stosami książek :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Powoli dojrzewa we mnie myśl, by zrobić pierwsze w życiu skarpety. Już kupiłam wełnę skarpetową, podglądam wpisy na blogach, jeszcze odkurzę książkę o dzierganiu skarpet i wezmę się do pracy. Twoje skarpetki wydają się proste w formie, ale dla mnie to i tak mistrzostwo świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stale zachęcam do robienia skarpet, szczególnie tych wełnianych są najlepszym sposobem na zmarznięte stopy :)
      Dzierganie to jak jazda na rowerze nie zapomina się :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Tak się zastanawiam, dlaczego omijałaś tę książkę o skarpetkach? Przecież twoje skarpety to poziom dla mnie nie do osiągnięcia, to naprawdę master class.
    Ja też już mam wełnę skarpetkową i może, może jej czas nadejdzie. Może wreszcie wykonam skarpety po raz pierwszy w życiu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham i marzą mi się skarpety bardziej artystyczne takie male perełki ale nade wszystko odzywa się we mnie natura pragmatyka :) Robienie skarpet dla samego ich zrobienia to nie dla mnie, ja robię skarpety by w nich chodzić. To wiąże się z ich nietrwałością i tu wkracza odwieczny dylemat co zaspokoić "duszę" czy "ciało" - w przypadku skarpet zwycięża jednak "ciało" :)
      "Master class" to jednak jakieś wyzwanie, na które nie do końca mam czas przy skarpetach co innego rękawiczki lub inne dzianiny tutaj można się bawić w wysublimowane techniki bo nie ulegną destrukcji tak szybko o ile w ogóle :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. A ja nie potrzebuję książek, bo co fajne znajdę tutaj ! :)
    Poważnie mówiąc, lubię sprawdzone sposoby, a często, jak sama piszesz, w publikacjach drukowanych zdarzają się udziwnienia o wątpliwym praktycznym zastosowaniu. Do tego, poza pięknymi zdjęciami, często jest niewiele treści.
    Przyznaję, że i mnie też palce w tych robionych od palców zdecydowanie bardziej się podobają, nawet górne wykończenie, też mi lepiej pasuje. Pięta dzierganych skarpet, to taka prawdziwa Achillesowa pięta skarpet i często mnie zastanawia, jak Wy, dziergający pięty wzmocnione, grubsze, później się upychacie w buty. :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad zasadnością niektórych udziwnień i ich publikacji można by długo dyskutować, nie wspominając o zamęcie tym spowodowanym ale tak jak Ty wolę sprawdzone sposoby :)
      Jeśli chodzi o wzmacniane pięty to robię je we wszystkich moich skarpetach bo ja w nich chodzę stale. Fakt przede wszystkim ja pracuję w domu więc moje obuwie to skórkowe klapki z Otmętu - wzmacniana pięta mieści się doskonale :D
      Do butów traperów czy sportowych mieszczę się w takich skarpetach, problemem są botki i kozaki tutaj miejsca jest stanowczo mniej a trudno kupować rozmiar większe, bo nie zawsze trzeba w grubszej skarpecie wychodzić.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń