piątek, 6 stycznia 2012

Teeswater, który został Fire Fox'em

 Po dość długiej jak na mnie przerwie w przędzeniu (ponad tydzień), po kilku czynnościach związanych z zakończeniem roku finansowego a wykańczających nerwy znowu medytuję przy kołowrotku :)
Runo tych owiec już pokazywałam ufarbowane na dwa kolory Aztec Gold i Gun Metal (ten właśnie przędę).
Dzięki nowej książce wiem o tej rasie dość sporo ale nie będę Was zanudzać z jakich krzyżówek pochodzi jak jest klasyfikowania i że nie trafiła do Ameryki. Wystarczy że, napiszę - to stara rasa owiec wykorzystywanych również jako owce mięsne których,  runo jest bardzo podobne do bardziej u nas znanej rasy Wensleydale. Z owcy uzyskuje się  od 3,4 do 8,2 kg runa, przy pierwszym cięciu włos może osiągnąć aż do 38 cm, w następnych ok. 15 cm. Grubość włosa to od 30 - 36 mic (spinning counts 44s - 50s - jest to angielski system znakowania jakości przędzy tzw. System Bradford, mówi nam jak długą nitkę można uprząść z określonej wagowo próbki wełny, im większa liczba tym dłuższa nitka i oczywiście delikatniejszy włos - jest to stary system i może być niedokładny ale dalej stosowany).
Wełna charakteryzuje się długim, falującym włosem o brylantowym połysku o gładkiej powierzchni, w kolorze ciepłej bieli. Uprzędłam 310 m, 2-ply oraz resztkę która została navajo. Podoba mi się blask i lekki włosek tej przędzy, zdjęcia zrobione zaraz po zdjęciu z kołowrotka na "surowo" bez prania. Przędza została przez męża nazwana "Fire Fox" choć ja nadal lubię Aztec Gold - jak nazwa barwnika.
z azteckiego złota do ognistego lisa:)
navajo i 2-ply 
No i stało się pan Mąż stwierdził co również chce zaposiadać jak to nazwał "franfoclowate" skarpety, nie oponowałam specjalnie bo lubię to dzierganie. Ten wzór bardzo mi się podobał ale oczek w obwodzie 84 jak bym nie przerabiała wyjdzie marnie więc lepiej uczynić oryginał . Prezentuję jedną (druga w 3/4 gotowa) na własnej stopie, trochę odstaje ale coś tam widać:)
stopa w rombiki, oczka zbierane za ozdobnym paskiem wzdłuż stopy


trochę za duża ale wzór w "plastry cytrynek" widać 


Tak jak wcześniej napisałam będę zanudzać tymi skarpetami ale lubię je robić, a włóczkę też zakupiłam specjalnie na takie wrabiane wzory więc po co ma się dobro po szafach marnować.

10 komentarzy:

  1. Wełna Ci wyszła śliczna, mężowskie skarpetki także:) Ale na oparciu fotela wisi coś co przyciągnęło mój wzrok:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę oglądać tych Twoich prześlicznych skarpet, bo potem choruję, też takie chcę !!!! ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja z przyjemnością naoglądam się Twoich skarpet, bo są śliczne, a sama w życiu się za coś takiego nie wezmę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Skarpety zachwycające, nudno mi nie jest oglądając kolejne egzemplarze. Mnie też zaintrygowało małe co nieco na poręczy, getra?

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny ten ognisty lis! A Twoje skarpetki niezmiennie wprawiają mnie w zachwyt, więc spokojnie możesz nas nimi zanudzać :)).

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję Wam wszystkim za wyrozumiałość z powodu mojego lekkiego świra skarpetkowego :))
    zachwyty przyjmuję z wielkim uśmiechem :D
    Violu i Kryniu - to co Was intryguje to mój rękawek na reumatyzm, już o nim kiedyś pisałam służy dzielnie i jest prawie doskonały zrobię zdjęcie jutro(jak światło będzie znośne), będzie dokładniej widać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. te skarpety sa fantastyczne ,choc dlamnie to wyzsza filozofia

    OdpowiedzUsuń
  8. We wszystkich rudościach mi nie bardzo, ale ja stale się gamą jesieni zachwycam - bo piękne to kolory!
    Skarpety zdecydowanie nie do podrobienia, nawet nie jestem w stanie próbować, są niezwykłe!

    OdpowiedzUsuń