Tak długiej przerwy w pisaniu jeszcze nie miałam, ale różne okoliczności sprawiły, że już i tak chorobliwy brak czasu stał się chorobą nieuleczalną. Najgorsze jest to, że w tym całym galimatiasie zajęć i tak coś się działo na drutach ale nie miałam czasu by o tym pisać.
Powolutku doprowadziłam do końca rękawiczki, których kawałek już kiedyś na blogu zawitał. Projekt od początku do końca mój, wzory, kolorystyka i ich układ wg mojego pomysłu.
Druty nr 1, pozwoliły na zrobienie ścisłej dzianiny, nitki o parametrach ok. 350 - 400 m /50 g (3 - nitka).
Każda z nitek jest moją własnoręcznie uprzędzioną przędzą, farbowanie też moje, oprócz naturalnej bieli, kolorowe motki poddałam wtórnemu farbowaniu, metodą glazurowania, pisałam o tym
tutaj. W zamyśle miałam nierówność koloru i zanikające wzory.
Wzory faktycznie zanikają, moja pani teściowa bez okularów myślała, że to takie nierówne paseczki :)
Mankiet wykończony w drobny ząbek, podwójnie złożony dla ciepła nadgarstka i schludnego wyglądu, wnętrze mankietu w dwóch kolorach - białe oczka lepiej widać przy zamykaniu.
Klin kciuka utworzony z oczek dobieranych, zupełnie inaczej niż w tradycyjnych łotewskich rękawiczkach, gdzie jest tworzony z oczek dłoni. Dodawane oczka są widoczne dopiero gdy się dokładnie przyjrzymy.
Po wewnętrznej stronie kciuka nadmiar oczek zebrany, z dwóch stron od strony wnętrza dłoni by zgadzała się liczba oczek a tym samym wzór. Nadmiar oczek w kciuku też zebrany by sam palec nie był zbyt obszerny.
Trudno zrobić zdjęcie oddające prawdziwy kolor tych rękawiczek, bo w zależności od światła bardzo się ich barwa zmienia ale są ciemno szare z brudnym różem i równie pobrudzonym seledynem z dodatkiem jasnej szarości i bieli.
W minione ciepłe dni taka robótka na drutach nie grzeje, nie męczy a wręcz odpręża, więc nie pozostało mi nic innego tylko narysować nowe rękawiczki :)
Obecnie nie obiecuję sobie, że uda mi się wrócić do pisania co tydzień ale przynajmniej raz na 2 tygodnie byłoby świetnie. Niestety nic nie zapowiada, że zajęć ubędzie a doszło mi jeszcze pielgrzymowanie do różnych przybytków naszej służby zdrowia, bo po ostatnim badaniu USG okazuje się, że mam "skład budowlany" - kamienie, piasek, wewnętrzny blask w wątrobie ..... tylko cementu brak. Na tego typu "wygłupy" potrzeba sił i czasu więc jak posty będą się ukazywały mniej cyklicznie wybaczcie ale prawdopodobnie walczę z jakimiś "lekarskimi wiatrakami".
Pozdrawiam niedzielnie.
Piekne te rekawiczki, podziwiam Cie za cierpliwosc z tymi cieniusienkimi drucikami <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Drobne druty by osiągnąć ten efekt to konieczność ale nie narzekam specjalnie :D
UsuńPiękne są twoje rękawiczki!!! Bardzo mi się podoba kolorystyka, a zwłaszcza ten brak kontrastu, przenikalność poszczególnych kolorów. Jednak robienie na jedynkach, to jak robienie na igiełkach!!! Jak ty to robisz? Mistrzostwo świata.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem następnego projektu. Pozdrawiam ciepło:)))
Następne rękawiczki też na drobnych drutach bo jednak ciągle kręcę się w sferze łotewskich klimatów a oni robią rękawiczki na ponad 100 oczek w obwodzie - nie ma szans by to zrobić na grubszych drutach i nadawało się do noszenia przez ludzi :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Przepiękne są!
OdpowiedzUsuńO tak, skąd brać czas? Może jest jakieś źródełko, tylko my o nim nie wiemy. Przecież ludzie skądś go mają :-)
Zaczynam zastanawiać się czy barku czasu nie uświadamiamy sobie z wiekiem, jego zatrważająco szybki upływ a przy wielości obowiązków i zainteresowań boleśnie nam jego brak doskwiera :) Ja nigdy go specjalnie nie marnowałam ale z czasów szkolnych, kiedy obowiązków miałam znacznie mnie ileż książek przeczytałam a teraz to namiastka :(
UsuńUściski
Piekne. Wzór troche kojarzy mi się z zimną skandynawią :) Pozdrawiam An
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i również serdecznie pozdrawiam :D
Usuń