niedziela, 24 czerwca 2018

Deficyt

Już kiedyś pisałam o względności czasu, jak to dla niektórych się wlecze a ja ciągle mam go za mało. No i stało się, w czwartek wieczorem byłam święcie przekonana, że to środa i jeszcze przede mną dwa dni tygodnia. Zupełnie nie rozumiem jak mi umknął jeden dzień,  cały tydzień  rozplanowałam na różnorakie zajęcia, wypełniłam minuty na maksa, a tu takie "faux pas" - kto mi to zrobił, kto ten czas porwał :(  
Tydzień zawodowo raczej luźny wszak to początek wakacji a u nas już tak jest, że jak zaczynają się wakacje to jest spokojniej, za to ogród w stanie wołającym o natychmiastową interwencję, więc może tam ten czas wsiąknął w ziemię wraz z wysiewem późnych buraków i  odchwaszczaniem rabat nie tylko kwiatowych.



Owszem było też przędzenie ale w ilości homeopatycznej i nie wpływającej na ogólny stan posiadania czasu.  Jak się okazało nie po raz pierwszy, rysowanie wzoru krystalizuje obraz całości i pierwotna wizja białych rękawiczek zmieniła się na rękawiczki prawie w antracycie.
Biały motek jeszcze przed praniem i nadaniem koloru w niecałych 45 g około 1000 m singla, to jest zwykła 3 - nitka, z mieszanki Polwarth + jedwab + kaszmir. 


 Farbowałam metodą "glazury" ale raczej zależało mi na jednolitym wybarwieniu, tzn. są niuanse, kolor nie wniknął do końca ale przy bardzo drobnym wzorze czy to ma znaczenie.


A wzór będzie drobny bo na druty nr 1, wrzuciłam 112 oczek na obwód rękawiczki, druty powiększyły moją kolekcję, mam takie ale metalowe i niestety nie do końca mi pasują, owszem mają swoje zalety bo są śliskie i robótka po nich "płynie" ale ta płynność jest względnie potrzebna, a że moimi ulubionymi drutami są bambusowe to karbon przy swojej lekkiej szorstkości jest dobrym  wyborem.


Kolorystyka ze świeżej okazała się odgrzewanymi kluchami, trzyma mnie nadal ta tonacja  nie jest zła ale na pewno nie jest to powiew czegoś nowego.


Fragment wzoru widać dość dobrze pod białym motkiem ale nie pokazuję bo może się okazać, że będzie to wzór do pobrania na moim pasku bocznym - kto wie może znajdzie się jakaś maniaczka drobnicy :) Na pewno będzie łatwiejszy niż poprzedni bo tu palce będą gładkie. 


Do kompletu z kocykiem, który pokażę w następnym wpisie zrobiłam kimono, jeszcze nieprane bo nie umiem zdecydować o kolorze guzików. Napiszę o nim więcej przy okazji kocyka, nie mam doświadczenia w takich robótkach ale nie wygląda to źle. 



Pozdrawiam Was z tęsknotą za minioną wiosną bo latem włożyłam ciepłe skarpety :)

4 komentarze:

  1. Podziwiam umiejętności. Sama nie biorę się za tego typu eksperymenty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko kwestia czasu, ja też kiedyś nie robiłam takich eksperymentów:) - pozdrawiam

      Usuń
  2. W tle widze piekne serwetki :)

    Kolorystyka bardzo ladna, spokojna, ale robienie na wykalaczkach? Ojezuuuuuuuuu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie serwetki u mnie to zasługa mojej mamy, haftuje od zawsze :)

      Wykałaczki są grubsze od tych drutów :D ale wszystko to kwestia przyzwyczajenia ja podziwiam tych co robią na drutach i szydełkach powyżej 10 - jak to trzymać sam ciężar może zmęczyć :)
      Pozdrawiam

      Usuń