niedziela, 6 marca 2016

Coś starego, coś nowego czyli o sklepiku

Wyczekiwana paczka z wełną do uzupełnienia stanów magazynowych do sklepiku przyszła w zeszłym tygodniu, tym razem praktycznie same znane runa. Z całego bogactwa oferowanych run staram się wybrać coś w czym gustują prządki i nie tylko bo runo alpak i kóz angorskich jest wykorzystywane do robienia włosów lalkom.


Nowości niewiele ale przy uzupełnianiu ponad 60 gatunków runa jest już olbrzymia paczka więc skromniej ale jednak coś nowego będzie.
Pierwsza nowość to moja autorska mieszanka 3 części bfl + 2 części jedwabiu morwowego + 2 części lamy. Mieszanka jest jednolicie wymieszana i jest tym czego się spodziewałam super miękkością z połyskiem. Nie jest najtańsza ale cóż od czasu do czasu trzeba pozwolić sobie na nutkę szaleństwa. Nitki jeszcze z niej nie zrobiłam ale to tylko kwestia czasu bo wyjątkowo pięknie wygląda już sama czesanka a co dopiero będzie w nitce :) Będę ją sprzedawała po 50 g bo to jednak dość drogi zestaw. Powinno się z niej wyciągnąć bardzo cienką nitkę więc na zwiewny szal czy chustę nitka powinna być idealna.



Druga nowość to Cheviot superwash, runo trochę szorstkie 30 - 35 mikronów, jest to alternatywa dla milutkiego merynosa superwash. Nie wszyscy muszą koniecznie kochać milutkie runo, są osoby dla których "charakterek" wełny jest ważny ale chcą również przy ostrzejszej wełnie bezproblemowej obsługi podczas prania czy farbowania. To na razie wszystkie super nowości jest  jeszcze Corriedale mieszane dla nikłej szarości no ale to Corriedale oraz runo z Falklandów o bardzo delikatnym włosie 20, 7 mic ale to Falkland :)
Tym razem dla siebie wzięłam naprawdę niewiele ledwie pół kilograma mieszanki 50 % Polwarthu , 12,5 % kaszmiru, 12,% szarego merynosa i 25 %  jedwabiu morwowego - w dalszym ciągu mam zamiar uprząść nitkę w kolorze perłowej mgły.


To drugie podejście do takiej nitki, pierwsza partia o szarości zdecydowanie zbyt ciemnej po roku leżakowania w kartonie nie znalazła jakoś zastosowania, kto wie może tym razem mieszanie będzie tym co sobie wyobraziłam i nitka mnie zachwyci swym kolorem. 


Wszelkie plany dziewiarskie i przędzalnicze na razie w zawieszeniu bo zajęć zawodowych nawał. Jedyna rzecz, którą dłubię to jedwabny podkoszulek - po spruciu poprzedniego "cuda" nie do noszenia, tym razem bez udziwnień jak najbardziej tradycyjnie. 


A za oknami prawie wiosna i ogród smutno wyglądający po zimie jakoś wzywa by przynajmniej liście nie zebrane jesienią teraz zgrabić.
Pozdrawiam Was tęskno wypatrując ciepła wiosny.

2 komentarze:

  1. Witam Pani Karino :) Super że są nowości :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O narodzie, jakie miałam zaległości! Ostatnio czytałam u Ciebie o pomidorach, tych w rękawiczkach! No to teraz sobie popodziwiałam. Torebka bajeczna i nic nie gadaj o kanapach pod pachą. Będą sie za tobą oglądać (i chłopy, i baby!). Tylko pół kilograma dla siebie? Do sklepiku robota z 10 tygodni? I w ubiegłą niedzielę żadnego słowa na niedzielę? To Ty chyba masz tak jak ja, ani chwili wolnej...
    Uściski

    OdpowiedzUsuń