Jakoś tak zupełnie niespodziewanie, bez ostrzeżenia, bez wyraźnych symptomów dopadło mnie zmęczenie i to takie, że aż strach. Pewnie dlatego, że to wiosna a wiosną dopada jakieś takie nie wiem co, że pomimo wszelkich wysiłków stoimy w miejscu - niby się robi a końca nie widać. Takim to sposobem w ostatnią niedzielę wpis się nie ukazał a ja w tej mojej "mazi" zajęć wielu tkwiłam po szyję. Pierwsza osoba rozczarowana brakiem wpisu to PM, nie żeby śledził jakoś specjalnie bloga, jedynie zarzut wysnuł - "jak to olałaś wydymanych przyjaciół ?" Później jeszcze tu i ówdzie jakieś sygnały rozczarowania brakiem słowa dały do myślenia ale komentarz Aldony tak mnie rozczulająco rozbawił tym brakiem "słowa na niedzielę", że pomimo dalszego trwania w stanie "mazi" wpis będzie :)
Nie za wiele tego ledwie pięć motków (piąty jeszcze ciepły) ale w przypływie rozpaczy kradnę kilka chwil i przędę nitki na mój sweter. Runo nowozelandzkie jagnięce okazało się trafnym wyborem, pomimo przewagi merynosów bardzo mi przypadło do gustu, nieprzesadnie miękkie ale też niedrapiące z pięknym połyskiem, prawie białe, w farbowaniu przyjmuje barwy bardzo dobrze. Motków nie piorę bo wszystkie pójdą do farby a cudna pogoda tym bardziej kusi by farbowanie już zacząć.
Rozgrzebanych robótek mam tyle, że lepiej nie pisać ale porażająca nudą przeróbka jedwabnego podkoszulka tak dała mi się we znaki, że musiałam zacząć coś innego byle tylko uciec od monotonii dżerseju. Trzy razy zaczynałam te skarpety nie wiedząc czemu nic nie działa ale tak to jest jak ma się mózg również w wszechogarniającej "mazi" i jest się święcie przekonanym, że 16 oczek na każdym drucie daje 72 w obwodzie.
Do kompletu zakupionych ostatnio drutów postanowiłam dokupić żyłki, myśl o stalowej lince powlekanej plastikiem daje mi jakieś poczucie niezawodności i solidności, na razie o drutach nie mogę napisać zbyt wiele bo sporadycznie są używane, nie czepiam się niczego ale zobaczymy co będzie po dłuższej eksploatacji. Na teraz mogę napisać, że łączenia pomiędzy bambusem a metalem są wykonane bardzo starannie. Kupując rzeczone żyłki nie wiem jak do koszyka wpadło trochę motków na skarpety - jedne bo ich nie znam, inne bo kolor a jeszcze inne bo przecena. No ale jak będę tak solidnie wykorzystywać resztki jak tą czerwoną nitkę to z czegoś te skarpety muszą powstawać :)
Pozdrawiam Was niedzielnie.
Bardzo przyjemnie czytało się to "słowo na niedzielę".
OdpowiedzUsuńMyślę, że to przez tą pogodę takie zmęczenie. Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby świeciło słońce.
U Ciebie zawsze można zobaczyć śliczne włóczki :))
Skarpetki oczywiście mistrzostwo. Podziwiam.
Pozdrawiam :))
Wiosną te przebłyski słoneczne na przemian z ciężkimi siąpiącymi deszczem ze śniegiem chmurami wprowadzają mnie w taki właśnie nastrój zmęczenia :(
UsuńWłóczki na razie bez koloru ale się czynią dalsze, będzie tego dość dużo bo 14 kolorów a to dopiero 5 moteczków :)
Pozdrawiam serdecznie
Słowo na niedzielę.... hi,hi, bardzo trafione określenie☺ a skarpetki będą cudowne!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam☺
Też mnie to bawi za każdym razem jak sobie przypomnę :D
UsuńSkarpetki dzieją się wolno ale systematycznie czego nie można powiedzieć o podkoszulku :)
Pozdrawiam serdecznie
Nie będę pisać, że tez byłam rozczarowana (chociaż byłam :P), bo wyjdzie, że kopiuję, ale z tego wpisu rozbawiło mnie... że wpadły Ci w nieznany sposób motki do koszyka. :)))
OdpowiedzUsuńŻeby mnie za bardzo nie rozwalało zmęczenie materiału (a to paskudne bardzo), zmieniam techniki. Może to takie skakanie z kwiatka na kwiatek, czasami mniej korzystne dla działania (wydaje się, że trwanie w jednym, ciągiem jakieś wznioślejsze jest :) ) i mało profesjonalne, ale co tam.
Pozdrawiam słonecznie i wiosennie.
Ja muszę bardzo uważać jak robię zakupy w sklepach z włóczkami ale i tak jestem wdzięczna, że ten sklep gdzieś tam a nie za rogiem :)
UsuńJa niby też mam rozdłubanych kilka rzeczy ale zmęczenie materiału raczej takie pogodowo-zawodowe przy robótkach tylko nuda mnie niekiedy dopada :))
Chętnie wysłałabym słoneczno-wiosenne pozdrowienia ale ani słońca ani wiosny więc moje najcieplejsze uściski :)
Och, te skarpetki. Cudne jak zawsze i inspirujące.
OdpowiedzUsuńCzasem zaglądam (jak mogę) ale zawsze podziwiam własne wełenki, precyzję, konsekwencję .....
Pozdrawiam.
Kryniu miło, że wpadasz jak masz czas ja też zaglądam do Ciebie i widzę te hurtem pokazywane cudne rzeczy :)
UsuńCo z tego, że nie masz czasu na bloga za to ile można w tym czasie zrobić na drutach :)))
Pozdrawiam serdecznie
Też mi brakowało Twojego niedzielnego wpisu, chociaż rozumiem, że czasem trzeba sobie po prostu odpocząć :). Ciebie dopadło zmęczenie materiału, a ja wręcz zapadłam w sen zimowy jeśli chodzi o wpisy na blogu. Ale skoro właśnie zaczęła się wiosna to może wreszcie uda mi się coś napisać :). Tym bardziej, że do pokazania też już coś mam :).
OdpowiedzUsuńSkarpetki zapowiadają się świetnie!
Uściski
Zawsze tak jest, że jak czegoś nie musimy to przychodzi z łatwością, mnie wpisy nie męczą ale też trzeba mieć co pokazać :)
UsuńTak się złożyło, że ostatnie 3 tygodnie miałam bardzo intensywne zawodowo i zwyczajnie na rzeczy przyjemne brakło czasu ale obiecałam sobie, że w święta wypocznę i ze zdwojoną energią oddam się przyjemnością przędzenia i dziergania :)
Cieszę się na Twoje nowości i ślę pozdrowienia.
Pięknie rośnie moteczkowy stosik! nie mogę doczekać się jak zobaczę go już w kolorach.
OdpowiedzUsuńSkarpety są fantastyczne, to zestawienie to jak dla mnie klasyka gatunku, do tego wzór pięknie komponuje się z tymi kolorami.
A jeśli chodzi o ostatnie zdjęcie- dwie z włóczek przerabiałam całkiem niedawno- leśny fabel- jest jedną z ulubionych wersji kolorystycznych, niedawno zrobiłam z niego skarpety, no a z phildara (dokładnie w tej szarości) w połączeniu z czerwonym fabelel zrobiłam mój ostatni sweter, jestem z tej włóczki zadowolona, choć sweter założyłam tylko ze 2 razy jak dotąd.
Pozdrawiam
Tak sobie myślę, że sweter będzie może na późnej jesieni bo to jednak dość wymagający projekt, szczególnie robiony od podstaw.
UsuńSkarpety w rozmiarze dość spore ale może okażą się godne publikacji tylko narysować muszę wzór w komputerze a to nigdy nie jest tak przyjemne jak kredkami :)
Skoro znasz zestaw włóczek skarpetkowych, które przez "przypadek" trafiły do mnie to rozumiesz dlaczego tak się stało - sama je chwalisz - to ja też chcę mieć coś do chwalenia :D
Uściski