niedziela, 12 października 2014

Balsamowanie

Moi rodzice twierdzą, że na emeryturze to dopiero nie ma się czasu, mnie do wieku emerytalnego sporo brakuje ale czasu nie mam już od dawna. PM twierdzi, że to brak organizacji ale jak się nad tym zastanowić to nie zauważyłam by PM siedział przy kołowrotku, z drutami w ręce lub coś w skupieniu szył na maszynie, farbował wełnę  nie wspominając o innych temu podobnych zajęciach. Ja po prostu mam chęć robienia rzeczy wielu. 



W tym szalonym pędzie ku czynieniu ciągle czegoś, wszystko jest dobrze do momentu jak nie zaistnieje jakiś zgrzyt u mnie zawsze jest to napęd w kołowrotku. Polonez ma podwójny napęd na sznurek lniany krzyżujący się, więc wyklucza to stosowanie sylikonowego. Sznurek lniany może zdaje egzamin u mniej zapalonych prządek i mniej drażliwych. Taki nowiutki napęd świeżo łączony (to co, że najbardziej płasko jak się da) zanim się wyrobi, zanim chodzi płynnie i cicho zaczyna się rozpadać i tak średnio co 6 tygodni go wymieniam. Sznurków lnianych mam kilka szpul, więc to nie jakiś jeden wyjątkowo słaby. 


 Miałam już różne pomysły czym zastąpić nietrwały len ale wszystkie nietrafione albo sznurek się rozciągał (szczególnie plecionki) albo był zbyt słaby. Pani z pasmanterii poleciła mi knot do świec, powinien zdać egzamin ale jak to połączyć by nie "chrupało".


 Jakiś czas temu kupiłam rzemień tylko nie za bardzo wiedziałam jak go złączyć, na pomysł kto to może zrobić wpadła moja mama, zaniosła rzemień do szewca. Łączenie jest plastyczne i niewyczuwalne ale sam w sobie rzemień wydaje takie dźwięki, że przędzenie z przyjemności zmienia się w delikatny koszmarek. 
Nie mam nowego hobby w postaci balsamowania zwłok i nie popadłam w przesadną manię dbania o własne ciało - zmiękczam za pomocą wszelkich dostępnych mi środków ten kawałek skóry by był cichy jak sznurek lniany a na dodatek trwały jak linka stalowa. 

łączenie wykonane przez szewca 
Po uprzędzeniu runa Eider w orzechowej barwie, przędę Corriedale - bo jednak może braknąć na sweter, a to czego zostanie już mi się widzi w czapce rozpisanej we wzory ze swetra, więc przędę i "balsamuję" ten rzemień - jest już o wiele cichszy ale jeszcze skrzypi. Niestety ten nieszczęsny rzemień też się naciąga :(


Dorobiłam sobie też zamknięte oczko w zespole skrzydełka bo nitka mi wypadała z haczyków, kto wie do czego się jeszcze posunę usprawniając ten kołowrotek. 


Rzemień łączący pedał z ramieniem wprawiającym w ruch kołowrotek też wymieniłam, rozpadł się po półrocznym użytkowaniu - ja to chyba wszystko ze stali potrzebuję.
W tym tygodniu pogoda była wymarzona by zająć się ogrodem dlatego też czas wolny skrócił się do minimum. Już latem postanowiłam patrząc na ogród Asi (JotHa), że będzie u mnie więcej kwiatów.
Posadzenie cebul i bulw nie wymaga wiele czasu pod warunkiem, że ma się miejsce ja miejsca nie miałam. Dwa dni karczowałam moją dżunglę, łącznie z wykopywaniem korzeni i wymianą ziemi, by zdobyć kawałek wolnego od zieleni gruntu.


wszystkie zdjęcia z internetu

Posadziłam 75 cebul tulipanów, 50 szafirków i 40 zawilców, powyżej umieściłam zdjęcia i nazwy by lepiej zobrazować jakiego efektu się spodziewam wiosną. Cebul nie sadziłam w specjalnych koszykach bo nie chciałam kępek kwiatów lecz coś na kształt "łanów kwiecia" - zobaczymy co będzie wiosną. Posadziłam również dwie piwonie czerwono-różową "Felix Crousse" oraz białą "Shirley Temple". Piwonie należą do roślin wrażliwych i nie każde miejsce im pasuje jeżeli te dwie zadomowią się u mnie to powiększę kolekcję o następne krzewy, są to rośliny rosnące w jednym miejscu przez wiele lat bez przesadzania, oczywiście należy nawozić i odchwaszczać ale to jedyne wymagania. 
Prace ogrodowe przeciągną się na nadchodzący tydzień dlatego wybaczcie brak odpowiedzi pod komentarzami z poprzedniego postu jak również komentarzy u Was jeszcze chwila i znowu wrócę do blogowego życia - napiszę wtedy dlaczego niekiedy wybieram cięcie a nie robię prawych i lewych rzędów. 
W zeszłym tygodniu dowiedziałam się również, że teraz będę się widywała z endokrynologiem dwa razy w roku, do zestawu - lekarz od astmy i od ręki jeszcze tego brakowało :(
Muszę się pochwalić metkami, które PM wyciął w kartoniku laserem, napisy też są wypalane laserowo, bardzo mi się podobają są całkiem proste ale w taki elegancki sposób :)




Pozdrawiam Was zbierając siły na następny tydzień w ogrodzie.


15 komentarzy:

  1. Piękne etykietki ! Moje ciche marzenie, tylko po co mi... ? ;-)
    W temacie roślinek, to miło, że Cię troszeczkę zmotywowałam, ale już spieszę wyjaśnić, że mój ogródek wielki nie jest, też mam problem z umieszczeniem kolejnych roślin, ale tylko dlatego, że mam nasadzenia w jakimś chaosie, niby wsio ok, ale jak widzę piękne ogrody zakładane przez projektantów, za wielką kasę, to mam opad szczęki. Tłumaczę sobie wówczas, ze (pomijając niebotyczne pieniądze na takie przedsięwzięcie, powierzchnie, które trzeba mieć) potrzebna jest decyzja, że zrywa się wszystko, wyrywa z korzeniami (i tymi naturalnymi i tymi przenośnymi - emocjami, historią, etc) i zakłada od nowa, w myśl projektu, który też ciągle winien być doinwestowywany w nowości, ale też i pieniądze. A na coś takiego naprawdę mnie nie stać. :-) Te nasze ogródki są przecież piękne na swój sposób. ;-) Zobaczysz, jak wiosną ożyją, ile sprawią nam radości. Już się cieszę z Tobą !
    A kołowrotek, hmmm... nie dziwię się Twym emocjom i poczynaniom. Sama mam, dzięki Aldonie, małego staruszka, a nowy ciągle się ode mnie oddala. Fajnie byłoby mieć kogoś, kto mógłby wykonywać niejako 'pod dyktando' przedmioty niezbędne 'do życia'. :-)
    Z czasem, to już jest tak, że gdyby nie praca zarobkowa, to... no właśnie, ale rachunki płacić trzeba. ;-)
    Pozdrawiam w mglistą, ciepła niedzielę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój kwitnący ogród faktycznie bardzo mnie zachwycił i chociaż w dalszym ciągu mam bardzo niewiele czasu dla mojego postanowiłam, że chociaż trochę go ożywię. Rośliny wybieram też trochę z rozmysłem by nie wymagały ciągłej uwagi mam nadzieję, że piwoniom się spodoba i będę mogła powiększyć kolekcję.
      Zakładane ogrody przez projektantów niby mają odzwierciedlać nasze pragnienia ale i tak są właściwie wizją osoby projektującej, więc może nasze ogrody nie są super przemyślane z bogactwem różnorodnych roślin ale są nasze i skrojone wg naszych potrzeb i umiejętności a to moim zdaniem ciekawsze :))
      Kwestia finansowa też jest bardzo ważna bo niby ta moja część ogrodowa działki nie jest wielka jakieś 700 m 2 ale założenie na nowo np.: trawnika to już bardzo spory wydatek, więc mam łąkę pełną mniszka, stokrotek, mchu i innych chwastów i właściwie nie przejmuję się tym :)
      U mnie usprawnianie rzeczy to proces ewolucyjny, postępuje wolno w miarę zdobywania nowych umiejętności odkrywam rzeczy, które można zmienić - ale te zmiany są dobre dla mnie inna prządka może ich nie potrzebować lub wprowadzić własne.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  2. Bardzo eleganckie metki!
    O balsamowaniu sprzętu już mi się nawet nie chce opowiadać, ja - jesli przędę codziennie - swoją w całości muszę rozebrać i zabalsamować co tydzień, inaczej sąsiedzi wyrzuciliby mnie z domu za hałas, zwykłe smarowanie na nic. Nie mówiąc już o innym sprzęcie tej marki, któremu nawet cudowny balsam uzdrawiający nie pomoże, by zechciał działać jak należy :-(. Nie pozostaje chyba nic innego, jak tylko się wzbogacić i kupić coś, co działa "bez szemrania":-). Może obrabować bank?
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z metek jestem zadowolona ale one raczej są same w sobie już ozdobą zupełnie nie komercyjne :)
      Jak będziesz potrzebowała wspólnika przy skoku na bank to ja się chętnie zgłaszam :)
      Moim marzeniem jest kołowrotek Majacraft ale oprócz niebotycznej ceny, decyzję o kupnie (no najpierw zbieraniu funduszy) powstrzymuje moje doświadczenie z Fantazją, wszystko było ok do momentu jak nie zakupiłam drobnych przełożeń. Nagle okazało się, że silikonowy naciąg jest za duży (naciągnął się) i co pewien czas przeskakuje, dlatego kupiłam Poloneza. Majacraft też ma sylikonowy naciąg, więc czy zda egzamin czy też się naciąga, jest do dokupienia zestaw szybkich przełożeń wygląda "mądrze" ale to wydatek ponad 200 euro - moje balsamowanie jak na razie wychodzi taniej.
      Kto wie może trzeba będzie odkładać na naprawdę dobry sprzęt.
      Serdeczności

      Usuń
  3. Z opowieści o kołowrotku nie zrozumiałam nic :) Tulipany przecudne kupiłaś. Będziesz miala bardzo elegancką rabatkę ! Zdolniacha Twój PM, kartoniki fachowe. I bardzo ładne !
    Słonka na tydzień, żeby Ci się po ogródku przyjemniej latało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tulipanów przymierzałam się od dawna, kiedyś miałam ich bardzo dużo ale z czasem wyrodziły się, a i szkodniki zrobiły swoje. Ja też czekam na wiosnę oby efekt był godzien tych długich opowieści :))
      Droga Ewo - Tobie również pięknego tygodnia bez względu gdzie go spędzisz :))

      Usuń
  4. Moja mama (od 5 lat na emeryturze) twierdzi, że faktycznie na emeryturze nie ma czasu, ale to wynika z rozleniwienia, on twierdzi, że gdy pracowała jakoś lepiej układała sobie czas....
    No ale jak dla mnie Ty jesteś ekspertem w organizowaniu sobie czasu ;)
    Jeśli zaś o cebulki idzie, to mama sadzi je w koszykach, żeby nornice nie zeżarły... nie wiem czy masz z nimi problem, u nas przed sadzeniem w koszykach, cebulki "znikały"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja praca zawodowa (w państwowym zakładzie) ogranicza się do 4 lat, właściwie od zawsze pracuję "u siebie" czyli w domu. Dla mojej siostry i zresztą dla ojca też to nie jest praca, jak nie wychodzisz z domu. Pewnie, że jak wychodzisz musisz czas inaczej zorganizować ale są tacy co swą działalność ograniczają tylko do rzeczy niezbędnych do zrobienia - a są tacy jak my co ich ciągnie do różnej działalności, a jak tej "różnej" działalności jest coraz więcej to i czas się kurczy :))
      Też się boję, że nornice postanowią zrobić użytek z moich cebul ale niedaleko rosną cesarskie korony a one ponoć trochę odstraszają amatorów cebulek :)
      Uściski

      Usuń
  5. Metki śliczne, a na relację z nasadzeń cebulkowych będę czekać wiosną. Co do kołowrotka to najwyraźniej zaliczam się do tych mniej zapalonych prządek :-) Silikonowy napęd to jednak wielka wygoda. Ciekawa jestem czy te plastikowe kółeczka do prowadzenia nitki na skrzydełku, które producent oferuje do Fantazji, pasowałyby do Poloneza albo Sonaty. Jakby tak wyjąć te beznadziejne haczyki i założyć przesuwne kółko... Haczyki pozaginałam mocniej szczypcami do biżuterii, trochę pomogło, ale tylko trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ja też będę wypatrywać przyszłorocznej wiosny :))
      Przędę na Fantazji i Polonezie (chociaż teraz częściej na Polonezie wygodniejszy jest przez to duże koło). Silikonowy naciąg ma też wady bo się naciąga i przy drobnych przełożeniach się ślizga. Mnie haczyki nigdy nie przeszkadzały bo latami przędłam na takim starym kołowrotku, haczyki miał miedziane i musiałam wymieniać bo od nitki się przecierały. Może faktycznie można by zamontować te przesuwne kółko, praktycznie wszystkie inne akcesoria z tych kołowrotków do siebie pasują.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Właśnie w starych kołowrotkach nie miałam kłopotu z haczykami, bo w ogóle skrzydełka miały inną konstrukcję i zamiast haczyków miały wyżłobione oczka w metalu i nic nie spadało. Co do naciągu, to Sonata ma podnoszoną i opuszczaną całą szpulę ze skrzydełkiem, więc nie mam zupełnie problemu z regulacją czy rozciąganiem się silikonu. To jest niezłe rozwiązanie. Nasi producenci widocznie nie przewidzieli, że trafią na tak pracowitą osobę jak Ty i nie zaprojektowali bardziej żywotnych części zamiennych :-)
      Pozdrawiam gorąco

      Usuń
  6. bardzo ciekawy sposób! musze wypróbować bo mi oryginalny sznureka także pęka i sie rozciąga, już nawet w desperacji myślałam o tym plastikowym.... a rzemienie przy pedałach trzasnęły mi juz dwa razy, a mam kołowrotek od lipca więc to chyba kwestia materiały, a nie uzytkowniczki :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rzemień też się naciąga :((
      Teraz z wielką nadzieją patrzę na ten knot do świec, bo jest to dość gruby pęk nitek otoczony plecionką, więc środek nie powinien się naciągać a oplot z plecionki powinien zapobiegać się snuciu sznurka - tylko jak to połączyć by nie "chrupało" ?
      Potrzebuję jakiegoś patentu :))
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Przędę zdecydowanie mniej od Ciebie, więc na razie zmieniałam tylko sznurek od hamulca, bo udało mi się go parę razy przetrzeć. Na szczęście Fantazja ma na kole "sznurek" silikonowy, więc nie hałasuje i oby wytrzymał jak najdłużej :). Mam nadzieję, że Twój rzemień też wkrótce bedzie cichszy :).
    Metki bardzo eleganckie.
    Co do braku czasu na emeryturze, to muszę przyznać, że nie znam emerytki, która stwierdziłaby, że ma go dużo. Wszystkim go brakuje :).
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Fantazji faktycznie tylko sznurek z hamulca się zużywał a silikonowy napęd jest faktycznie bardzo cichy. Pierwsza moja myśl to wymienić ten lniany na silikon ale po rozmowie z producentem odradzono mi przez to krzyżowanie się, chociaż kto wie do czego mnie desperacja popchnie. Może zamówię sylikonowy by tylko spróbować czy to na pewno nie zadziała.
      Na emeryturę nigdy się nie wybiorę bo jak mam mieć jeszcze mniej czasu niż teraz to wolę pracować cały czas :D
      Serdeczności.

      Usuń