czwartek, 29 września 2011

Lawendowo


Tym razem nie o wełnie chociaż ... u mnie wiele rzeczy pozornie z nią nie związanych jest w podtekście o niej. Jesień  trzeba letnie ubrania przenieść do szaf na piętrze a te cieplejsze znieść na parter, przy tej pracy sypnęło lawendą. Wyschła, zrobiła się łamliwa więc wpadłam na pomysł opanowania tego kruszenia się.
Miałam taki mały kawałek lnu, resztka z firanki którą kiedyś robiłam, zostało też trochę kordonka w kolorze ecru . Dla odmiany szydełko nie druty, maszyna  i są 4 małe woreczki. 

pomimo suchości nadal pachnie intensywnie

stare szafy mają takie kołki z tyłu w sam raz na woreczki :))

ostatnie kwiatki zebrane w ogrodzie 
Na pytanie czy wiem że, będą zamknięte w szafie i nikt ich nie będzie widział - to po co tyle zabawy,
odpowiadam że, nie wszystko co ładne i cieszy oczy musi być widoczne. To takie moje małe przyjemnostki
jak otworzę szafę i mogę na coś takiego zerknąć.
w nowych szafach powieszę na wieszaku 
za mało ich a szaf  trochę jest






piątek, 23 września 2011

Suri

 Najpierw o wygranej !!
Doszło do mnie wczoraj prawdziwie wytrawne CANDY  Tweed Harris a do tego moja ulubiona czekolada też wytrawna bo gorzka (wg mojej rodziny to nie słodycze - ja z uporem maniaka twierdzę że, tylko tak można docenić prawdziwy smak czekolady a nie cukru :))
Myślałam że, włóczki będzie motek na jakąś czapę ale są to dwa dość spore motki więc teraz mam dylemat co z nich zrobić - tak mi się marzy męski krój kamizelki ale zobaczymy - organizatorce dziękuję, bardzo się cieszę :)) Pod spodem mała notka na temat pochodzenia wełny, którą wyczytałam w internecie - dla dziewiarki to rarytas zapoznać się z tą włóczką.
 "Tweed Harris - lokalna wełna z wysp u wybrzeży Szkocji (Hebryd Zewnętrznych). Owce mają tutaj dłuższy włos, a o gotowych wyrobach mówi się, że są niezniszczalne, 'jak wykładzina'."
runo czesane ręcznie
runo polskiego merynosa - navajo
Dzięki uprzejmości Eguni  mogłam zapoznać się z runem polskiego merynosa, jest bardziej szorstki od tych kupowanych w WofW ale o niebo milszy od wełny którą, do tej pory przerabiałam z naszych owiec. Od Eguni dostałam jeszcze COŚ ale o tym innym razem :)))

maków już dawno nie ma ale dostałam to się chwalę :))
NO i bohater tytułowy suri, zakupiłam z Elą na spółkę ale dziewczyna się zakochała i miała projekt w głowie, więc suri dostałam na próby, napisałam do Gaji o garść - mała kobietka a garść ma solidną - dostałam piękną kolorystykę :)) . W między czasie Ela znalazła aukcję na allegro i oczywiście zakupiłam - pazerniactwo totalne  ale dziewczyny tyle się zachwycały a mnie kusiło niezmiernie, więc szaleję nie mając wiele czasu na inne zajęcia. Ciągle biegam pomiędzy piwnicą gdzie są czesaki a kołowrotkiem i próbuję.


singiel przed praniem

Przędzenie suri to lekkie wyzwanie, włos bardzo długi, jedwabisty, lejący - przy praniu powstają pętelki, tak mnie to pochłonęło że, przez ostatnie dni ciągle przędę eksperymentując z przełożeniami i mocą skrętu.
po praniu uwydatnia się moherowy włosek

dość cienka nitka choć nie do końca równa  ciężko zapanować nad grubością  przy  tej długości  włosa


2 - ply  naturalne przejście kolorystyczne
coraz mniej pętelek może mi się uda zrobić nitkę bez nich
może na jakiś szydełkowy szalik :)
Strasznie dużo tych zdjęć ale nie za bardzo wiem jak opisać taką nić, to sobie popatrzcie :))
Motki są niezmiernie miłe w dotyku jak udoskonalę technikę będę pokazywać następne.

niedziela, 18 września 2011

Wolverine

Uwielbiam super bohaterów i ich moce, od czasu kiedy moi chłopcy byli mali śledziłam z nimi losy wybranych herosów. Do dnia dzisiejszego (choć to już młodzież) toczymy rozmowy, który z naszych ulubionych herosów jest najlepszy i pokonałby resztę lub ocalił świat :)). Komiksy zawsze mnie fascynowały ta dynamiczna kreska, skróty myślowe no i ta chęć ludzi do posiadania mocy nadprzyrodzonych.

 Jedną z moich ulubionych jest seria o X-Men'ach, i wyobraźcie sobie że, Wolverin ma niezłą moc sama sprawdziłam - no nie wszczepiono mi adamantium i nie wyrastają mi szpony ale mam takie zastępcze.


z drewna grabu i stalowych prętów pokrytych miedzią  szpony  mocy:))

alpaka suri ujarzmiana 
Jak tylko Ela pokazała na "Prząśniczce" takie specjalne czesaki rozbudziło to moją chęć posiadania. Nigdy nie miałam problemu z przędzeniem runa z ręki, nitka wychodzi wtedy mniej lub bardziej nierówna, ale od pewnego czasu słowo rustic w połączeniu z alpaką nie kojarzy mi się zbyt dobrze więc staram się prząść wszystko z dbałością o kształt nitki, wychodzi różnie ale praktyka czyni mistrza więc ćwiczę.
baty zwinięte w kłębki gotowe do przędzenia
 
              wyczesana suri  pięknie błyszczące runo


Runo suri jest tak długie że trzeba trochę poćwiczyć by uzyskać idealną nitkę,
 próbuję różnych sposobów, zobaczymy co z tego wyniknie.
2-ply suri z pętelkami

2-ply alpaka czesana

navajo 2 rodzaje runa

navajo alpaka 

Moja przygoda z super mocą dopiero się zaczyna, no bo tymi czesakami można potraktować również wełnę, co właśnie dzięki uprzejmości Eguni czynię ale co z tego wynikło i jakie wyciągnęłam wnioski napiszę później.

piątek, 9 września 2011

Bezrękawnik

Światło dziś u mnie kapryśne, ale musiałam jeszcze wilgotny bez pikotek przy ramionach, taki jedwab, który mnie cieszy :))
duże elementy doszyte później 

jako dodatek do bluzki lub jakiegoś T- shirt'a 



Same zdjęcia bo co tu pisać albo się podoba albo nie, mnie się - tym razem widzi, z jedwabnym sweterkiem "rozlanym" dalej się zaprzyjaźniamy, guzików do dzisiaj nie doszyłam. Z tym nie będzie tego problemu.


Jutro idę na urodziny może zdołam wykończyć przed imprezą i zaistnieć w nowym :)))

wtorek, 6 września 2011

Koraliki i jedwab

Przez całe lato poszukiwałam topu idealnego, tak mnie kusiło zrobić sobie letnie wdzianko i nic. Przeglądałam strony "darmodajnie" z wzorami i takie co zapłacić trzeba, podglądałam co czynią i prezentują dziewczyny na swoich blogach i nic. Jakoś żadnego zrywu, jakiegoś ukłucia że, to "to".
Tymczasem przyszła jesień w oknie kuchennym firanka przypomina o przetworach na zimę, a topy i skromne bluzeczki raczej  będą przydatne na przyszły sezon.


 Zaczęłam jednak z resztek jedwabiu z wielbłądem bezrękawnik, który widziałam w majowej Sandrze trochę przerobiłam, zastosowałam inny wzór (dżersej zamiast siatkowego), narysowałam wykrój i zrobiłam próby (nie czynię już nic bez wykroju i dokładnego przeliczenia oczek - pokora prującego), a ozdobny kołnierz postanowiłam wzbogacić  włóczką z koralikami .
 Jak zobaczyłam u Beaty tą jak to nazwała "frymuśność" to wiedziałam że, uczynię coś w tym stylu.
przy blasku fleszu : masa perłowa (będzie doszyta później),
piasek pustyni, tygrysie oko, kryształ górski
 Zakupiłam trochę koralików na allegro i zaczęłam zabawę, niestety przy tak nierównych kształtach oraz ciężkości trzeba uważnie prząść, wykorzystałam również moją leniwa Kaśkę bo nitka to 3-ply a przy tych kamyczkach bałam się totalnego poplątania przy navajo.
wygląda na  przeładowane ale w końcowej nitce jest ok
takie rodzynki w cieście :))
Koraliki to kamienie półszlachetne, a większe elementy z masy perłowej doszyję później. Jestem prawie na finiszu, mam nadzieję że, ściśle stawiane oczka jedwabiu tym razem nie uczynią z bezrękawnika tuniki.


trochę szydełkowej koronki