Mam coraz większy problem z opisywaniem tego co robię, bo robię ciągle to samo. Ileż razy można pisać o mieszaniu na drumku, przędzeniu, farbowaniu i robieniu na drutach. Zaczynam mieć coraz częściej wrażenie, że maltretuję otoczenie tą samą opowieścią - prawie jak w "Dniu Świstaka". Może to co powstaje różni się od poprzednich rzeczy ale zawsze to skarpety, sweter lub rękawiczki - nic się nie zmienia tylko ja coraz bardziej wymyślam.
Z namieszanych resztek powoli powstaje sweter, powstaje powoli pomimo drutów nr 6, bo mam przy nim huśtawkę uczuć, większą niż szalona pogoda ostatnich dni. Raz zachwyci, raz odrzuci i tak od wzlotów do upadków robię i nie robię :)
Najbardziej podoba mi się faktura z bliska ta mnogość drobinek koloru przypomina trochę tweed a rozbielony petrol w moherowym wydaniu daje taką poświatę i miękkość odbioru. Patrząc z oddali urok detali się zaciera i mam coś brązowo-turkusowego, gdyby zamiast brązu była szarość to kojarzyłoby mi się z szmatami z resztek - takie wspomnienia z PRL-u.
Nie wiem kiedy sweter będzie gotowy, czy będę w nim chodzić - nic nie wiem, od zachwytu nad detalem po niechęć ku całości - wyjątkowo sprzeczne odczucia mną targają przy tej robótce. Pomysł na taką dzianinę nie jest mój, od kilku lat patrzę na taki sweter w magazynie Filati, zawsze mi się podobał ale na zdjęciu....
Pewnie się dowiecie jaki będzie finał tych dylematów :)
Za to zupełnie na spokojnie, chociaż też z pewnymi oporami powstały skarpetki: dla mnie, od palców z piętą rzędami skróconymi bez wzmacniania.
Wzór z nowej książki, włóczka typowa na skarpety (100 g - 420 m), motek po jakimś niezbyt udanym farbowaniu, w skarpetach może być i tak długo nie pożyją.
Obawiam się, że ten sposób robienia skarpet, pomimo wielu zalet nie jest dla mnie, mam zastrzeżenie cały czas do tej samej ilości oczek w miejscu palców i na wysokości pięty. Jeżeli w przypadku całkiem gładkiej skarpety nie ma to specjalnie znaczenia, to już przy tak skromnym wzorze widać, to o co się czepiam. Skarpeta przy palcach jest luźna a na wysokości pięty brzydko się rozciąga, tam zwyczajnie oczek jest za mało. Można oczka dodawać po bokach stopy i dochodząc do pięty mieć ich więcej ale jak to później wyregulować powyżej kostki gdzie powinno być dość wąsko.
Trochę mało widoczne te wzorki ale i tak widać jak z łezki wzoru robi się jajo w przeciwnym kierunku. Chyba jednak pozostanę przy robieniu skarpet tradycyjnym sposobem a przynajmniej moich skarpet bo nie ukrywam ta metoda może się podobać, można ją naprawdę lubić za prostotę i elegancję wykończenia palców i pięty.
W ramach wyrzucania przetartych skarpet po zimie, której nie było :) mam zamiar zrobić jeszcze jedne dla siebie a później będę pruć sukienkę ale o tym napiszę następnym razem.
Pozdrawiam Was niedzielnie
Pisz kochana jak najwięcej czekam zawsze na twoje posty co niedzielę. Za Twoja sprawą wróciłam do przędzenia i pisania mojego bloga po rocznej przerwie. Dużo się od ciebie uczę i jesteś dla mnie guru w temacie wełny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoniko wiem, że wróciłaś i cieszę się bardzo, że przędzenie znowu jest dla ciebie radością :)
UsuńA guru nie jestem bo musiałabym wiedzieć sporo a na razie wiem jak dużo nie wiem :D
Uściski
PRLowskie szmaty z resztek. Uwielbiam. Miałam z takiej szmaty, autentycznej, grubo tkanej, kamizelę, uszytą metodą "po łebkach" w czasach studenckich. A właściwie mam ją do dziś, w pudle z 'relikwiami' i coraz częściej myślę o nadaniu jej nowego życia. Więc tym bardziej czekam na Twoją "szmatę" i nie ukrywam ciekawości :-)
OdpowiedzUsuńA skarpetki od palców to moja ulubiona metoda, odkąd się jej nauczyłam. Do robienia od góry już nie wrócę. Z tym, że robię z klinem (wg instrukcji IK), dzięki temu pięta jest szersza, a po pięcie liczba oczek znów wraca do punktu wyjścia. I taka skarpetka leży świetnie, a szerokość można dopasować do konkretnej stopy, zmieniając miejsce startu klina.
A Twoje udziergi i uprzędy zawsze oglądam z przyjemnością, mogą się powtarzać w nieskończoność :-)
Oj te szmaty to mi tak obrzydły, że nawet do dzisiaj mam mieszane uczucia przy niektórych tweedach :) Jakoś nie wspominam ich miło, niektórych nawet woda się nie trzymała:)
UsuńMasz rację, że skarpetki robione od palców metodą IK pasują ale ja się tej metody nie czepiam. To jest ta sama metoda co skarpetki od góry z klinem, mnie chodzi o te najprostsze z możliwych taki rulon z wypukłym miejscem na piętę - to dobre skarpetki do zimowych butów ale mają mankamenty.
Pewnie jeszcze przez jakiś czas będę dręczyć otoczenie pokazując efekty prac rękodzielniczych :)
Pozdrawiam
Nudzisz? Absolutnie nie! Jak możesz nudzić,kiedy pokazujesz swoje piękne prace. Wymyślone przez Ciebie, zrobione od samego początku przez Ciebie. Co ja mam powiedzieć o sobie? Prząść nie umiem, więc wełnę kupuję w internecie(zwykle mieszkam w małym mieście, a teraz w kraju gdzie króluje akryl i ewentualnie bawełna), wzory kupuję, bo nie chce mi się myśleć, liczyć. Kim w takim razie ja jestem? Haha, ostatnio na blogu mojej synowej, ktoś o mnie w komentarzach napisał, że jestem osobą, nie, teściową, która robi gnioty na zbyt grubych drutach . UPS. Życie.
OdpowiedzUsuńTwoje prace absolutnie gniotami nie są, więc pisz, pokazuj, a ja czekam w każdą niedzielę na kolejny wpis.
Pozdrawiam gorąco.
Przeczytałam te żenujące bluzgi na blogu Marzeny. Swoją drogą to smutne, że po 8 latach prowadzenia bloga musiała zacząć moderować komentarze. Okazuje się, że nie ma już strefy wolnej od hejtu. Twój blog podglądam od dawna - nie widziałam tam ani jednego gniota. Szkoda, że rzadko teraz publikujesz 😞
UsuńNo właśnie, dopadło mnie lenistwo, oprócz tego wyjazdy, przeprowadzka. Dobre tłumaczenia? Wiem, słabe )).
UsuńAleż gdybym ja mieszkała w tak fascynującym miejscu jak Ty w tej chwili, to o drutach bym zapomniała :)) Masz cudowną okazję zaczerpnąć pełnymi garściami z filozofii, kuchni, obyczajów i religii zupełnie innego kręgu kulturowego, i to nie na objazdowej wycieczce. Masz szansę chłonąć to wszystko i przyswajać delektując się każdą chwilą, ciesz się tym bo to nie jest udziałem wielu.
UsuńNigdy nie widziałam u Ciebie "gniotów" a to, że czerpiesz przyjemność z robienia na drutach nie zobowiązuje Cię do posiadania stadka owiec :)
Uściski
Ach i zapomniałam a może jedwab tam mają w przyzwoitej cenie zamiast akrylu i bawełny :)
UsuńNo, niestety nie. Znalazłam dziewczyny w Indonezji i Singapurze, które farbują dobrej jakości wełny, w cenie 80(w promocji)-120 zł, czyli ceny jak w Europie. Staram nie robić zakupy na wyjazdach. Zakupiłam sobie super wełnę w Nowej Zelandii i w Australii. I oczywiście, jak ktoś przyjeżdża z Polski, to przywozi zapasy, które teraz sa większe, niż jak wyjeżdżałam. Ups...
UsuńBlogosfera rękodzielnicza nie jest strefą zamkniętą, przecież ciągle dołączają nowe czytelniczki, dla których treści Twoich postów są czymś nowym i odkrywczym. Dlatego pisz i nie przejmuj się "Dniem Świstaka". Przędzenie, farbowanie i dzierganie skarpetek to dla mnie wyzwania na razie nie do osiągnięcia. Może kiedyś....
OdpowiedzUsuńMiło mi, że tak to postrzegasz :) Piszę w dużej mierze z pobudek czysto pragmatycznych - powodem jest moja bardzo dobra wybiórcza pamięć :D Próby czynienia notatek w tradycyjny sposób spełzły na niczym, oprócz posiadania stosu kartek i kilku ładnych dzienników nic z tego nie wynikło.
UsuńTutaj wiedzę mogę jakoś sklasyfikować i w razie potrzeby szybko odnaleźć, no i świadomość, że jednak ktoś czyta narzuca jakąś systematykę :)
Tylko rzadko bywają fajerwerki przy takiej samej pracy.
Pozdrawiam serdecznie
Jeśli coś się sprawdza, to trzeba robić i już. Wszystko tu jet piękne.
OdpowiedzUsuńDziękuję no to będę dalej "świstakować" :D
UsuńPozdrawiam
Może to i nudne,... jak to życie. Jedni potrzebują adrenaliny i ciągle się z czymś i kimś mierzyć, rywalizować, a inni na spokojnie kosztują życia. Kiedyś się mówiło, że inteligentne dziecko samo się sobą zajmie. ;-) Zajmujesz się sobą pięknie, a do tego w miły sposób dzielisz się doświadczeniem, na co my, czytający, jesteśmy otwarci. W ubiegłym tygodniu nie było wpisu i już się zaczynałam niepokoić ! :P Zaraz i ja pójdę nudnie wpisać kolejny post u siebie i ... co dopiero mam mówić, kiedy u mnie nawet komentarzy brak ? ;-) :)))
OdpowiedzUsuńWracając do skarpet. Rozumiem Twoje dylematy, bo ja mam identycznie. Po 2-3 razie wciągnięcia skarpet mam z nich butki (takie, jak giermkowie w średniowieczu :) ) A zdarzało się, że i takie do spania, potrafiły mi się z nogi zsunąć w nocy.
Pozdrawiam ! :)
Z tym mądrym dzieckiem to mnie "zaorałaś":) Wyobraź sobie, że ja nigdy się nie nudziłam i jako dziecko miałam stale coś ważnego do zrobienia, odkrycia, narysowania czy zbudowania. Zostało mi to do dzisiaj i gdybym jakimś zrządzeniem losu posiadła pieniądze dające wolność od przyziemnych zmartwień to aż się boję co by z tego wynikło :)
UsuńPisz u siebie bo ja pomimo, że nie zawsze mam czas na komentarz to czytam zawsze też czerpię wiedzę bo u mnie z szyciem trudna miłość trwa od dawna :)
Piękne stwierdzenie "giermkowe" butki i jakie trafne masz rację niektóre skarpety właśnie tak się zachowują ale ja bardziej upatruję przyczynę tego w materiale niż kroju. Sprawę trzeba zbadać dokładniej :)
Uściski