niedziela, 28 lipca 2019

Mydło i powidło

W minionym tygodniu z rzeczy zaplanowanych nie zrobiłam nic, remont leży odłogiem, było jednak kilka pilniejszych spraw. Dni zapełnione zajęciami zwykłymi, od czasu do czasu czymś nowym i bardziej ekscytującym niż standardowo czynione rzeczy. Projektujemy z PM grafikę na koszulki odnoszącą się do historii naszego miasta, na razie mamy jeden gotowy wzór i zarys trzech następnych jak będą gotowe to się pochwalę, to całkiem coś innego niż zwykle tu pokazuję:)


A z rzeczy zwykle tu występujących mogę wstępnie pokazać pierwszą rękawiczkę, jeszcze nieprana, świeżo zeskoczyła z drutów. Druga się dzieje, wolno ale pewnie za jakiś czas pokażę parę bo pomimo drobnych szlaczków takie dzierganie mnie odpręża. 



Po całkiem "przyjemnych" hektarach prawych oczek w swetrze dla PM, mam na drutach połacie prawych i lewych oczek w swetrze dla siebie. Będzie rozpinany, jeszcze nie zdecydowałam czy będą guziki czy zamek ale robię tradycyjnie bez cięcia. To dzierganie trochę potrwa bo nuda straszna w tym "szaraku".




Dziewiarsko to tyle w tym tygodniu, za to poważnie się zastanawiam nad umiejętnościami, które tracę. Kiedyś przeczytałam wpis na tym blogu pod tytułem "Niepiśmienni" i nie chodziło o zanik umiejętności zgrabnego ubierania myśli w słowa, a o fizyczny bark umiejętności pisania odręcznego. Właściwie to podejrzewam, że pismo odręczne zanika, nie potrzebujemy go i nie używamy, jedynie co wypisujemy to dane osobowe w jakiś drukach (a to też sporadycznie) , no podpisujemy się. Nikt nie pisze listów, bo łatwiej zadzwonić, nawet życzenia świąteczne przesyłam drogą elektroniczną. Od bardzo dawna nie piszę odręcznie, jedyne co pisałam ręcznie to listy zakupów, nawet pióro kupiłam (całą edukację przeszłam z jednym piórem aż padło), mam atrament w ulubionym kolorze i nie mam czego pisać. W tej chwili edytuję listę zakupów na telefonie bo PM ponoć nie może mnie odczytać - tak sobie myślę, że skoro ja piszę ją w okularach to on powinien ją w nich odczytać ale prawda jest taka, że aplikacja jest wygodniejsza. 
Nie wiem czy powinnam się martwić, zatracaniem umiejętności ręcznej kaligrafii, chyba tak, bo to jednak jakiś zanik. W tej chwili jedynie co piszę ręcznie to opisy mrożonek i słoików z przetworami. 



Nawet chętnie rysowane wzory dziewiarskie przestałam rysować na papierze, o wiele wygodniej i szybciej robię to w komputerze. Specjalnie kupiony zestaw kredek leży w szafie, pomyłki na papierze są bardziej irytujące niż te w komputerze. Może za kilkadziesiąt lat pisanie odręczne będzie sztuką na zasadzie wyszukanej kaligrafii.

Przemyślenia mnie dopadły podczas opisywania słoików z siekaną natką pietruszki :) Często w taki sposób przechowuję drobne ilości ale tym razem zmieliłam tej natki naprawdę sporo bo dostałam naręcze od rodzinnych ogrodników, do tego suszę całkiem sporo mięty. W planach mam zmrożenie posiekanego lubczyku i jesienią zrobię jak co roku pastę a'la kostki rosołowe - trwa całą zimę w lodówce poprawiając smak potraw. Wygląda na to, że nie samą wełną żyję :D



Pozdrawiam Was niedzielnie :)

6 komentarzy:

  1. Czytając Twój wpis, też zdałam sobie sprawę, że pismo ręczne, to chyba odeszło do lamusa. Przykre to, chociaż z kolei, w pamięci mam niedawny wpis z FB, gdzie w ramach miesiąca bez plastiku, proponuję np powrót do pisania wiecznym piórem z atramentem. Szczerze, to mi się zatęskniło do takiego pisania, a pisałam piórem prawie całe życie. Pozostaje pytanie, co właściwie miałabym pisać, skoro tak naprawdę, życie toczy się 'w komputerze'. Trochę to jednak przerażające.
    Podręczne notatki w papierze robię ołówkiem. Zawsze mi się podobało, jak gdzieś tam na filmach widywałam, jak 'zachodnie' dzieci, pisały w szkołach ołówkami. :)

    Pozdrawiam serdecznie ciekawa bardzo projektu na koszulkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam pisać ołówkiem i właściwie w pracy używam ich stale ale przy pisaniu jakiś wykazów np. ile koszulek jest od klienta, czy kolory nici użyte w hafcie ( a raczej numery tych kolorów) to staram się piórem ale to takie nic w porównaniu z tym co zapisuję w komputerze, wiec moje pismo staje się coraz bardziej koślawe :) i nic na to nie poradzę.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Dobrze, że motorykę małą ratują nam prace ręczne. Oczka, czesanki i inne nitki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D o tak zanik motoryki nam nie grozi może to jakaś ewolucja wsteczna, która jest nam ratunkiem :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. A wiesz, ja ostatnio piszę. Nawet całkiem dużo. Piszemy teksty pieśni na warsztatach, piszę coraz dłuższe opisy "tu byłam" w podróżnych dzienniczkach, spisuję jakieś notatki dziewiarskie i nie tylko. W dodatku większość tych tekstów powinna być czytelna nie tylko dla mnie i w dodatku estetyczna, więc staram się rozwijać umiejętności ;-) I od dłuższego czasu chce mi się kursu kaligrafii :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z wielkim podziwem i lekkim ukłuciem zazdrości oglądam filmiki w internecie na temat odręcznego pisania. Kiedyś wszystkie szyldy reklamowe miały ręcznie kaligrafowane liternictwo, ktoś kto się tym zajmował miał obszerną wiedzę na temat jak są skonstruowane litery w danym kroju pisma, jakimi rządzą się zasadami, obecnie jest to jedynie ciekawostka, która się podaje na zajęciach. Jeśli piszesz dużo to kurs ładnego stawiania liter ma uzasadnienie a w dodatku to bardzo przyjemne zajęcie :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń