Jakieś cztery lata temu dostałam cudny prezent w postaci
"śmieciowych battów" (pod linkiem opowieść o nich) tak mnie zachwyciły, że od tego czasu moje myśli cały czas krążą wokół własnoręcznych mieszanek . W takich mieszankach można wykorzystać wiele materiałów, rzeczy uważane przez innych za odpad w połączeniu z czesanką dostają drugie życie i to wręcz podziwiane "życie" :)
|
gręplowane odpady jedwabne po sari |
Nie będę ukrywać ale po wełnie drugą moją miłością jest jedwab, nie ma chyba drugiego tak pięknego a za razem uniwersalnego włókna jak właśnie jedwab. Odpady po produkcji sari są bardzo dobrze znane prządką tworzącym własne mieszanki pod nitki, co nie powinno dziwić bo jest to jedwab po produkcji jednych z droższych materiałów do tego pięknie wybarwiony.
Resztki jedwabiu zakupiłam u źródła czyli w Indiach w miejscu gdzie sari jest produkowane i muszę przyznać takie zakupy to też przygoda szczególnie dla PM, który jeździł po urzędach celnych by załatwić formalności za niespełna dwu kilogramową paczuszkę.
|
nitki jedwabne |
Takim to sposobem mogę wzbogacić ofertę w sklepiku o dodatki do własnoręcznych mieszanek, pierwsze zakupy nie były zbyt wielkie ale zobaczymy może będzie to stała pozycja w sklepiku. Nitki mienią się wieloma kolorami za to jedwab gręplowany w przewadze błyska pomarańczem tak często widywanym w strojach indyjskich. Kolorów nie będę wybierać tak więc przygoda z tworzeniem nitki zacznie się już w momencie zakupów - nie wiadomo jaki kolor się dostanie :)
Oprócz nitek poprodukcyjnych, kupiłam również wstążki jedwabne jest to odpad tkacki ale doszłam do wniosku, że idealnie wzbogacą jakieś projekty tkackie w stylu Chanel.
Wstążki są prawie białe więc nadać im można dowolny kolor i nie będę dzielić tych motków, motek to ok. 100 g i ok 85 m (90 jardów).
Ostatnia rzecz, która przyszła w paczce z Indii to "silk fiber sheet" - naturalny jedwab w płachtach, jest solidnie droższy od morwowego i trochę skrzypi ale z samej ciekawości musiałam zobaczyć co to jest i jak się będzie przędło a włókna są pięknie długie.
Czasu mi od ostatniego wpisu nie przybyło a jest go wręcz jeszcze mnie ale nie mogłam się powstrzymać by nie poczynić małych prób jak to będzie wyglądało w nitce. Niestety nie mam drumka ani tabliczki do robienia rollagów ale na zwykłych czesakach też można coś wymieszać :)
Brązowy merynos upstrzony turkusowym puchem jedwabnym nie wymagał specjalnie dużo pracy.
Za to nitki jedwabne są dość niesforne robią pętelki i kokony ale o to chyba w tej nitce chodzi by zaskakiwała nie tylko kolorem ale również fakturą.
Druga mieszanka to wełna, tencel i nitki z sari.
Ilości nawet trudno nazwać aptecznymi, te kilka chwil przy kołowrotku uświadomiło mi jak bardzo mi brakuje przędzenia :( Niestety muszę jeszcze jakiś czas poświęcić na pracę i może będę miała na tyle czasu by znowu cieszyć się z tworzenia własnych nitek szczególnie teraz kiedy mam jeszcze takie bogactwo do wyboru.
Obie nitki bardzo mi się podobają na dodatek ta brązowo turkusowa ma już jakieś nieśmiałe widoki by zaistnieć w dzianinie - tylko ilość musi być większa.
Jedwabie w sklepiku będą sprzedawane pod angielskimi nazwami by nie stresować PM, który często wypisuje paragony :) Oczywiście w opisie będzie kilka słów po polsku :)
Nie odpisuję na komentarze, nie komentuję ale jak tylko minie szaleństwo to nadrobię wszystko ...
no taką mam nadzieję :)
Pozdrawiam Was niedzielnie.
Pięknie nitki prezentujesz.
OdpowiedzUsuńA te kolory jedwabiu - nieziemskie.
Pozdrawiam :)
Właśnie dla tego jedwabiu tyle zachodu :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Och jak ja dawno u Ciebie nic nie komentowałam u Ciebie, ale zaglądam i zachwycam się.
OdpowiedzUsuńZazdrostki- mistrzostwo świata, szczerze ich Ci zazdroszczę... Mężowskie rękawiczki również mnie zachwyciły, a dzisiaj świetny kolorowy zawrót głowy- bardzo mi się podoba to co widzę- lecę pooglądać w sklepiku.
Pozdrawiam
Aniu ja też w biegu z poczuciem nienależytego docenienia wysiłków innych ale niekiedy tak bywa - siła wyższa :)
UsuńOdrobię się to wszystkim coś napiszę :)
Za miłe słowa dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Świetny pomysł na arty. Niedawno zaglądałam do sklepiku, z myślą o moich przetrzebionych zapasach czesanki, a tu proszę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam
Też tak sobie pomyślałam, że to będą ciekawe nitki nic tylko się bawić :)
UsuńMam zamiar zrobić trochę takich eksperymentów oby efekty mnie zachwycił tak jak przy tych nieśmiałych próbach.
Pozdrawiam serdecznie
Piękne te niteczki z dodatkiem jedwabiu a same jedwabie cudne,szkoda że nie umiem prząść.Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie by prząść to całkiem miłe zajęcie a od tego do tworzenia własnych mieszanek z jedwabiem to już niedaleko :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
U Ciebie bardziej kolorowo niż jesień za oknem!
OdpowiedzUsuńA jedwab jest wspaniały - zgadzam sie w pełni!
Za oknami tylko ulotnie kolorowo więc taki jedwab przedłuży ten stan ferii barw :)
UsuńA u Ciebie bardzo energetycznie i apetycznie :))
Uściski
Witam cieplutko, jestem tu nowa. Podziwiam piękne niteczki i mam nadzieję, że kiedyś i ja będę się miała czym pochwalić. Na razie czesanka od Pani w drodze do mnie :)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy, że coś tu jest do podziwiania :) Wbrew pozorom przędzenie wcale nie jest trudne a wprawę zdobywa się szybko więc nie trzeba długo czekać by się chwalić cudną przędzą :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Właśnie męczę wełenkę południowoniemiecką :) Faktycznie z początkowych, bezkształtnych za mocno skręconych supłów przechodzących wręcz w Orenburską cieniznę, po kilku dniach ćwiczeń i oswajania kołowrotka zaczyna wychodzić coś przędzopodobnego. :)Uparcie ćwiczę dalej.
UsuńNiesamowite rzeczy wyczyniasz z materiałami do przędzenia. Nie miałam pojęcia,że to tak działa.Szaleństwo...Pozdrawiam serdeczne!
OdpowiedzUsuńPrzy odpowiednich narzędziach można jeszcze bardziej szaleć i czynić praktycznie każdą wymarzoną nitkę, dlatego przędzenie jest tak fascynujące bo od samego początku mamy wpływ na efekt końcowy :)
UsuńUściski