Upały skutecznie obrzydziły mi dzierganie z wełny, jedyna wełniana rzecz, która powstała to motek z runa Finnish farbowanego
ostatnio. Motek w kolorystyce jesiennej ale cudownie wtapia się w tło za oknem, wypalony trawnik do tego szaro zielone rośliny usychające z pragnienia, kilka ulew nie napoiło jeszcze całej roślinności, za to po cieple ani śladu.
Ufarbowałam 120 g runa i od razu wiedziałam, że tym razem będzie navajo, długie przejścia pomiędzy kolorami, bo od dawna podoba mi się ten
szaliko-komin. Muszę sprawdzić czy to się uda z tego jednego motka, poza tym ta moja włóczka jest na druty 3,5 a szal w oryginale wygląda na dość cienki, piszą tam o włóczce typu "fingering". Podobałby mi się w tej kolorystyce ale zobaczę co z tego wyniknie.
Myślałam, że skoro szpule są przeznaczone na 120g przędzy to spokojnie dam radę upchnąć to w jednym kawałku ale albo ja już jestem zmanierowana albo jednak nie do końca to się udaje. Musiałam podzielić czesankę i resztę uprząść na drugiej szpuli bo dosłownie walczyłam o następne metry przy nawijaniu, ustawienia kołowrotka nie miały na to wpływu po prostu nie współpracował tak gładko jak lubię.
W tej chwili patrzę na motek i nawet nie mam zamiaru zabierać się za próby bo następna rozgrzebana rzecz nie jest mi potrzebna, kto wie może się okazać, że skończy się na patrzeniu.
Za to zupełnie nie miałam wpływu na to, że zaczęłam przerabiać jedwab a raczej nitkę powstałą z wyczeski jedwabnej. Nie wiedziałam co to za rodzaj jedwabiu ale Aldona (Finextra) wiedziała i teraz ja też wiem, że to bureta. Muszę przyznać, że te odpady jedwabne bardzo przypadły mi do gustu jedynie czego się po sobie nie spodziewałam to radość z posiadania metalowych drutów , na drewnianych przerabia się tą nitkę źle ale na bambusowych jest to wręcz koszmarne. Ten fragment dzianiny to góra swetra (w stylu podkoszulka) robiona od góry - mam zamiar zrobić go metodą contiguous, raz już nią robiłam ale nie do końca byłam zadowolona teraz będę walczyć na wyczucie a nie wg schematów :)
Chłodne słońce patrzy przez okna a ja nie wiem za co się zabrać, bo teraz to już mogę przerabiać wszystko co leży i straszy, światło jest, upału brak - nic tylko szaleć robótkowo :))
Pozdrawiam Was niedzielnie :)
Przepiękny ten finisz, podoba mi się o niebo bardziej niż w czesance.. a sweter zapowiada się bardzo ciekawie i już nie mogę się doczekać całości :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Mnie zawsze zaskakuje nitka wychodząca z czesanki, niby mogę sobie wyobrazić jak będą się układały kolory ale przy przędzeniu zawsze odkrywam nowe wybarwienia :))
UsuńSweter się dzierga ale nie obeszło się bez komplikacji :( - co zrobić uczę się cały czas
Uściski
Finnish wygląda pięknie! Myślę, że grubością będzie odpowiedni na ten szaliko-komin. Trudno mi tylko wyobrazić sobie jak ułożą się kolory w dzianinie, chociaż w takiej mniejszej wersji efekt może być bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńPoczątek swetra wygląda bardzo interesująco - czekam na ciąg dalszy :).
Mnie wreszcie robótkowo odblokowało i skończyłam bawełniany sweter. Teraz zdecydowanie muszę zająć się jakąś mniejszą i wełnianą robótką, bo kolejny raz stwierdziłam, że bawełna to jednak nie moja bajka.
Ściskam serdecznie :)
Od dawna kusił mnie ten wzór i muszę go wypróbować a nawet myślę o wersji "light" z jakiegoś jedwabiu ale zobaczymy :)
UsuńW swetrach "od góry" bardzo mi się podoba, że nie trzeba wszywać lub dobierać ramion ale nie do końca jestem przekonana czy będzie na mnie dobrze wyglądał bo muszę mieć dość poszerzone dzianin na wysokości biustu i tu mogę polec ..
Ja lubię bawełnę i marzy mi się sukienka z tej recyklingowej z Dropsa ale na razie kolory nie moje - poczekam na coś beżowo-zgniłego :)))
Uściski
Cudny ten finnish!
OdpowiedzUsuń