Tak lekko snując się po domu przypomniałam sobie że, kiedyś przeczytałam post u Kankanki o drutach, później był następny jak się cieszyła z nowych nabytków.
Jak przystało na dziewiarkę też chce wtrącić swoje 3 grosze:))
Nie nie będę pisać które, druty są najlepsze to sprawa bardzo indywidualna i tak zawsze pozostanie dla każdej z osób robiących na drutach.
Napiszę natomiast o tym że, przez lata moimi drutami skarpetowymi były druty które, dostałam od babci niekompletne poskładane z różnych zestawów numeracja poniżej 2 z ostrymi bardzo końcami. Dostałam od ojca plaster wiskozowy którym, zaklejałam dziurę w palcu wydłubaną podczas dziergania skarpet. Druty były niezłe do momentu aż nie zeszła z nich emalia (chyba chromowo-niklowa) ręce zaczęły pachnieć metalem :(
W tym czasie (dawno temu lata 90 ) pojechałam do siostry, mieszkającej w Niemczech tam kupiłam druty teflonowe na żyłce, mam je do dzisiaj - na nasze realia to były straszne pieniądze. W prezencie od siostry dostałam skarpetowe. Robiłam nimi przez lata teflon nawet starłam mają jeden mankament stukają przy dzierganiu (metal o metal) od taki mały mój świr :))
od najstarszych do najnowszych nabytków, pordzewiałe stare skarpetowce, zdarte teflony, wykrzywiony bambus i złamane Knitpro |
różne końcówki |
Teraz robię na KP - drewniane trochę śliskie ale jest ok nie do końca dobrze dopasowany metal do drewna ale są ciepłe, nie hałasują, maja ostre końcówki i miękkie żyłki możliwość łączenia i zmiany rewelacyjna nawet jak źle dokręcę to nic nie spada bo zaraz poprawiam błąd - źle się przesuwa oczka z lekką przerwą.
Mam ich sporo jedynie cena trochę wysoka ale od czasu do czasu pozwalam sobie na małe szaleństwo.
Drewniane mają jeszcze jedną wadę szczególnie te cienkie można złamać.
Kupiłam też akrylowe KP bo przeczytałam że, też świetne a cena nie taka wysoka no i połączenie metalu z akrylem precyzyjniejsze - ale podczas dziergania alpaka mi na nich skrzypiała - tak wydziwiam - już ich nie lubię i nie będę używać no chyba w ostateczności.
dla tych bąbli lubię ostre końce |
Oczywiście mam jeszcze duże agrafy, druty do warkoczy i markery nie jest mi obce korzystanie z starych sposobów (niteczki) ale z wiekiem robię się wygodna - no bo taki marker czy agrafkę to tak łatwo wpiąć czy zrzucić oczka.
Jest jeszcze jeden rodzaj drutów o których nie wspomniałam długie proste nie robię na nich bo ich nie lubię, kiedy wieczorem zapadam się w fotelu z robótką w rękach a te druty się czepiają po bokach to wolę odłożyć no bo nie będę ich przecież trzymać w górze :))
Tym kończę życząc sobie i Wam idealnie dopasowanych do każdej z nas drutów, by dzierganie było samą przyjemnością :))
Fajnie Karino, że ja u Ciebie widzę też takie normalne, babcine czy mamine druty. To wspaniałe, że nawet o kawałku metalu można snuć opowieści. Bo ja pamiętam, gdzie i kiedy swoje kupowałam.
OdpowiedzUsuńNp takie plastikowe mam z wczasów w Kołobrzegu i zawsze kojarzyć mi się będą ciepło i pogodnie.
A teraz mam szaleństwo, prawie na każdych coś innego, sama muszę dojść które do czego :)))))
:))) muszę się kiedyś szarpnąć na KP :)))
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakiegoś bzika:)Nie posiadam w swojej kolekcji wielu drutów :) do szybkich robótek i śliskich mam knit pro , a do pozostałych addi .Wszystkie są na miękkich żyłkach więc fotel nie odpada :)Czasami są głośne :) Metal trze o metal :) Mężu to przeszkadza i turkot kołowrotka też, więc pora na jakieś ciche hobby:)
OdpowiedzUsuńKankanko - ogólnie jestem sentymentalna i mam w swoim domu nie tylko babcine druty ale stare meble, ręczniki kuchenne z monogramami, obrusy i serwety haftowane przez mamę, stare kieliszki i drobną porcelanę.
OdpowiedzUsuńKażda z tych rzeczy ma swoją historię i przez to są dla mnie tak cenne.
Niestety robię prawie ciągle na drutach więc też potrzebuję narzędzi - skończyłam z czasami kiedy myślałam że, wszystko obskoczę 2 parami żyłkowych nr 2,5 oraz kompletem nr 2 do skarpet :))
Chmurko - no niestety drewniane KP to wydatek ale od czasu do czasu taka mała rozpusta poprawia humor :))
Violu - z tego co widziałam czynisz tymi drutami i kołowrotkiem same cuda, rodzinę przyodziałaś po królewsku więc może mąż trochę się przekomarza z tym hałasem:)) - u mnie to ja wszystko oliwię i smaruję - by czasem nie skrzypiało to takie lekkie skrzywienie, no cóż każdy ma jakieś :))
Ja zaczynałam od przedwiecznych prostych drutów, ale potem zapytałam się mądrzejszych ode mnie czego używają i tak odkryłam druty z żyłką, a potem też wymiennymi końcówkami. No i szarpnęłam się HiyaHiya, raz a porządnie, na cały zestaw. Teraz czeka mnie jeszcze drugi raz, bo jednak muszę dokupić sobie duże rozmiary, a to jest jedyna firma, która ma różne zestawy dla grubych i cienkich drutów.
OdpowiedzUsuńAle już sobie nie wyobrażam powrotu do prostych patyków.
Mam też maly zestaw akrylowych KP, ale dla mnie są zbyt ostre i skrzypią przy niektórych włóczkach co doprowadza mnie do szału. Kocham też moja Addi, ale ulubione są te w zestawie...
Mnie drażni stukanie teflonów, chociaż czasem są niezastąpione. Najbardziej lubię druty porządnie ostre. Proste czy żyłki to zależy, co robię.
OdpowiedzUsuńMoją ostatnią miłością są metalowe KP. Odkryłam, że ciaśniej na nich robię i szybciej- dla mnie idealnie! Wcześniej zachwycałam się drewnianymi. W razie czego, jak nitka jest za śliska to z nich korzystam. Niestety, starych żyłkowych, metalowych nie mogę znieść, właśnie to stukanie mi przeszkadza i niestety same żyłki są tragiczne- brak elastyczności.
OdpowiedzUsuńwłaśnie to lubię taką totalną różnorodność w podejściu to jednego tematu niby druty to druty a tak odmienne upodobania choć widzę że, istnieją też podobieństwa szczególnie to przeszkadzające stukanie :))
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe komentarze i że, zechciałyście podzielić się swoimi spostrzeżeniami utwierdza mnie to w przekonaniu że, nie do końca mam świra :)) - a poszukiwania doskonałych drutów nie są tylko moim wymysłem.