niedziela, 25 lutego 2024

Punta Arenas

Z nowych czesanek w sklepiku pierwszą, którą uprzędłam jest Punta Arenas. Nie, nie ma takiej rasy owiec ta czesanka pochodzi z owiec hodowanych w Patagonii w Chile. Nazwę wzięła prawdopodobnie od głównego miasta w tej okolicy, a okolica słynie z hodowli owiec, wydobycia węgla a obecnie turystyki.  Informacje na temat tego runa są bardzo oszczędne. Prawdopodobnie nie jest to runo "powtarzalne", czyli owce krzyżują się bez nadzoru i trudno określić czy przeważą geny Corriedale, Rommney czy merynosów, taki mix. Mapa Google pokazuje mi w tym rejonie wielki skład wełny, więc pewnie jest to wszelkie runo spełniające warunki micronów z tych okolic.



Podobnym runem jest mieszanka South American, która od dawna jest w sklepiku i delikatny Chubut, to też mixy rasowe. Runo Punta Arenas jest tak jakby pomiędzy tymi dwoma, delikatniejsze od South American, ale nie tak delikatne, jak Chubut. Kolor ma ładny prawie czysta biel, ale to ta sama szerokość geograficzna co Falklandy a tamto runo słynie z "śnieżnej" bieli. 


Runo przędzie się dobrze, ale jak dla mnie dużo w nim genów merynosa, nawet bardzo dużo. Włos na długość 9-10 cm, dość mocno karbowany, podają orientacyjnie 24 - 26 mic, to co jest w sklepiku, wydaje mi się delikatniejsze. 


Przędłam na przełożeniu 1:20, pewnie bez problemu poszłoby na 1:25, w 116 gramach jest ponad 410 m 3-nitki. Nie przędłam przesadnie cienko, ale pewnie gdybym potrzebowała cienizny to, to runo mogłoby być taką cienizną. 


Po upraniu runo schło bez obciążenia i wyszła cała potęga sprężystości merynosów. Same merynosy nigdy mnie nie zachwycały, ale ich krzyżówki to już inna historia, to runo ma jak dla mnie tych merynosów trochę za wiele, ale i tak cieszy mnie to, że mogłam je poznać. 


Nie wiem, czy będzie stałą pozycją w sklepiku, bo różnice pomiędzy tym, co już jest są bardzo subtelne. Na razie jest, powinnam jeszcze poddać je farbowaniu, by opis był w miarę wyczerpujący, ale to dopiero za jakiś czas. 


Z mojego świata dziewiarskiego to dalej robię sweter, ale już prawie koniec. Sweter ma tradycyjny opis, ale jest również filmik, autorka pokazuje jak przechodzić poszczególne etapy produkcji swetra. W momencie rozdzielania robótki z pracy w okrążeniach na stronę prawą i lewą zsuwa oczka za pomocą takiej żyłki, sprytnie montowanej na końcówce druta. Tak mi się to spodobało, że postanowiłam sobie takie "wężyki" kupić. 



Pewnie, że do tej pory sobie spokojnie radziłam za pomocą zapasowej żyłki do drutów, ale takie gadżety zawsze mnie pociągały. Żyłki znalazłam w rozsądnej cenie w sklepie "Między drutami", do tego druty nr 3 ChiaoGoo (miałam takie, ale złamałam) no i motek tęczowej włóczki na skarpety. 



Namieszałam też trochę resztek, ale to co wygląda dobrze w mieszance wcale nie zapowiada ładnej nitki. Będzie to kolejna nitka w kolorze szmat z resztek,  z czasów PRL - jak to dobrze, że dodałam nylonu, kolor w sam raz na robocze skarpety do ogrodu :)

 


Pozdrawiam Was niedzielnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz