niedziela, 4 października 2020

Szarość mięty

Zachciało mi się nowoczesności, po rozważeniu za i przeciw postanowiliśmy zamontować panele fotowoltaiczne - nie dzisiejszy wpis nie będzie o prądzie :) Panele zamontowano bardzo szybko i sprawnie ale by je zamontować musieliśmy spełnić warunek posiadania prądu 3-fazowego oraz liczników na zewnątrz (zgodnie z obecnymi normami) a tego nie mieliśmy. Aby to wszystko mieć trzeba było rozpruć ściany wewnątrz i na zewnątrz domu. Klatka schodowa gdzie były liczniki jest  do malowania. Skoro trzeba malować to potrzebna farba - kolor tego roku na ściany w farbach Dulux to "Szarość mięty" - nie wiem czy bardziej spodobała mi się nazwa czy kolor ale przeglądając wzornik z kolorami to pierwsze co mi się spodobało. By nie było za "miętowo" dołożę do tego kolor naturalnego lnu,  pewnie za tydzień lub dwa trzeba się będzie z malowaniem zmierzyć. 


Cała to sytuacja z doborem nowych kolorów na ściany, napędziła chęć namieszania jakiś wełen w odcieniach zielonkawych i tak powstały baty do sklepiku w kolorze "miętowo-śmietankowego sorbetu" z włóknem miętowym dla podkreślenia "miętowości" projektu. Mają poblask tej szarości, która mi się tak spodobała w farbie na ścianę. 



to chyba najbardziej zbliżony kolor do rzeczywistego 


Druga zielona mieszanka jest dla mnie, już została poddana obróbce na kołowrotku, tym razem zielona mięta w połączeniu z limonką i cukrem trzcinowym z dużym dodatkiem wody sodowej :) Powstało coś co mi przypomina mohito i pod taką nazwą pozostanie. 
Namieszałam tyle by starczyło na parę skarpet, bo mam zamiar się zmierzyć z skarpetami od palców ale z klinem na piętę.


światło wariuje jesienią i kolor przekłamany


Skarpety powstaną za jakiś czas ale ta czesanka jest poddana jeszcze innemu eksperymentowi. Mam zamiar sprawdzić jak układają się kolory w czesance ściągniętej z drumka w tradycyjny sposób i ściągniętej przez diz (krążek z dziurą w środku). 



Nie będę ukrywać taki sposób ściągania czesanki jest o wiele bardziej kłopotliwy i wymaga sporo cierpliwości ale powstaje taśma podobna do tej, w której najczęściej kupujemy czesankę. Pierwsza szpula to mieszaniec bo część ściągnęłam tradycyjnie a część przez diz w następnych różnica powinna być widoczna albo przynajmniej bym chciała ją zauważyć. 
O wszystkich niuansach napiszę jak skończę prząść na razie cieszę się, że znajduję czas na tą najlepszą dla mnie formę medytacji :)



Przy mieszaniu zieloności namieszał się również nowy Klimt, to przecież jesień i jakieś barwy jesienne koniecznie powinny nas podnosić na duchu swym ciepłym kolorem. Poprzedni zestaw znalazł bardzo szybko amatorkę - lubię kolorystykę obrazów Klimta - bogactwo złoceń daje poczucie czegoś wyjątkowego  jak jedwab eri :) 



Ostatnie zdjęcie mówi, że to już jesień stuprocentowa, jak co roku o tej porze kiszę kapustę ale tym razem mam nowy garnek i jestem bardzo z niego zadowolona bo mieści ponad 10 kg kapusty. Garnek ma pokrywkę a ja kupię chyba jeszcze krążek obciążeniowy i pozbędę się wielkiego kamienia używanego do tej pory. Pewnie na początku listopada kapusta już będzie gotowa a to już zwiastuje zimę. 




Pozdrawiam Was niedzielnie. 

2 komentarze:

  1. Zacznę od kiszenia kapusty, kurcze no ja zupełnie o tym zapomniałam, jutro szukam beczki 😉. Welenki a raczej czesanki mają przepiękne kolory, ta mięta na pierwszym jest śliczna, nigdy nie robiłam chyba nic w takim kolorze, a te ostatnie rudości to mnie urzekły 😍. Bardzo jestem ciekawa jak te kolory będą wyglądały w niteczce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D ja lubię mieć własną kiszoną kapustę i ogórki, pomimo że "sklepowe" coraz lepsze.
      Nitki w przypadku zieloności będą u mnie ale rudości były do sklepiku i cieszą oczy innej prządki :)
      Pozdrawiam

      Usuń