niedziela, 16 lipca 2017

Jagodowo

"Very berry" tak nazywała się paczka czesanki w jagodowych kolorach, każdego jagodowego koloru po 25 g. Dla zabawy, dla sprawdzenia przenikalności koloru podczas jednorazowego czesania, w ogóle celem eksperymentu zrobiłam coś takiego. Oba zawijasy po 25 g czyli naprawdę niewiele ale w sam raz na jakiś dodatek do rękawiczek lub skarpet. 


Przejście od malinowego po głęboki granat, starałam się uprząść bardzo cieniutko ale to merynos 23 mic i pomimo przełożenia 1: 25 nitka w rozmiarze około 450 m / 100 g. Na super drobne rękawiczki trochę za gruba ale na takie średnie, do 90 oczek w obwodzie w sam raz, tylko wzór muszę wymyślić. Podczas przędzenia w singlu przenikanie kolorów nie podobało mi się, navajo pozwoliło spojrzeć na nitkę trochę przychylniejszym okiem ale całą prawdę o niej ukarze dzianina.




Kolory dość intensywne w połączeniu z bielą powinny łagodnie przechodzić jeden w drugi ale na razie muszę uprząść drugą porcję no i czeka mnie jeszcze inny eksperyment. 



Nie mogłam zdecydować, które z tych zdjęć bardziej mi odpowiada więc są oba :)


W ostatnim poście pisałam o rami, która jako włókno samodzielne zupełnie nie przypadła mi do gustu, więc wymieszałam ją z wełną. Po uprzędzeniu i potrojeniu (tradycyjna 3- nitka) motek mnie nie przekonywał dalej, był sztywny jakiś taki zgrzebny w dotyku. Dopiero pranie pokazało, że to bardzo miła wełenka, szorstkość gdzieś zniknęła, drobne zgrubienia rami się pogubiły i mam całkiem ładny motek przeznaczony do testu wytrzymałości w skarpetach.

Ze względów praktycznych przestaję robić zupełnie białe skarpety dlatego w tych jako dodatek posłuży nitka z czesanki malabrigo (już nie pamiętam kiedy byłam tak niezadowolona z efektu i komfortu przędzenia - chyba przy przędzeniu pierwszej części tej czesanki). Gdyby nie gręplarka nie przędła bym tego malabrigo, może farbują ładnie, może można się zakochać w ich kolorach ale mnie nie odpowiada zbita wręcz podfilcowana czesanka a kolory to też kwestia gustu. Zmarnować nie zmarnuję bo swoje kosztowała ale to koniec mojej przygody z ich czesankami. 


Nudne prawe oczka w swetrze PM dają mi tak popalić, że wrzuciłam na druty moje ulubione Bfl w kolorze rozbielonej owsianki i zaczynam wielki sweter - nic tak nie cieszy jak własna przędza na drutach w projekcie swetra, który bardzo mi się podoba. To na razie początek ale dzierga się przyjemnie a, że druty grubasy to przybywa bardzo szybko.


Z czystego lenistwa ale też z braku czasu mam w ogrodzie bardzo mało kwiatów, a te co  mam jak np.: piwonie, to kwiaty mało wymagające a wręcz wymagające minimum interwencji, za to zupełnie nie mogłam się oprzeć tym cudownie wyglądającym tawułką. Dostałam trzy rośliny, każda w innym kolorze, posadziłam na lekko ocienionym miejscu, wymagają  wilgotnego podłoża co przy deszczowej pogodzie nie jest trudne - obym tylko pamiętała w suche dni. Całkiem miły widok w ogrodzie pełnym funki, paproci i ziół.





Pozdrawiam Was wyglądając cieplejszych dni - ponoć jest lato :)

2 komentarze:

  1. To ja już wiem kto sprzątnął tyle jagód z lasów :)))
    Jestem bardzo ciekawa, jak ta jagodowa nitka będzie wyglądała w robótce.
    Początek swetra w bardzo ładnym kolorze.
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie wymieszałas te jagody :-) podziwiam sweter, wzór jest fantastyczny, a zrobiony z własnoręcznie uprzedzionej wełny to dopiero satysfakcja!

    OdpowiedzUsuń