Ciągle mi mało, jak tylko zobaczę jakiś sweter i mi się spodoba to poddaję go próbie czasu, jak chęć zrobienia powraca co jakiś czas to znak, że jednak trzeba go zrobić. "Brich Bay" to dość stary wzór a ja cały czas do niego wracam myślami. Zdaję sobie sprawę, że w takim swetrze wyglądają dobrze szczupłe osoby, jego forma nie nadaje się do noszenia pod płaszczem czy innym wierzchnim wdziankiem a on dalej zaprząta mi myśli. Wzoru jeszcze nie kupiłam bo chyba zrobię go ze zdjęcia ale już nie mam zamiaru dłużej się opierać, a że "wiecznie żywy celtycki" w dalszym ciągu nieskrystalizowany to zrobię coś co nie daje mi spokoju.
zdjęcie ze strony Brooklyn Tweed |
Przy poprzednich zakupach do sklepiku zamówiłam mieszankę Bfl, która kolorystycznie bardzo mi się podoba, nawet podejrzewam, że przez ten kolor ten sweter tak mi się podoba :) Drobnymi kroczkami, wolniutko powstają motki, przędę po 25-30 g na 4 szpulach i robię tradycyjną 4- nitkę.
Pierwszy motek już jest trochę przesadziłam z grubością miało być 260 m w 100 g ja mam 210 metrów ale to nie ma znaczenia skoro i tak będę robiła po swojemu.
Runo to moje ulubione Bfl i po tych wszystkich super cienkich niteczkach z kaszmirem, jedwabiem i delikatnymi merynosami jest dla mnie czymś wyjątkowo miłym do przędzenia.
Motek jeszcze nieuprany ale mnie już się bardzo podoba.
Mieszanie na gręplarce to ostatnio jedno z milszych zajęć ale, pomimo zakupienia sporej ilości "efektów specjalnych" ja bez jedwabiu żyć nie mogę, jedwab ma taki rodzaj blasku, który nadaje nitce szlachetności i mnie nie zastąpi go nic innego :)
farbowany jedwab |
W drugim mieszaniu użyłam jedwabiu i jakoś mi z tym lepiej nawet jak się przesadzi z jedwabiem to będzie "na bogato", za to użyłam wełnianych kulek, to takie drobinki runa filcowane na kulko podobne kształty.
Kolorystyka i te wełniane białe punkciki przywodzą mi na myśl film "Avatar" i tak zostanie bo i czesanka i film mi się podobają :)
Mam nadzieję, że osoba, która to sprzedawała po prostu o tym nie wiedziała ...
Wspomniany sweter dla PM jest zrobiony gdzieś do wysokości pach (no prawie) no to trzeba pomyśleć o guzikach, to co ma w domu nie pasuje no więc trzeba kupić, guziki znalazłam całkiem przyzwoite naturalne z kokosa no i kupiłam moher bo wszyscy mają "piórkowe" sweterki tylko nie ja :(
Przestudiowałam wszystkie wpisy o takowych a szczególnie tu i dalej nic nie wiem, ja nie za bardzo wiem co należy z tym moherem zrobić - na metce piszą druty 3,5 dziewczyny robią na 5, metka podaje, że powinnam nabrać ponad 90 oczek na sam przód a czytam, że nabierają po 120 na cały sweterek. Jak macie jakiś doświadczenie to oświećcie mnie ile potrzebuję tych oczek na sweter w rozmiarze 40 - 42, nic nie będę wydziwiać zupełnie prosty mi się marzy, tradycyjnie od dołu czyniony. Pewnie doszłabym sama do wszystkiego po próbkach ale prucie ... moheru to nic przyjemnego.
P.S. Jeśli ktoś lubi runo Gotland (biały) to proszę zajrzeć do sklepiku jest do końca czerwca (lub do wyczerpania) w całkiem przyjemnej cenie :)
Podziwiam za umiejętność przędzenia. Dzierganie z własnoręcznie zrobionej nitki to z pewnością duża przyjemność.
OdpowiedzUsuńBył czas kiedy i mnie kusił ten sweter, w pełni rozumiem tęsknoty :). Piękne te mieszanki.
OdpowiedzUsuńJa swój piórowy robiłam z alpaki brushed dropsa i na drutach nr 5 bardzo luźno. Zrobiłam próbkę namoczyłam ugładziłam i wg niej przeliczyłam oczka.
Oj, wiem co to znaczy prucie moheru. W moim wydaniu jest to strata włóczki.
OdpowiedzUsuńPiękne kolorki. Szczególnie podobają mi się motki Leśne Skrzaty.
Pozdrawiam :))
Zamierzony sweter bardzo ładny choć pewnie mało praktyczny będzie ale z drugiej strony nie wszystko praktyczne być musi.Piórkowe sweterki nie wszyscy mają,ja nie mam więc niestety nie pomogę.Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuń