"Chyba się wściekłaś" - tak PM skomentował następne skarpety na blogu ale cóż zrobić jakoś nie mam sił i weny na coś innego. Na dodatek w dalszym ciągu muszę czynić rzeczy konieczne a nie te, którymi zajęłabym się z chęcią, więc skarpety to jakby naturalny wybór wręcz samoobronny przed popadaniem w marazm nieczynienia niczego.
Skarpety narysowałam sama ale pomysł nie do końca mój bo widziałam takie kolanówki na okładce książki o skarpetach, a że paski koloru umiem robić już od dawna postanowiłam książki nie kupować.
Skarpety nie są dla mnie (pocieszające, że jakaś kobieta ma większą stopę niż ja :) Pojadą za granicę do pewnej starszej pani, która odkryła urok moich wełnianych skarpet, a że miały być "takie z resztek" to chyba na takie wyglądają.
Do zrobienia tych skarpet użyłam ostatnio pokazywanej wełny Cheviot + nylon w kolorze pomarańczu i bladego turkusu oraz bfl przędzionego metodą opposing-ply oraz cytrynowy motek również runa bfl z przeznaczeniem na czapkę, która może kiedyś powstanie.
Dochodzę do wniosku, że jest to całkiem niezły sposób na wykorzystanie stosu drobnych kłębuszków tylko skupić się muszę jak to sensownie połączyć by tworzyło zgrabną całość.
Przy paskach robionych w okrążeniach występuje widoczny przeskok pomiędzy rzędami koloru ale można to dość skutecznie zamaskować. Zaczynamy drugi rząd koloru wbijając się w pierwszym oczku rząd niżej i o dziwo to wygląda już dobrze - teraz przesunięcie jest takie jakby o pół rzędu.
Palce i pięty zrobiłam z wzmocnionego Bfl bo tam najczęściej pojawiają się pierwsze ślady zmęczenia materiału. Reszta jak najzwyczajniej tylko drobny rząd wzoru na stopie burzy monotonię pasków.
Mam nadzieję, że następny post będzie o czymś innym niż skarpety ale nie mogę tego w 100% obiecać bo różnie to bywa a uzależnienie trzeba dokarmiać :)
Takim to sposobem życzę Wam miłej niedzieli i idę świętować z rodzicami 50-tą rocznicę ślubu :)
Gratulacje dla Rodziców :)
OdpowiedzUsuńSkarpety cudne. Ja tam lubię Twoje skarpetowe posty. Przynajmniej mogę się napatrzeć :))
Pozdrawiam.
Przepiękne są, zakochałam się w tym doborze kolorów a i wzór zachwyca, po prostu wszystko w punkt! brawo
OdpowiedzUsuńSkarpetki zachwycające:)))))serdecznie pozdrawiam!!!!
OdpowiedzUsuńJa tam skarpetki mogę oglądać bardzo często, a Twoje chyba nigdy mi się nie znudzą :). U mnie ostatnio przestój skarpetkowy - w tym roku powstała tylko jedna para - ale mam nadzieję, że do końca roku jeszcze jakieś powstaną :).
OdpowiedzUsuńUściski
Mnie też nie znudzą posty skarpetkowe :-) Śliczne wyszły, się napatrzę i popędzę dziubać skarpetki, bo też mam fazę. Nigdy nie próbowałam robić z własnoręcznie przędzionej wełny; to już wyższa szkoła jazdy :-) Podziwiam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuperaśne skarpety! Każde kolejne obejrzę z przyjemnością. :)
OdpowiedzUsuń