niedziela, 19 czerwca 2016

W miejscu

Niby do przodu ale tak jakbym w miejscu stała, kiedy kradnie się czas to nawet to co sprawia przyjemność staje się udręką, że dzieje się tak wolno. Nareszcie udało mi się uporać z uprzędzeniem wełny na celtycki sweter trwało to dość długo, już nie wspominając o tym od kiedy mam zamiar zrobić ten sweter. Niestety samo dzierganie poczeka do jesieni w tej chwili mam sporo innych zajęć pobocznych i nie tylko a na dodatek rozgrzebane robótki, cały zestaw "wdzięcznościowych" skarpet do zrobienia no i chęć poznania nowych run, które od miesięcy czekają.
Motki wyprałam, nawet nie miałam czasu suszyć jak to mam w zwyczaju pod obciążeniem tak sobie powiewały na wietrze,  dlatego takie "dzikie"  ale naturalna kolorystyka sama w sobie bardzo mi się podoba i kto wie może coś w tej tonacji należy uczynić.


Pomimo tego, że motki będą używane dopiero za jakieś 2 miesiące to nie mogłam się powstrzymać by części nie zwinąć, poukładać kolorami jak ma to wyglądać w swetrze. Teraz mam czas się zastanawiać czy to na pewno ten zestaw oczywiście dzienne światło trochę przekłamuje kolorystykę ale namiot bezcieniowy już znacznie lepiej ją ukazuje.


Cały ten urobek to prawie 1800 g wełny uprzędzionej w 3-nitkę,  oczywiście na sweter tego stanowczo za dużo ale mam jeszcze chęć zrobić szal w tych barwach, a może się okazać, że zostanie jeszcze na czapkę :)


Tonacja ciepła, lekko przydymiona, jedynie czerwienie dość ostre ale na szarym tle powinny wyglądać dobrze.




 Sweter będę robiła na jesieni ale próby zrobiłam już teraz, oczka trochę "pijane" - już odzwyczaiłam się od robienia wzorów wrabianych po lewej i prawej, przepadłam dla stylu dziergania Fair Isle. Ta próbka powiedziała mi jakich użyć drutów a na dodatek będą zmiany kolorystyczne łososiowy motek pominę a róże staną się jeszcze bardziej przydymione - w brąz pójdą :) Całkiem możliwe, że do jesieni wyewoluuje coś zupełnie innego. 





Sweter PM powoli pnie się ku górze do jesieni skończę :), a ja trwam w zachwycie nad drutami z czerwoną żyłką, bardzo ostrożnie piszę wszelkie pochwały ale te druty (bambusowe ChiaoGoo) są dla mnie objawieniem - oby mój zachwyt z czasem rósł dalej.



Haftu na firankę przybywa mizernie bo wydłubałam igłą dziurę w palcu ale do czasu drobnego remontu w kuchni powinna być gotowa. 


Pomimo, że szydełka nie lubię a czasu jak na lekarstwo to dopadła mnie chęć posiadania nowej firanki w oknie sypialni, na dodatek z filetu, co do którego mam bardzo mieszane uczucia niby go nie lubię ale koniecznie muszę spróbować jak się go robi - grunt to zdecydowane poglądy :)
Sama wyrysowałam taki panel i po zrobieniu pierwszego zdecyduję czy dalej w to brnąć czy jednak sobie odpuścić.


A w tej chwili cieszę się z odzyskanej wolności przy przędzeniu - będę poznawać "stare nowe" czesanki, a na dodatek czekam z niecierpliwością na dostawę uzupełniającą stany w sklepiku i oczywiście przy okazji na kilka nowości :)

Pozdrawiam Was przędąc Gotlanda.

4 komentarze:

  1. Karina, daj spokój, i to jest W MIEJSCU?!
    ;) tyyyyle roboty!! a że dużo w trakcie - wiadomo, że nie od razu Kraków zbudowano ;)
    piękne moteczki!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie te motki wyglądają! A mnie wena opuściła całkowicie :(. Udało mi się jedynie skończyć jedną parę skarpet, którą dziergałam ponad miesiąc. Weno wróć! Za to przerzuciłam się na czytanie książek :).
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, pilnuję się bardzo, by nie mieć kilku zaczętych spraw jednocześnie. :)))
    Powinnam iść za Twym przykładem i też już myśleć o tym, co chce wykonać do jesieni. A nie tak na wariata, iść w kolory. :) Chociaż to mnie bawi.
    Twoje motki są godne podziwu, tak bardzo, że brakuje słów.
    Chyba chwilowo pozostanę dalej przy szmatach. :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Och ChiaGoo bambus to wspaniałe druty i do tego nylonowa żyłka (ta przezroczysta) ona jest inna niż czerwona gdyż można kręcić żyłką dookoła druta. Kocham te druty miłością ogromną odkąd je zakupiłam w Anglii już innych nie używam

    OdpowiedzUsuń