W tej oślepiającej bieli ochłody specjalnie nie znajduję tylko oczy mrużę.
Tą biel musiałam jakoś odreagować, jak widać reakcja wyjątkowo gorąca, wulkaniczna - po prostu czerwień i to w odmianie "Fire Red" do tego szkarłat i trochę czerwono kasztanowego brązu z przejściem w beż.
Upleciona w warkocz czesanka wygląda zupełnie inaczej niż w łańcuszku (górne zdjęcie) ale wełna jest ufarbowana z myślą o konkretnym projekcie. Już od dawna marzy mi się zrobienie haftowanej wełnianą przędzą torby, podczas haftowania materiału obiciowego na krzesła pomysł krystalizował się aż przyjął konkretny obraz. Pewnie, że przy nagromadzeniu różnych prac zacznę może pod koniec zimy ale nic nie stoi na przeszkodzie wełnę ufarbować teraz jak jest tak cudne światło :)
Tłem dla tych ostrych kolorów ma być naturalna szarość a wszystko w celtyckie wzorki. Czesanka, którą poddałam farbowaniu to Kent Romney - cudownie przyjmuje barwniki a na dodatek przędzie się pięknie.
Oczywiście nie można farbować jednej porcji czesanki więc ufarbowałam też coś w chłodniejszej tonacji i mam zamiar spleść to w fraktala.
Druga porcja runa to Falkland, ładny kolor runa pozwolił mi na pozostawienie białych fragmentów - to takie niebo z chmurami nad wodą z mostkiem, z którego zeszła czerwona farba :)
Właściwie to powinnam więcej farbować bo super cudowne barwniki Jacquard w mieszankach żółci i czerwieniach się psują, w tej chwili zaczynam już bardzo dogłębne mieszanie z Eurolany w CMYK.
Tak jak wspomniałam na początku postu, zaczynam przędzenie runa Chubut, bardziej wnikliwe wnioski będą jak skończę ale na początek napiszę, że przędzie się wyśmienicie i źle: wyśmienicie bo to jednorodne runo o długim włosie, niezwykle delikatne wręcz "lejące się" , źle bo przy tak drobnym włosie bardzo trudno utrzymać jedną grubość nitki - trzeba wiele wysiłku a i tak nie do końca wychodzi. Za to muszę przyznać, że pierwszy raz przędę coś z merynosów i nie odczuwam wszechogarniającej "budyniowatości" - bardzo ciekawe runo !
Ta wulkaniczna czerwień wygląda oszałamiająco.
OdpowiedzUsuńAle masz rację, na ten upał, lepsze do robótek są białe materiały. Ja jednak nawet tych bieluśkich nie mam na razie ochoty dotykać. Czekam na ochłodzenie :))
Pozdrawiam.
W upale to właściwie nic się nie chce i tylko rzeczy konieczne się czyni :)
UsuńChociaż gorąc nie przeszkadza mi się cieszyć pięknym latem a szczególnie ilością światła co pozwala na farbiarskie eksperymenty :)
Pozdrawiam serdecznie
Dziergam właśnie z czegoś podobnego do Twojej wulkanicznej czerwieni, tylko zamiast beżu mam dymny fiolet. Sama nie wiem skąd to zapotrzebowanie na takie piekielne kolory, u mnie dzisiaj przyjemny chłodzik około 35 stopni, ale wczoraj w cieniu było równo 40...
OdpowiedzUsuńMałgosiu ja a czerwienią w ogóle nie przepadam ale niekiedy aż mnie skręca by mieć coś innego i wtedy wkracza czerwień :D
UsuńTorba, o której myślę ma być haftowana wełną więc do zimowych płaszczy w szarościach powinna być ładnym dodatkiem.
Pozdrawiam serdecznie
Ciekawa jestem torby z tą czerwienią. Oczywiście jako totalnie niedoświadczona w kwestiach prząśniczych nie potrafię sobie zupełnie wyobrazić, jak te kolory mogą wyglądać w uprzędzionej nitce.
OdpowiedzUsuńW obecnej chwili też jeszcze nie wiem jak długie zrobić odcinki poszczególnych kolorów ale myślę, że z biegiem czasu to też opanuję i znajdę idealne proporcje :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Piękne ci te kolorki wyszły, aż mi się zachciało farbować. Ale z drugiej strony - jak pomyślę o garze na gazie przez godzinę, to robi mi się słabo.
OdpowiedzUsuńA mnie ta pogoda odpowiada, ręce mi prawie nie dokuczają, śpię jak zabita - a że bez bólu chce mi się więcej to czynię :)
UsuńNo może swetra od PM nie mam ochoty ruszać ale na niego też przyjdzie pora gdy będę wspominać jak cudnie ciepło było.
Uściski
Piękne kolorki. Mnie szczególnie zachwycają te szmaragdy! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję to taka moja tęsknota za domkiem nad wodą :)
UsuńSerdeczności