Miało być inaczej bardziej ekskluzywnie (tak mi się wydawało) chciałam użyć dwóch cieniowanych nitek jednej do tła a drugiej do wzoru. Tak też zaczęłam ale jak to bywa z singlami równowagi w nich tyle co kot napłakał, dzianina robiła wrażenie robionej "pod wpływem" czegoś odurzającego.
Jedna z nitek to Lang Mille Colori a druga to był chyba jakiś estoński singiel zupełnie nie pamiętam gdzie kupiłam. Ta niby estońska była w różnych wagowo motkach, farbowana z przejściem tonalnym i miała dużo materiału roślinnego i ona była głównie odpowiedzialna za krzywienie się dzianiny. Nie było wyjścia i postanowiłam spruć i zacząć od nowa.
Czapka jest bardzo miła ale też wyjątkowo cieniutka więc raczej na chłodne dni niż regularną zimę. Myślę, że robiłam ją na drutach nr 3 ale w tej chwili już nie wiem bo może to były 3,25.
Zrobiłam też następne skarpety i raczej z obowiązku kronikarskiego umieszczam niż z chęci pokazywania, te szare włochate dla mnie bo są cieniutkie, do botków zimowych włóczka to jakaś mieszanka weny, moheru i czegoś sztucznego, wściekle białe paski to czysta angora.
Drugie skarpetki do mieszanka wełny i bawełny po połowie, tym razem dla drugiego syna, który nigdy za skarpetami wełnianymi nie przepadał bo gryzą ale takie to chętnie przygarnie.
Teraz postanowiłam trochę odpocząć od skarpet i robię sobie getry ale o tym napiszę dopiero po Nowym Roku.
Pozdrawiam Was niedzielnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz