Pierwszy śnieg, pierwsze oznaki zimy i pierwsze niemiłe niespodzianki. Bardzo mokry śnieg w zeszłym tygodniu oblepił tak skutecznie moje sosny, że jeden konar nie wytrzymał tego ciężaru i pękł, pech chciał, że przy okazji pozbawił nas światłowodu a tym samym internetu. Takim to sposobem nawet nie zabrałam się za pisanie na blogu, bo pisanie w telefonie (gdzie internet mam) jest ponad moje siły i pewnie większości.
A od ostatniego wpisu zdarzyło się i dużo, i mało bo nakupiłam włóczek na skarpety, na czapki, przyszła książka i pomalowałam do końca klatkę schodową ale brak internetu też ma swoje dobre strony takie nawet krótkie odcięcie działa jak delikatne zawieszenie pomiędzy tym, że coś trzeba ale się nie da i nic się na to nie poradzi. Do robienia na drutach internet nie jest potrzebny więc przynajmniej coś jednak szło starymi torami.
Czapkę zrobiłam w ciągu czterech wieczorów w piąty ją wręczyłam żonie kuzyna, na jesieni dostałam od niej piękną kolekcję traw ozdobnych do ogrodu, w dodatku każda wybrana przeze mnie roślina była opatrzona dokładną instrukcją jak "używać" :)
Przyszła książka i teraz ta, która przyszła pierwsza nabrała sensu, pierwsza (ta z poprzedniego wpisu) to same wzory za to w tej poniżej prezentowanej jest klucz do tych wzorów.
Mnie cieszy na razie samo posiadanie książki bo wiedzy w niej zawartej na razie nie użyję, przez długi okres czasu będą tylko skarpety nic innego nie będzie się działo, no może moja czapka :)
Skarpety poniżej, te jasne z dość szorstkiej wełny dla mojego ojca a te w ciemnej zieleni dla siostrzeńca, obie pary w okolicach numeru 45 więc jest co dziergać. Mam tych skarpet z roku na rok coraz więcej do robienia i chociaż to naprawdę przyjemne dzierganie to po pewnym czasie jednak nuży.
W tej chwili moją ulubioną metodą na skarpety jest ta od palców z klinem, po prostu dzierganie na miarę a to najlepsze co może być tylko czemu tak szybko te udziergi oddają "ducha".
Nie wiem czy już kiedyś nie pisałam o tym, że jednym z moich ulubionych zajęć jest malowanie ścian. Tylko jeszcze przędzenie wprowadza mnie w taki stan zen. Po ponad roku od założenia paneli fotowoltaicznych i rozpruciu ścian pod nowe kable udało mi się doprowadzić klatkę schodową do stanu z przed kucia rowków, zostały tylko listwy przypodłogowe do montażu. Namówiłam PM by mi wyciął szablon na przejście pomiędzy kolorami i taki oto motyw cieszy me oczy przy wejściu do jednego z pokoi :)
Pomiędzy skarpetami powinnam uszyć jeszcze firany bo leżą od lata ale już chyba braknie czasu w tym roku. Na razie muszę przyznać, że to już druga niedziela Adwentu i nawet nie wiadomo kiedy czas tego roku przemknął pomiędzy skarpetami.
Pozdrawiam Was niedzielnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz